15 kwietnia 2012 14:57
Diabeł tkwi w szczegółach czyli Szlaku Polichromii Brzeskich sen zimowy Szlaku Polichromii Brzeskich sen zimowy Wiosna? Wbrew insynuacjom Wiesława Gołasa, który jako Dzięcioł łgał (i to jeszcze przez megafon), że zwiastunami wiosny są rzodkiewki – tak naprawdę w roli wiosnowieszczącej występują u nas tzw. brązowe przebiśniegi na trawnikach a na ulicach dawcy nerek na jednośladach. Ci ostatni szczególnie są uciążliwi, a w odróżnieniu od „kwiatków” nie są przedmiotem niczyjego zainteresowania, tzw. organów również. Na tyle jednak rozgłośnie ryczą silnikami, odkąd tylko mrozy zejdą a kra spłynie do morza (w zasadzie – gdy jest jeszcze w połowie drogi), że w weekendy nie daje się wysiedzieć w domu. Wyjścia pozostają w zasadzie trzy: a) zostawiając list pożegnalny (w moim przypadku – do szefa KDP Wrocław-Fabryczna) – popełnić seppuku; b) zakupić na bazarze […]
Czytaj więcej ›
14:41
12 marca bydgoska Opera Nova gościła Marylę Rodowicz z koncertem promującym nową płytę artystki – „Buty2”. Płyta powstała w oparciu o odnalezione teksty Agnieszki Osieckiej. Koncert poświęcony był pamięci Agnieszki Osieckiej, składał się głownie z piosenek, do których teksty napisała właśnie Ona. Jeśli Maryla Rodowicz – o nudzie nie może być mowy. Było więc bardzo energetycznie. Patrząc na kondycję artystki należy przestać się dziwić, że rząd chce podnieść wiek emerytalny. Być może Opera Nova nie jest idealnym miejscem na tego typu koncert – jakoś brakuje klimatu dla spontaniczności – ale za to nagłośnienie robi niesamowite wrażenie. Do tego niezwykłe stroje Maryli Rodowicz, oczywiście, koniecznie zmieniane kilka razy, to już klimat mamy nieziemski. A jeśli już o spontaniczności mowa… nie bywam często na koncertach, więc nie mam porównania, ale to, […]
Czytaj więcej ›
15 marca 2012 14:26
Na odtrutkę po całym sezonie transmisji oraz pożalsięboże-transmisji ze zmagań tytanów narciarskich tras biegowych – coś na ząb dla sport ten uprawiających tak dla siebie. Dla frajdy, zdrowia i zabawy. Bohaterowie tego reportażu z pewnością marzli w tłumie, który na jakuszyckich trasach dopingował Justynę Kowalczyk. To od święta. W dni powszednie biegają sami. Ba! Na tej samej trasie, na której męczyli się w tym roku zawodowcy. O Biegu Piastów wie cała Europa, o Biegu Izerskich jeszcze nie cała. Czas z tym skończyć! Czy warto? Przeczytajcie… Autor relacjonuje VII Bieg Retro towarzyszący XIII Biegowi Izerskiemu. Były kolejne, równie ekscytujące i na nich nie koniec. Warto więc za rok posmarować deski i udać się pod „Orle”. Jesteśmy więcej niż pewni, że publikowany poniżej reportaż będzie ku temu znakomitą zachętą. Wasz […]
Czytaj więcej ›
6 marca 2012 21:03
Zapraszaliśmy już naszych czytelników na wernisaż wystawy końcowej lubelskiego projektu „52 MGNIENIA” Dzisiaj natomiast zapraszamy do oglądania tejże wystawy, do czego z pewnością zachęcą wszystkich relacje naszych wysłanniczek – lublinianek Katarzyny Rymarz oraz Małgorzaty Wielgosz, a zilustrowane zdjęciami jednej z uczestniczek projektu, naszej stałej lubelskiej współpracowniczki Barbary Wilczyńskiej oraz Marcina Michałowskiego (z leżącej nieopodal Lublina Warszawy). Na wystawę najlepiej wybrać się niezwłocznie po przeczytaniu naszej relacji. Prosimy nie ociągać się, gdyż niecałe dwa tygodnie, w ciągu których będzie to możliwe rychło upłyną! Rzec by można – w okamgnieniu! Relacja Katarzyny Rymarz Jeszcze przez niecałe dwa tygodnie można oglądać ciekawą wystawę fotograficzną podsumowującą projekt „52 Mgnienia”. Wystawa w Wojewódzkim Ośrodku Kultury jest efektem eksperymentu fotograficznego, w którym, jak mówi Robert Pranagal, pomysłodawca i koordynator akcji, chodziło o ukazanie Lublina […]
Czytaj więcej ›
15 grudnia 2011 14:21
Studnička trzecia – Pečene koleno i inne pirohy Niby już Bańska Bystrzyca za nami daleko, a wciąż się tam wraca. Wchodzącego od południa na tamtejszy rynek, wita wysoki obelisk. Na jego czubku występuje arcylśniąca gwiazda, napisy jednoznacznie przypominają o wyzwalającej to przepiękne miasto Armii Czerwonej. Niby nic dziwnego – w końcu faktycznie miało to miejsce, ale od jakiegoś czasu w naszej części Europy liczba podobnych obiektów zdecydowanie zmalała. tendencja ta ominęła Słowację? Chyba tak. Występuje tu nadal dość sporo pomników, obelisków oraz tablic upamiętniających tamto wyzwolenie. Czyżby – jeszcze raz spytam – na Słowacji jeszcze się system nie zmienił mimo, że w euro tu się zarabia i płaci? A może Słowakom łatwiej pamiętać o tym, kto stąd kogo wypędził, jako że nie muszą zastanawiać się (jak wielu u nas […]
