Portfolio miesiąca: Barbara Wilczyńska

20 lutego 2011 11:0518 komentarzy

Barbara Wilczyńska – pasjonatka fotografii, jak sama mówi amatorka, ale jak widać w jej przypadku oznacza to jedynie dystans i świeżość spojrzenia przy w pełni profesjonalnych efektach. Zobaczcie zresztą Państwo sami i poznajcie bliżej jej osiągnięcia i samą Autorkę z którą dla Netkultury.pl rozmawia Anna Kolasińska.

 

 

 

AK: Fotografujesz zawodowo?

BW: Nie, pracuję w szkole specjalnej, zajmuję się sportem osób niepełnosprawnych umysłowo. Fotografuję tylko dla przyjemności, absolutnie amatorsko. W pracy o mojej pasji wiedzą tylko bliscy współpracownicy, a moich uczniów fotografuję jedynie w czasie imprez sportowych wyłącznie na użytek szkolny.

 

AK: Swoje prace wystawiałaś między innymi w styczniu ub. roku na „Dorocznej Wystawie Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego” i na połączonej z aukcją na rzecz powodzian wystawie zbiorowej „Młodzi Artyści – Sztukmistrze” (czerwiec 2010), w Janowcu nad Wisłą przy okazji wystawy „Popatrz, Poczuj, Pomyśl” odbyła się również aukcja, gdzie twoja praca „Kobieta z różową parasolką” pobiła rekord licytacji. Do tego można dodać choćby tegoroczną ekspozycję „Samotność” w Kazimierzu Dolnym(luty 2011), oraz – tu ciekawostka wystawę o tymże Kazimierzu pt.„Kazimierz po sezonie” (styczeń 2011), której byłaś jednocześnie uczestnikiem i współkomisarzem. I to jest amatorskie fotografowanie? Kiedy się jeszcze publikuje w miesięczniku FOTO i GW?

BW: To, co teraz robię, bardzo mnie interesuje, podnieca, bawi. Nowym doświadczeniem była organizacja wystawy poplenerowej. Rozmowy z autorami, wybór zdjęć tak, by wybrane prace wielu autorów komponowały się w integralną całość. No i wreszcie sam wernisaż, zadowolenie ludzi, wiszące fotografie na ścianach… to mnie niezwykle wciągnęło. Mamy oczywiście w planach kolejne wystawy, projekty, publikacje. Wystarczy to tylko zrealizować…(śmiech). Do tego zawodowstwo absolutnie nie jest potrzebne, wprowadzałoby pewien przymus, który zabijałby zabawę.

 AK: Dlaczego po raz pierwszy wzięłaś do ręki aparat? Ktoś cię namówił? Wewnętrzna potrzeba? Kiedy to było?

BW: Dwa lata temu pod wpływem impulsu kupiłam aparat i …odłożyłam go na pół roku. Samotne fotografowanie mnie nie zachwyciło. Przypadkiem odwiedził nas przyjaciel, zapalony fotograf. On nauczył mnie podstawowej obsługi aparatu, był pierwszym recenzentem moich zdjęć. Długo nie mógł mnie przekonać, że warto pokazać swoje prace       i uczyć się od lepszych. Będąc w Rzymie zrobiłam parę zdjęć, które zamieściłam na śląskim forum pasjonatów fotografii www.snapshots.pl . Komentarze uczestników były niezwykle profesjonalne i celne lecz delikatnie mówiąc wymagające niezwykłej pokory z mojej strony. Szybko zrozumiałam jak wiele muszę się nauczyć w ekspresowym tempie. Do tej pory ich zdanie cenię sobie bardzo wysoko. Następnym krokiem było pokazanie moich zdjęć na plfoto.com i  muszę przyznać, ze zrobiłam to z duszą na ramieniu.

AK: Masz w sobie żyłkę ryzyka, jak widzę…

BW: Raz się żyje. Przyznam się, że tego portalu się bałam, znając wiele opinii o tym, że takich naturszczyków jak ja, w znanej na forum Loży Szyderców łykają przy porannej kawie. Tymczasem nikt mnie nie „zjechał”! Oceny dostałam wysokie, ósemki i dziewiątki…

AK: A maksymalną jest dziesiątka?

BW: Tak, ale efekt był taki, że już bez strachu wstawiałam kolejne zdjęcia. A ploto.com traktuję jako portal społecznościowy dla fotografów. Tam poznałam wiele rewelacyjnych osób, niezwykle utalentowanych i pozytywnie zakręconych.

AK: Czy funkcjonowanie na portalach fotograficznych coś ci daje – nazwę to – warsztatowo? Lektura komentarzy pod publikowanymi zdjęciami często każe w to wątpić.

