Jacek Rojewski: PTOK fałszujący w TOK FM
Ostatnimi czasy nowoczesność zaczyna nas przerażająco ogarniać. Ogarnia nas totalnie i niepowstrzymanie, a przede wszystkim bez wzajemności, gdyż my już jej nie ogarniamy od dawna. Niezrażona tym nowoczesność, która bezczelnie zadomawia się wokół nas i zamienia w naszą współczesność, zaskakuje nas ciągle procesami i zjawiskami o których do niedawna nie mieliśmy w ogóle pojęcia.
Jesteśmy otoczeni przez interfejsy, dżipiesy i esemesy. Nękają nas bilingi i monitoringi. Czyhają na nas gadżety, widżety i tym podobne szaleństwa. Mnie natomiast dopadły działające w straszliwym duecie tabloidyzacja i fidbek. A było to tak…
Czy wiedzą Państwo dlaczego w Polsce nie wykształcił się nigdy zawód/pozycja/ zaufanego kamerdynera /butlera/ i dlaczego w związku z tym Anthony Hopkins nie ma szans zagrać mitycznego „Jana”? A czy w rodzinie Curie była tylko jedna laureatka Nagrody Nobla? A może ktoś z Państwa wie jak polityka celna państw zaborczych wpływała na rozwój pierwocin kinematografii na ziemiach polskich?
Ja to wszystko już wiem, ale niestety nie mogę przypisać tego swojej wrodzonej erudycji, ba, nie mogę tego przypisać nawet wszelkim poziomom odebranej przeze mnie edukacji. Nie zawdzięczam tej wiedzy również intensywnej pracy mojego mózgu, albowiem nabyłem ją przede wszystkim poprzez… uszy. Uszy od dzieciństwa wyciągające się ku radiu, okazale wyhodowane na setkach godzin świetnych audycji publicystycznych, satyrycznych, muzycznych i popularnonaukowych.
Kiedy telewizja dokoła nas spadała z łoskotem poniżej poziomu szmiry i kiczu rodem z taniego reality show z lat 90-ych, radio broniło się dzielnie. I choć nie brakowało spektakularnych porażek jak Trójkowa zadyszka za prezesury Pana Laskowskiego, to jednak wciąż funkcjonowały w eterze dość spore inteligenckie /i inteligentne/ nisze. W jednej z takich radiowych nisz – Radiu Tok FM zadomowiłem się na dobre. W niesłusznej świadomości zreszta, że niebezpieczeństwa dzisiejszego świata mediów tam mi nie zagrożą. Pławiłem się więc beztrosko w atmosferze dialogu ze słuchaczem, w dyskusjach ciekawych ludzi, w szerokiej wiedzy płynącej od pasjonatów nauki i kultury. Nawet politycy bywali tu jakoś mniej bezczelni, a różnice światopoglądowe nie raziły wobec całego spektrum zapraszanych gości z lewa i z prawa, od wójta po plebana.
Z tego radia właśnie dowiedziałem się o inwigilowaniu polskiej szlachty i bogatego mieszczaństwa przy pomocy służby domowej zatrudnianej tylko za obowiązkowym pośrednictwem agencji prowadzonej przez… carską policję. Dzięki Tok FM mogłem oddać należne honory noblistce Irene Curie /córce Marii/, a informacja, że rozwój kinematografii pod zaborami zależał od wysokości ceł na srebro /składnik służący do produkcji klisz filmowych/ wywołała moje najszczersze zdumienie.
I tkwiłbym tak w błogim poczuciu eter-ycznego spełnienia, gdyby nie to, że wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, a prawo Murphygo mówi, że jak radio upada to się najczęściej uszkadza. Do radia Tok FM wtargnęła bowiem TABLOIDYZACJA /patrz słowniczek poniżej/w całej swojej taniości i tandecie. Gdybyż ona jeszcze zapukała do wrót, powoli sączyła się szczelinami, ostrzegała wcześniejszymi rajdami. Nic z tych rzeczy. Uleganie niskim gustom wlazło, a raczej wleciało do mojego ulubionego radia pod postacią niejakiego „PTOKA”. Audycji rzekomo satyrycznej.
