Krzysztof Kolasiński: Kobold Satanista

15 kwietnia 2012 14:310 komentarzy

Dieter Breuers
W imię trzech diabłów – trochę inna historia polowań na czarownice.
tyt. oryg.: In drei Teufels Namen
tłum.: Emilia Skowrońska
Zakrzewo, Replika 2009

      Wystarczy rozejrzeć się wokół, aby stwierdzić, iż dzisiejszy świat obfituje we wszelkiego rodzaju złośliwe demony i bestie. Swobodnie chodzą po ulicach, wygrzewają poselskie ławy, porywają krzyże, lub kury. W średniowiecznym bestiariuszu ich nie odnajdziemy, prędzej na niezbyt pożółkłych kartach „Faktu”, ale są. Sympatii bynajmniej nie budzą, a i z ciemnymi mocami, także mają raczej mało wspólnego. Szkoda w zasadzie o nich mówić, bowiem w gruncie rzeczy postacie to szare i do znudzenia zwyczajne.

      Zdecydowanie inaczej sprawa się ma z przedstawicielami sił natury i ponadnaturalnych. Od wielu stuleci budzą wszelkiego rodzaju emocje. Kto z nas nie złorzeczył nigdy na złośliwe gnomy wyjadające ze spiżarki? Któż nigdy nie zastanawiał się, jakim sposobem krasnoludki przestawiły jego książkę z półki na balkon? Czy nigdy stara sąsiadka nie mamrotała klątw przechodząc koło was, a zaraz potem samochód nie mógł odpalić? Ciężko jest. A bywało jeszcze ciężej.

      Dieter Breuers w swojej książce „W imię trzech diabłów” o podobnych sprawach opowiada. Przedstawia trochę inną historię polowań na czarownice” – czyniąc to z wnikliwością historyka, przekopując się przez morza podań, dokumentów i legend, ukazuje nam, cegiełka po cegiełce, skwapliwie zbudowany świat, w którym rzeczywistość wcale rzadko romansuje z fantazją. Z takich związków, nie wiedzieć czemu, często rodzą się szczególnego rodzaju dzieci, choć  tego rodzaju eufemizm w stosunku do płonących stosów, lub tragicznych w skutkach zabobonów, jest może nie do końca na miejscu.  Niemiecki dziennikarz i publicysta z popularnonaukową werwą, a jednocześnie stricte naukową dokładnością i sumiennością opisuje dzieje, ogólnie rzecz ujmując, czarownictwa i ciemnych spraw z nim powiązanych. Mamy możliwość oglądać to zarówno ze strony bliższej Władcy Ciemności, jak i surowo na nie patrzeć oczyma inkwizytora papieskiego. Z obu punktów widzenia temat przedstawia się równie intrygująco. Ów ogląd stereo ułatwia zrozumienie mnóstwa procesów i mechanizmów budujących schematy ludzkiego myślenia i działań. Co logiczne: najtrudniej jest patrzeć ze „środka”, jako że płomień stosu zbyt jest gorący – co autor wielokrotnie podkreśla i na wiele sposobów opisuje.

      Brak chronologii wywodu zupełnie nie przeszkadza, bowiem wszystkie 28 rozdziałów pogrupowane jest na zasadzie myśli przewodniej i idei, jaka przyświecała analizie konkretnego zagadnienia. Odnajdziemy tu zarówno instrukcje dla inkwizytorów, podania o koboldach, zapiski sądów świeckich dotyczących procesów o czary, jak i recepty na miłosne wywary.

       Zdecydowanie i gorąco polecam „W imię trzech Diabłów”, wydaje mi się, iż dzięki tej książce można zdecydowanie więcej zrozumieć z zawiłej historii „walki  dobra ze złem”. Po lekturze należy zwracać baczniejszą uwage na czarne koty, drabiny, leśne knieje omijać nocą, a w nogach łóżka stawiać talerzyk z przekąską. Bardzo interesujące są wątki o znanych osobach w historii, które z demonami, tudzież ich zwalczaniem, miały okazuje się wiele wspólnego. Pozwolę sobie wymienić Joannę D’arc, Martina Luthera  Kinga czy Himmlera.

Krzysztof Kolasiński

Tags:

Zostaw odpowiedź