BW: Zdarza się, ze grupa ludzi znających się wirtualnie spotyka się w realu. Może to zaowocować wspólnymi warsztatami czy plenerami. Jeździłam m.in. do Raciborza, gdzie w murach przepięknej poniemieckiej winiarni koledzy z forum „SnapShots” zorganizowali warsztaty portretu. Innym razem „zaliczyłam” warsztaty z portretu studyjnego w Kędzierzynie Koźlu. Dowiedziałam się o VII Ulicznej Bitwie Fotograficznej w Gliwicach firmowanej przez Tomasza Tomaszewskiego, w której też wzięłam udział. Zdarzyło się też, że skomentowałam  kiedyś w Internecie zdjęcie lubelskiego Starego Miasta, autor tejże fotki w odpowiedzi napisał: „mamy wspólny plenerek, razem raźniej i bezpieczniej chodzić po tych zaułkach …”. Dzięki niemu trafiłam do Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego.

AK: Co zaowocowało…

BW: Można powiedzieć, że sukcesami i wzrostem opętania fotografią. LTF od wielu lat organizuje cykliczne konkursy na „Fotografię Miesiąca”. Pierwszy z tych konkursów na jaki tam trafiłam odbył się w październiku 2009r, temat – „Seniorzy Lublina”. Zdjęcie, które zgłosiłam ku mojemu ogromnemu zdumieniu zwyciężyło, później zostało też wybrane na Zdjęcie Roku 2009  Dostałam również nagrodę za „Debiut Roku 2009 w LTF” i zaproponowano mi przygotowanie debiutanckiej wystawy indywidualnej w maju 2010r.  link

AK: Podejrzanie łatwo ci to wszystko się układa…

BW: Mam w życiu dużo szczęścia, wielokrotnie spotykałam na swojej drodze niezwykłych ludzi, których osobowość, wiedza i charyzma, zmieniała utarty kierunek mojego życia. Zawsze okazywało się, że na lepsze.

AK: No, dobrze. Dlaczego Lublin? To miasto znałaś kiedyś tak, jak obecnie, kiedy snujesz się po nim z aparatem? Pstrykasz tutaj, bo najbliżej, czy najciekawiej, a może z przyczyn sentymentalnych?

BW: Początek mojego dorosłego życia spędziłam w Warszawie. Lublina prawie nie znałam bo własnego miasta zazwyczaj się nie zwiedza. Przyjmuje się je takim, jakie jest bez nadmiernego zainteresowania. Teraz, spacerując z aparatem, odkrywam Lublin zupełnie inny, poznaję wiele osób, które opowiadają mi takie historie, których nie znajdzie się w żadnych oficjalnych publikacjach. Kiedyś prawie wiekowy staruszek opowiadał mi niesamowite dzieje staromiejskich uliczek tak, jak on to zapamiętał mieszkając tam od urodzenia. Kobieta z XV-wiecznej kamienicy rozwiała moje zachwyty opowiadając o trudach codziennego życia w nieremontowanym, pozbawionym kanalizacji i wentylacji zabytkowym mieszkaniu. Jestem świadkiem wielu zmian, w odnowionych kamienicach powstają nie tylko restauracje ale i galerie, kawiarnie literackie. Cieszy mnie, że młodzi ludzie coraz częściej wprowadzają się na Stare Miasto mówiąc, że ma duszę. Te wszystkie obrazy i nakładające się na nie historie ludzi przeplatają się ze sobą tworząc jedną całość tkanki miasta.

AK: Gdyby nie Lublin, to co byś fotografowała?

BW: Oczywiście, to nie musi być Lublin, uwielbiam wszelkie stare mury: fabryki i małe miasteczka położone daleko od głównych szlaków turystycznych. Od kilkunastu lat jeżdżąc bocznymi drogami, zwiedzam kolejne regiony ukochanych Włoch, od niedawna już z aparatem. W Polsce moją wielką miłością ostatnio stał się Śląsk obfitujący w ulubione plenery i  mam cichą nadzieję często tam wracać.

AK: Czym jest dla ciebie fotografowanie? Dokumentacja, rejestracja wrażeń? Odwzorowanie rzeczywistości, czy kreacja jej innego oblicza?

BW: Mistrz Robert Bresson powiedział: „Fotografując staraj się pokazać to, czego bez ciebie, nikt by nie zobaczył.” Można pokazać każdą rzecz w różny sposób, zawsze będzie to subiektywne, zawsze będzie zawarta w tym cząstka mnie, moje spojrzenie. Mogę tylko mieć nadzieję, że komuś się spodoba, kogoś zainteresuje, ktoś się nad tym przez moment zatrzyma.

AK: Krzysztof anin Kuzko wieloletni prezes LTF-u i Komisarz jednej z twoich wystaw napisał: „strofami poezji Basia potrafi zinterpretować niemal każdą fotografię!” jak to należy rozumieć?

BW: Krzysztof to człowiek z ogromną wiedzą, niezwykle kreatywny, umie sprawiać, że ludzie, delikatnie przez niego nakierowani, potrafią iść swoją drogą w fotografii. Zauważył, że w duszy jestem humanistką … i obrazy, które zatrzymuję czy to cyfrowo, czy też na klisz,y często kojarzą mi się z urywkami wierszy…

AK: Kto ci nosi statyw i jak sobie z tym radzi?