Zauważyliscie Państwo jak popularne staje się słowo „satyra” i jak wielu mamy samozwańczych „satyryków”? Jako satyrycy /i to równi Boyowi Żeleńskiemu i Gombrowiczowi/ przedstawiali się nam Panowie Wojewódzki i Figurski gawędzący o Ukrainkach. „Satyr-ykiem” chciał jawić się rechoczący nad obmacywaniem kobiet w windzie Rafał Betlejewski. Satyrykami zapewne czują się żenująco chałturzące w coraz bardziej szmirowatych programach telewizyjnych kabarety, którym nie chce już asystować przerażony ich poziomem Piotr Bałtroczyk. Analiza potocznego rozumienia pojęcia „satyra” w polskich mediach prowadzi do nieuchronnego wniosku, że do kariery w nich wystarczy niewiele więcej niż sam tupet. Z tego punktu widzenia PTOK w Tok FM jest na pewno audycją satyryczną.
Cóż to takiego ten PTOK. Na pewno ktoś z Czytelników otarł się o happeningi wesołego, telewizyjno-youtubowego tria spod znaku pyta.pl? Nie!? Och, nadróbcie to koniecznie. Zagłębicie się w świat szelmowskich miniwywiadów i sond ulicznych, w klimat zgrywy i ściemy na poziomie… gimnazjalnego kabaretu. Oto drobne przykłady. Dzielni i odważni Panowie z pyta.pl pójdą w środek marszu w obronie TV Trwam z kamerą i pytaniami w stylu „Dlaczego jest tu tylko 30 osób?”, albo /szczególnie finezyjne/„Czy pisda da nam wolność?”, albo urządzą happening ze sztuczną rumuńską żebraczką i wiele innych tego typu pseudoprowokacyjek. I może kogoś korci, by nazwać to satyrą, ubrać zgrywę, w płaszczyk społecznej prowokacji, śmiech. Tyle, że dla co bardziej rozgarniętego widza to tylko śmiech pusty i niewykraczający poza poziom szkolnych zabaw jakie większość z nas ma już za sobą. Teraz trzech Panów /skądinąd sympatycznych i pewnie prywatnie znacznie mniej miałkich/ z pyta.pl sprawdzony sposób na bawienie publiczności próbuje zaadaptować do warunków radiowych. Z oszałamiająco przewidywalnym skutkiem.
O ile można się zorientować, PTOK ma/miał chyba być audycją udającą trochę „Szkło kontaktowe”. Opiera się na swobodnej rozmowie Prowadzących ilustrowanej dżinglami i wybranymi wypowiedziami osób publicznych, z coraz większą /niestety/ dawką własnych „kabaretowych” popisów. Jest ciężko i nudno. I choć pewnie wiele można byłoby Panom z pyta.pl wybaczyć jako debiutantom, to na pewno nie czyn dla radia najzgubniejszy i najokrutniejszy – zbrodnię pustosłowia. Nie można PTOK-om zapewne przypisać tu zamiaru, czy nawet usiłowania karalnego, bo usiłują w swoim mniemaniu być zabawni wkładając w to sporo pracy. Jednak za efekt końcowy powinni ponieść odpowiedzialność, ponieważ /na pewno bezwiednie/ udowadniają, że aby dzisiaj zaistnieć w mediach, nawet uchodzących za poważne, wystarczy tylko pleść trzy po trzy co ślina na język przyniesie.
Oto próbki skrzących się finezją rozmów nowych radiowych „satyryków”. Już w pierwszym programie Panowie byli łaskawi zauważyć, że „rząd nie upadł jak mała Madzia”, zastanawiali się nad tym „ile Dorota Wellman ma w kłębie” i ze znawstwem odnosili się do „krągłości Bachledy-Curuś”. W kolejnych audycjach zdemaskowali publicystę Tomasza Wołka jako „osobnika liżącego mikrofon”, a jeden z Redaktorów dumnie przedstawiał się jako „skuterzysta i onanista”. W sukurs nadszedł mu drugi z Prowadzących, który próbował przybliżyć słuchaczom reguły koszarowej gry „w suchara”. Nie wiem też czy gdzie indziej mieliby Państwo okazję usłyszeć że „Ghandi był „szatanistą” bo pomagał innym dla przyjemności”.
