Hobbes: „Nie było miejsca dla zwykłych ludzi”
Gordon Thomas
i Max Morgan-Witts
„Rejs Wyklętych”
tyt. oryg.: „Voyage of the damned”
tłum.: Krzysztof Kurek
Replika, 2010
W całym informacyjnym szumie na temat Holokaustu i historii Żydów w III Rzeszy, nie spotkałem się jeszcze z historią transatlantyku “St. Louis”, który wyruszył w rejs do krainy wolności w maju 1939 roku, mając na pokładzie 937 Żydów, obywateli III Rzeszy. I nic dziwnego, niniejsza pozycja, wydana w Polsce w 2010 miała swoją premierę w 1974 roku, a w 1976 na podstawie tej książki powstał film fabularny produkcji brytyjskiej z takimi aktorami jak Max von Sydow. Tutaj, też jakby, nic dziwnego, bo transatlantyk miał w zamyśle wyokrętować tych biednych ludzi docelowo w Nowym Jorku, a wrócił do III Rzeszy. Słaby temat dla Hollywood. Bardzo interesująca jest informacja, że nowojorskie archiwum HAPAG Lloyd zostało w 1941 roku zajęte przez FBI i zniszczone.
Maj 1939 to był już dosłownie ostatni dzwonek dla pozostałych na wolności i przy życiu Żydów, chcących ocalić jedno i drugie, aby uciec. Drogi ucieczki były różne – wszystkie kraje Europy, ale i dalej: Kenia, Australia, Singapur, Palestyna, Wenezuela, Meksyk. Tą najbardziej wymarzoną pozycją na liście uciekinierów były jednak Stany Zjednoczone.
“Rejs Wyklętych” nie jest powieścią historyczną, nie jest też relacją zdarzeń na podstawie dokumentów czy archiwów. Książka ta powstała na podstawie relacji bardzo nielicznych, pozostałych przy życiu uczestników tamtych wydarzeń. Tak, w 1972-1973 roku, kiedy autorzy zbierali materiały na pewno jeszcze było z kim rozmawiać. Przy czym o czasie postania tej pozycji nie ma ani słowa od redaktora wydania. Jest tylko informacja o angielskim wydaniu z 2009 roku.
Dopiero przypadkowo znalazłem informację o pierwszym oryginalnym wydaniu, w Internecie, przeglądając sobie portfolio Maxa von Sydowa (jednego z moich ulubionych autorów) i natrafiłem na film o takim samym tytule jak niniejsza pozycja. Brak takiej informacji uważam za istotny błąd. Czytelnik może zyskać błędne przeświadczenie, że uczestnicy tamtych wydarzeń dostąpili jakiegoś wyjątkowego błogosławieństwa długowieczności (niektórzy w 2009 roku mieliby ponad 100 lat!!).
Obaj autorzy wykonali mrówczą pracę rozmawiając z dostępnymi im uczestnikami rejsu. Musieli dokonać niekiedy dramatycznych wyborów odrzucając część relacji, zakłóconych różną propagandową fikcją czy też zwykłymi konfabulacjami wynikłymi z niepamięci. Wydaje się to nieuniknione, człowiek podlega jednak różnej propagandzie i oficjalnym wersjom wydarzeń oglądając, słuchając lub czytając tzw. codzienne wiadomości, a także ulegając swej retrospektywnej pamięci i osądom tamtych wydarzeń, mocno podlanych już informacjami nie tak za-przeszłymi, a bardziej teraźniejszymi w czasie przeprowadzania wywiadów przez autorów.
Tych 937 osób – mężczyzn, kobiet i dzieci opuszczało swoją ojczyznę płacąc hitlerowcom całym swoim majątkiem. Zezwolono im na rejs, biorąc za pewnik, że ani Kuba ani Stany Zjednoczone nie zechcą przyjąć tych ludzi. Tym sposobem propaganda Goebbelsa zyskała jasny przekaz dla świata – no patrzcie, nikt ich nie chce, no i co my mamy z nimi zrobić??… To jest główne nieszczęście tamtych ludzi – dano im nadzieję, z góry przekreśloną! Goebbels miał rację – nie pomógł ani Morgenthau, ani Cordell Hull.
W książce przeczytamy o różnych dramatycznych i strasznych sytuacjach, jakie te osoby przeszły w drodze na pokład statku. Dowiemy się też o pozytywnej roli i postawie moralnej jaką odznaczył się kapitan statku Gustaw Schroeder, który po prostu nie cierpiał nazistów.
Autorzy proponują czytelnikom przeżycie tego rejsu dzień po dniu – od 4 maja do 21 czerwca 1939 roku. Uzyskujemy tym sposobem bardzo wyrazisty i plastyczny obraz tej emocjonalnej i emocjonującej podróży, różnych sytuacji, nastrojów i wzajemnych relacji panujących na pokładzie przez cały rejs.
Za całą odpowiedzialnością mogę napisać, że dla czytelnika nie będzie to czas stracony.
Hobbes