Czytaj więcej ›
15 listopada 2011 19:02
Studnička druga – Provokatívna Kati W żadnym zbiorze praw Murphy’ego nie występuje wytłumaczenie, a choćby zauważenie prostego faktu, iż jak by się daleko pod górę nie szło, to droga w dół, z górki, zawsze jest o połowę krótsza. O ile takie postawienie sprawy jeszcze w depresję nie wpędza, to kiedy zastosować wektor o zwrocie przeciwnym, okazuje się, że droga pod górę jest aż dwa (2!!!) razy dłuższa od tej w dół. I na samą myśl o tym nie sposób nie dostać zadyszki. Na Słowacji szczególnie. Na szczęście w zanadrzu turysty przewidującego występują kijki do Nordic Walking. Pomijając już nawet ich realne właściwości wspomagające, warto podkreślić walory terapeutyczne: osobnik zaopatrzony w nie również pod górę ma o połowę krócej. I nijak się to ma do Lavoisierowskiego (?) prawa […]
Czytaj więcej ›
16 października 2011 15:03
Tri studnički łez Górski turysta normalny będąc w Tatrach w różne dziwne miejsca przemieszcza się głównie samobieżnie. Rękami sobie pomagając, rakami się posiłkując, linami – z pewnością więcej zobaczy niż turysta górski nienormalny, znaczy taki z lękiem wysokości. No to po co tu jedzie? Diabli wiedzą. Nienormalny się samochodem porusza, wyciągiem… No, czasem jednak per pedes, ale z głową lękliwie odwróconą od przepaści. Za wiele taki nie zobaczy tak w ogóle, a już mowy nie ma o spostrzeżeniach i refleksjach, jakimi po powrocie do domu pyszni się „normalniak”. Kiedy wysokościowy lękliwiec w słowackie Tatry udaje się na marnych sześć dób – jest już kompletna tragedia. Tu się zatrzyma, tam podejrzy, tu posmakuje, tam nic dojrzeć nie zdoła i już musi wracać. Żal. I łzy rozpaczy kapią na kamienistą słowacką ziemię. […]
Czytaj więcej ›
15:01
RED.: Jazz Artus Festival odbył się jeszcze w wakacje, a już mamy połowę października. Co z tego, skoro główny bohater relacjonowanego poniżej koncertu, to „posiadacz” unikalnego scenicznego temperamentu – Krzesimir Dębski we własnej osobie. Jego muzyka jest jednym z niewielu powodów, dla których warto jednak pójść do kina na najnowsze dzieło Jerzego Hoffmana (patrz nasza recenzja). Zanim jednak do tego dojdzie, lepiej utonąć we łzach żalu, że się nie było na toruńskim koncercie opisanym poniżej… Krzesimira Dębskiego przypadki Koncerty w ramach piątego, toruńskiego Jazz Artus Festival (od 2 lipca do 12 sierpnia br.) były naprawdę różnorodne. Po Starszych Panach Trzech, Ani Dąbrowskiej, Waz Trio i Możdżerze, przyszedł czas na HeFi Quartet z gościnnym udziałem Krzesimira Dębskiego. Utwory, wykonywane podczas koncertu, pochodziły z albumu „Kinetyka”, wydanego w 2010 roku przez […]
Czytaj więcej ›
15:00
Jedziemy od granicy węgierskiej przez Maramuresz (Maramureș) ku rumuńskiej Bukowinie. Za Borsą droga zaczyna ostro wić się serpentynami pod górę. Telefon raz po łapie zasięg ukraińskich operatorów. W linii prostej do granicy jest ledwie kilka kilometrów. Tu zawsze było blisko do jakiejś granicy. Przed rozbiorami w rejonie szczytu Hnitessa (1759 m.) schodziły się granice Rzeczypospolitej, Węgier i Mołdawii; w okresie międzywojennym na szczycie Stog (1643 m.) zbiegały się granice Polski, Czechosłowacji i Rumunii. Widok zapiera momentami dech w piersiach. Na mapie Góry Marmaroskie mają kształt elipsy, której oś biegnie z południowego wschodu na północny zachód. Długość głównego grzbietu, stanowiącego granicę rumuńsko-ukraińską, wynosi 93 km., przy czym pod względem wysokości i długości dominują ramiona górskie odgałęziające się od niego na południe i zachód. Tam też znajdują się najwyższe szczyty: […]
Czytaj więcej ›
14:59
/pierwsza część „Bułgarskich impresji i ekspresji” -> tutaj/ Bułgarzy pozytywnie reagują na wiadomość, że jesteśmy z Polski. W Warnie reakcje są wręcz entuzjastyczne. Starszy pan opowiada nam po polsku o Wrocławiu, że „zerówka” jeździ dookoła miasta itp. Wszystko się zgadza – poza nazwami ulic, które zmieniono razem z ustrojem. W Stambule podchodzi do nas siwy Turek i zagaduje po polsku. Nie chce niczego sprzedawać, raczej namawia nas na przywożenie towaru tutaj i zacieśnianie przyjaźni polsko-tureckiej. Porównujemy tureckie i polskie salony optyczne. Sprzedawca podchodzi, opowiada o swoim biznesie, żonie z Ukrainy. Zaprasza na wieczór na kawę, ale niestety do tego czasu będziemy już w drodze do Bułgarii. Wracamy do Polski. Ucieka nam pociąg. Nie można się dogadać z kasjerką na katowickim dworcu, nie działa głośnik. Pierwszy sklep we Wrocławiu. […]
Czytaj więcej ›