Audycja pozwoliła również śledzić opinie społeczeństwa w kwestii „Arab czy Cygan ma ładniejszego pindola”*. Wreszcie w Dzień Zaduszny w „takiej audycji nekro” Panowie zastanawiali się nad „fajnymi metodami identyfikacji zwłok i ekshumacjami”, oraz rozważali „jak to się dzieje, że Szymborska tyle miała i nie wydała” – bo teraz jest zasobny fundusz na nagrodę jej imienia. Oczywiście, jako finezyjni satyrycy, bez cienia skrępowania analizowali w tym aspekcie możliwość demencji u Noblistki, na szczęście odrzucając tę tezę, stwierdzając, że Noblistka „była całkiem bystra”.
Znamienny był dla mnie debiut antenowy PTOK-a, którego sporą część zajęła Redaktorom szarpanina z krytykami audycji, z której /szarpaniny/ wyraźnie byli dumni.
Średnio rozgarnięty naczelny wychodzi /moim skromnym zdaniem obolałego słuchacza/ ze zderzenia z PTOKIEM zmęczony i wykorzystany. Zmęczony nudnawymi rozmowami i przyciężkimi dowcipami, wykorzystany jako ofiara tego, że ktoś w radiu TOK FM postanowił oddać antenę niezbyt dobrym szołmenom /choć może innych dzisiaj nie ma/. Kto wpadł na to, żeby hołdować humorowi rodem z dużej przerwy na antenie opiniotwórczego radia nie wiem, ale jakaś porcja szeroko rozumianej „tabloidyzacji mediów” substancję rozgłośni zatruła.
To może tylko mała łyżeczka dziegciu w beczce miodu, ale jak zareagują na nią smakosze?
Ja zareagowałem niesmakiem. Poczułem się zdecydowanie i głęboko stabloidyzowany. Nie przypuszczałem jednak, że tabloidyzacja nie poprzestanie na męczeniu mnie PTOKIEM, ale również dopadnie mnie, o zgrozo, FIDBEKIEM. Po występach PTOKA bowiem Internet zawrzał, a raczej, zachowując właściwą skalę – Internecik zabulgotał. Rozpieszczani dotąd intelektualnie słuchacze TOK FM zaprotestowali na fejsbukowym profilu radia. W burzliwej krytyce produkcji Panów z pyta.pl wziąłem udział i ja. Co więcej, na moje nieszczęście, zostałem wysłuchany.
W krytycznym starciu zwarłem się albowiem z głównym animatorem pyta.pl i PTOK-a Panem Piotrem Kozerskim /pozdrawiam/, który nauczył mnie raz na zawsze co znaczy dobry fidbek. Nauczył mnie przede wszystkim jak w sprawie fidbeku zagajać. Zagaił bowiem z grubej rury kierując się do słuchaczy ze znamiennym pytaniem „pieczą /pisownia oryginalna, podkreślenie JR/ anusy?”
Doceniam skromność Redaktora, który swoją audycję sam lokuje jak widac nieco niżej niż głowa, ale niestety nie wiem co ma do tego „piecza”, bo przecież nie o „pieczenie” Redaktorowi uznanego radia chodziłoby, jeżeli takiej właśnie formy użył. Wzbudziło to mą gramatyczną konfuzję, ale jednak zachęcony i skuszony do polemicznego boju ruszyłem wartko jak górski potok.
Uruchamiając całą swoja finezję i znieważając Redaktora Kozerskiego pełną mocą moich intelektualnych możliwości, nie ukrywam, liczyłem na sukces. Niestety nie dane było mi się w pełni krytycznie rozwinąć, gdyż Pan Redaktor stwierdził dość arbitralnie, że „Jacek sam chciałby mieć audycję w radio ale nie ma bo jest ch…wy”, oraz uroczyście… zwolnił mnie z funkcji słuchacza. W tych warunkach nie pomogło mi nawet porównanie audycji Pana Kozerskiego i Spółki do Mięsnego Jeża…
Tak to opiniotwórcze radio w ramach modelowego feedbacku wysłuchało moich opinii, a nawet na nie odpowiedziało. 🙂
W prostych żołnierskich słowach.
O dziwo, w tych samych dniach, w tym samym Radio Tok FM i innych siostrzanych mu mediach /Agora SA/, wysłuchałem kilku audycji o godności, szacunku, dobrych manierach, literaturze pięknej i sztuce. We flagowej gazecie codziennej przeczytałem utyskiwanie na spadek czytelnictwa, ogłupianie odbiorców przez media, uleganie niskim gustom i nieumiejętność stawiania przez Polaków pytań egzystencjalnych. Bardzo mnie to zafrapowało. Naładowany szlachetnymi imponderabiliami postanowiłem zażyć nieco snu. Śniło mi się, że jak słynni filozofowie, siedzę za szacownym, dębowym biurkiem zagłębiony w studiowanie Absolutu i bliski jestem odkrycia co najmniej kilku tajemnic Wszechrzeczy w imię lepszego świata. Niestety nic z tego nie wyszło bo za śnionym oknem uporczywie wydzierał się jakiś PTOK … Obudziłem się z pustką w głowie i bardzo zmęczony.
Mówiąc jednak poważnie i szczerze, otrzymując tak sprzeczne sygnały od naszych medialnych „dusz inżynierów”, czuję się straszliwie zdezorientowany. I nie wiem czy jest sens kopie kruszyć w polowaniu na PTOK-a, czy też może zupełnie tego sensu nie ma. Nieszczęsny PTOK jest tu zresztą tylko jednym z mnóstwa przykładów. Mam jednak, trzymając się ptasich porównań, wrażenie, że wokół niezbyt rozgarnięte medialne kukułki wycinają w pień słowiki i szkolone latami kanarki. Czyhają na nas lasy pełne wrzasku?
Jak Państwo sądzą?
Ze słowniczka nowoczesnego intelektualisty:
Tabloidyzacja: zjawisko niedotyczące polskich mediów i w polskich mediach praktycznie niewystępujące, a raczej występujące wyłącznie przez negację w związku z czym jego realność jest trudna do przesądzenia.
Fenomen tabloidyzacji jest łudząco podobny o fenomenu Yeti i potwora z Loch Ness. Nie ma naocznych świadków potwierdzających jego istnienie w swoim najbliższym otoczeniu, natomiast mnożą się wypowiedzi o jej masowym występowaniu w dalszej odległości, najczęściej w pobliżu innych osób i instytucji, które jednak kategorycznie temu zaprzeczają /patrz początek notki/.
Nie dziwi więc fakt, że NIE-istnienie tabloidyzacji jest /w odróżnieniu od jej TAK-istnienia/, doskonale udokumentowane i potwierdzone wieloma badaniami, oraz wypowiedziami ekspertów. Najgoręcej zaprzeczają istnieniu tabloidyzacji przedstawiciele tabloidów, negując pośrednio również istnienie własne, co zawiera pewna logiczną sprzeczność. Realizując, jak twierdzą, wyłącznie misję zapewnienia społeczeństwu obywatelskiemu dostępu do informacji i wolności słowa, powinny nazywać się misioidami.
Z tabloidyzacją nie mają również nic wspólnego Panowie Wojewódzki i Figurski, którzy /według słów własnych/ są tylko skromnymi satyrykami na miarę /jak widać równie skromną/Boya Żeleńskiego i Gombrowicza. Od tabloidyzacji wreszcie finezyjnie odżegnuje się Redaktor Grzegorz Miecugow wskazując, że właściwie mamy do czynienia tylko z idealną kompatybilnością gustów mediów i ich konsumentów i to przez tychże konsumentów wypracowaną. Czytając Redaktora można odnieść wrażenie, że Media w służbie Ludzkości dają tylko to czego Ludzkość od nich żąda. Trudno więc przypuszczać by taka harmonia /której według Redaktora Miecugowa media tylko niewinnie ulegają/ mogła być czymś negatywnym, a tym bardziej realnym jako zagrożenie. Zresztą Ludzkość nie może się mylić.
Feedback – czytaj „fidbek” – oparte na mozolnie budowanej iluzji założenie, że proszący o obiektywną opinię chce ją naprawdę usłyszeć.
Rozróżniamy:
Fidbek właściwy – fidbekowany nie czyta tego co pisze fidbekujący, który nie zakłada, że fidbekowany przeczyta to co on napisał, po czym strony rozchodzą się w doskonałej symbiozie.
Półfidbek – fidbekowany czyta wyłącznie opinie pochlebne i sławiące jego zalety, nierzadko pokładając w nich wiarę i kierując się nimi w swym dalszym postępowaniu tworząc efekt geometryczny.
Web /czytaj „łeb”/ 2.0 zwany polskim fidbekiem: zjawisko polegające na tym, że obie strony zamieniają się co chwilę rolami hejtując się zażarcie, bez względu na pierwotnie określony temat dyskusji.
Hejting: szeroko stosowany w Polsce rodzaj debaty publicznej zastępujący walki plemienne i pogoń dzikiego tłumu, charakteryzujący się odwrotnie proporcjonalnym stosunkiem wartości chrześcijańskich i humanistycznej tolerancji do stopnia anonimowości dyskutantów. Spora część badaczy twierdzi, że dla hejtingu właśnie do Polski sprowadzono Internet.
Internet: podstawowa i dominująca forma kontaktów międzyludzkich charakteryzująca się coraz większym brakiem międzyludzkich więzi.
Jacek Rojewski
*żart z „pindolem” cytowany na antenie PTOKA w formie sondy ulicznej pochodzi z zasobu pyta.pl i nie ma nic wspólnego z bezpośrednimi konotacjami seksualnymi czy rasistowskimi. Zdaniem autora powyższego tekstu nie odbiera mu to jednak swoistego dla PTOK-a „ołowianego wdzięku”.
** fotografia wykorzystana w tekscie: © tombaky/bigstock.com Wszelkie prawa zastrzeżone.
01:02
Stary tak przegrać życie napisać tak długi tekst o audycji która ma cie tak gleboko w dupie że aż szok
08:57
Szanowny Adamie, puszczam Panu ten komentarz tylko dlatego, że dotyczy mnie bezpośrednio, w przypadku odniesienia do innych osób nie ukazałby się. Dociekanie kto ma co głęboko „w dupie” to nie język którym chcemy zaśmiecać Netkulturę, ot taka hipokryzja przegranych ;). My tu się obrażamy finezyjniej.
08:25
„*żart z „pindolem” cytowany na antenie PTOKA w wersji wideo pochodzi z zasobu Pyta.pl” – Nie ma czegoś takiego jak wersja video żartu z pindolem, a jak jest to poproszę link.
09:02
Sprostowałem, dziękuję.
09:22
Nie jestem sympatykiem pyta.pl, Kozerskiego ani spółki, ale Twój artykuł […]. Już mówię dlaczego. Od samego początku czuć, że słownictwo, którego tu użyłeś, jest specjalnie dobrane, wyselekcjonowane i przede wszystkim nienaturalne dla Ciebie i przez to sztuczne. Czyta się okropnie. Jeżeli chcesz uchodzić za kogoś mądrzejszego niż jesteś to nie rób tego w ten sposób bo to po prostu nie działa. Poza tym kilka żołnierskich słów, które zaserwował Ci Koza, są bardzo trafne… No bo niby jak postępować z osobami, które mają aż takie kompleksy?!
09:35
Bardzo proszę Drogich oponentów o niestosowanie języka obelżywego, słownictwa z wulgarnymi konotacjami itp. Nawet jeśli jest to słownictwo dla nich naturalne, którego używanie postuluje Pan Kamil. Pozdrawiam.
10:48
ok, przepraszam w takim razie. Twoja strona, Twoje zasady. Tym niemniej, to nie zmienia faktu, że Twój artykuł był pisany ze względu na urażone ego i nic więcej.
Zacytowałeś szereg kiepskich żartów, które pojawiły sie w PTOK-u, ale wrzucanie ich do jednego wora z kabaretami itp. to po prostu ignorancja. W radio nie zawsze muszą czytać encyklopedie i przeprowadzać wywiad z prof. Miodkiem. Jak takiego czegoś oczekujesz od audycji „satyrycznej” to brawo za „inteligencję”.
13:41
Panie Jacku!
Bardzo jest mi miło ze śni Pan o mnie i o tym co robię, niestety nie dane było mi doczytać do konca Pańskiego tekstu jako że jest koszmarnie nudny i nic nie wnosi do niczego. Już mądrzejsi od Pana probowali mi dokuczyć uzywajac dlugich słow napredce znalezionych w słowniku ale musze Pana zmartwić, jakiekolwiek tego typu ekwilibrystyki językowe to jak rzucanie grochem o ściane. Ja Pana i pańskich kolegów /samozwańczych redaktorów ktorych zastepy próbuja sie dostac do jakiegokolwiek medium, nawet za darmo/ mam w nosie! Choc nie, wielka frajde sprawia mi bycie sprawcą pieczenia /zaczerwienienie ze swedzeniem/ waszych anusow. Naprawde, lepszego prezentu na Wigilie nie mogł Pan mi sprawic, dziekuje i zycze rychlego zaprzestania pisania bo zupelnie to Panu nie wychodzi!
ps. ciekawe to uzycie ukosnikow zamiast nawiasow, to jakas nowa moda ktora mnie nie obchodzi?
14:25
Również serdecznie Pana, Panie Piotrze pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt 🙂
13:42
ach, i pps: niestety za nic nie pamietam kiedy Panu pocisnalem w komentarzach. widzi Pan, nawet tak Pan nie dał rady zaistniec. [*] Warszawa
14:56
Panie Jacku, czy mógłby Pan dodać także do słowniczka słowo „anus”, ponieważ nie wiem, co to znaczy. Z góry dziękuję!
17:49
A to już proszę do moich oponentów. 😉
00:09
Pan Jacek Rojewski, człowiek który tak bardzo zainteresował się sprawą tak ironicznego portalu i całego zamieszania pt. pyta.pl właśnie ukazał swój rysopis próbując wykazać się umiejętnościami graniczącymi ze słowotwórstwem. Jako osoba która poznała osobiście całą ekipę, dochodzę do jednej konkluzji. Panicz rodu Rojewskich musi być osobą osamotnioną, której brak pomysłu na siebie. To smutne, ale tak odebrała go osoba która pierwszy raz czytała/słyszała jego słowa. Z racji pewności siebie „KOZY”, człowieka który jest „wrogiem, muszę przyznać że chyba jego twarz także nadaje się tylko do radia. Pozdrawiam serdecznie Jan Goliwąs
06:54
Na zakończenie chciałbym podziękować moim oponentom. Utwierdzili mnie swoimi komentarzami w poczuciu, że trzeba było /udolnie czy nieudolnie/ taki tekst napisać. W ramach wdzięczności chciałbym im zadedykować fragmenty z ostatniego wywiadu GW z Bohdanem Tomaszewskim.Na pytanie jak dziś się w radiu odnajduje, wielki nestor polskiego dziennikarstwa nie tylko sportowego odpowiedział:
„[…] to co dziś obserwuję budzi mój niepokój. Słowo systematycznie idzie w dół. Język się zawęża, wszyscy powtarzają te same zwroty: trzymać kciuki, strzelić w stopę, mieć z tyłu głowy. Współcześni komentatorzy nie czytają książek, nie rozwijają się.”
I drugi, który dedykuję szczególnie Kierownictwu Tok FM, które miało straceńczy pomysł wpuszczenia PTOK-a na antenę.
„Radio nie może zejść na psy, a w tym kierunku idzie. Język radiowy dostosowuje się do sposobu wyrażania się ulicy. Język w radiu powinien być wyjątkowy, ciągnąć ludzi w górę”
I wagi tych słów nie zmniejszy pytowa maniera zgodnie z którą Pan Bohdan byłby zapewne tylko „bystrym dziaduniem” – o ile by miał szczęście…
20:23
„Głupstwa można mówić, byle nie uroczystym tonem”. Fatalny artykuł, wątpię, żeby doczytanie go do końca cokolwiek zmieniło.
Pozdrawiam,
Natalia Roos
08:18
Powiedziałbym, że argumentacja polemiczna finezyjna jak humor PTOK-a. Naprawdę serdecznie dziękuję zwolennikom PTOK-a za wsparcie 🙂
21:26
pyta.pl to grupa inteligentnych facetów, którzy celnie pokazują stereotypy i obłudę poprawności politycznej.
Na pewno jest to cenniejsze niż totalnie debilne popisy osób typu abstrachuje, Wardęga czy Wapniak.