BW: Ooo! To jest problem. Nie lubię używać statywu bo mnie ogranicza, ale zawsze wożę go ze sobą w bagażniku. Jeśli już muszę go ze sobą zabrać, to staram się żeby był ze mną mój mąż… On sobie dużo lepiej radzi z jego ciężarem…

rozmawiała Anna Kolasińska

     Z ostatniej chwili 19.02.2011 o 17.00 odbył się wernisaż Dorocznej Wystawy Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego /Lublin, sale IBB Grandu Hotelu Lublinianka, ul. Krakowskie Przedmieście 56/ – na tej wystawie prezentowane są również prace B. Wilczyńskiej. Netkultura trzyma kciuki za sukces wystawy.

———————————————

Zapraszamy do obejrzenia całego portfolio Barbary Wilczyńskiej na profilu netkultury.pl na flickr.com – portfolio

Wszystkie zdjęcia stanowią własność Autorki i umieszczone są na stronie Netkultury na zasadzie licencji niewyłącznej. ©Barbara Wilczyńska 2011. Wszelkie prawa zastrzeżone.

 

 

 

Tags:

18 komentarzy

  • Zaczarowany ten Lublin. Gratulację dla autorki.

    • Jak się okazuje – można dobrze fotografowac i jeszcze mówić o tym z sensem. Dobre. lepsze portofolio niż poprzednie. Formuła rozmowy z autorem sensowniejsza niż sucha notka, jak poprzednio.
      A zdjęcia takie, że aż się nogami przebira, żeby do Lublina jechac. mam pytanie do pani Wilczyńskiej: o zdjęcie Żyda mi chodzi – to taki rysunek na ścianie kamienicy czy montaż jakiś?

  • Barbara Wilczyńska

    Miło mi, że te kilka zdjęć Lublina zainteresowało..:)Oczywiście miasto i Stare Miasto jest dużo ciekawsze niż na fotografiach. Żyje muzyką i młodością…w końcu Lublin to miasto uniwersyteckie..) Jest bardzo gościnne, tak jak gościnni są ludzie na wschodzie.
    Jeżeli chodzi o zdjęcie z Żydem… był to ubiegłoroczny projekt – na wielu kamienicach pojawiły się naklejone postacie przedstawiające Żydów. Ma to związek z tym, że historia miasta jest ściśle powiązana z istniejącą od XIV wieku wokół Starego Miasta dzielnicą żydowską, zburzoną niemal całkowicie przez Niemców w latach 1942-43.
    Ale o historii można by godzinami…:)))
    pozdrawiam BW

  • Lublin kusi zakątkami. Gdyby jeszcze trochę pieniędzy unijnych potrafił wycisnąć, bo ściany smutne w tych zakątkach

  • Świetne portfolio, ja uwielbiam fotografię krajobrazowo-architektoniczną i wszelkie szerokokątności i pooglądać, i samemu pstryknąć. Tyle już wiem o fotografii, że talent trzeba mieć, żeby zdjęcia „opowiadały”. A tu tyle opowieści słychać…

  • @majka – nie wiem, czy to cię pocieszy w jakikolwiek sposób, ael taki Wrocłąw, słynący z piaru, całej pary w gwizdek, solidnego prezia i sporej biegłości w wyciąganiu forsy z brukselskiej kieszeni też ma sporo „fotogenicznych” kuszących zakątków, po któych strach chodzić, bo jakas cegła spaśc może na głowę. Jeszcze w latach 90-tych 20 metrów od rynku straszyła kamienica nie tknięta ręka remontowca od końca II wojny. I dzisiaj by się podobnych miejsc sporo znalazło (trochę dalej od rynku, ale nieoniecznie). Pocieszyłem?:)

    @ pani fotograf BW;)
    niesamowity ten pomysł z naklejaniem wizerunków na murach… Generalnie mnie odrzucają podobne hepeningi, ale ten jakoś nie. Wolę to, niż akcję „tęsknię do ciebie, Żydzie” która narobiła chyba więcej złego, niż dobrego. Tu bez wrzasku Lublin też zatęsknił, i chyba wymowniej. mam pytanie jednak: napis na murze widniejący tuż obok starozakonnej sylwetki. Był przed naklejeniem jej, pojawił się się potem? Jeśli to drugie, to jako odpowiedź czy „bezinteresownie”?

  • Barbara Wilczynska

    No cóż… kontrowersyjny napis to twórczość młodych ludzi, zamieszkujących pobliskie kamienice zamienione w czasach PRL-u na mieszkania socjalne o niskim standardzie. Sam budynek ma niezwykle ciekawą historię: był budowany przez Trynitarzy jako klasztor i kościół,który miał być trójnawową bazyliką … nie dokończoną budowlę kupił bogaty fryzjer i przebudował na klasycystyczną kamienicę mieszkalną. Niedługo po jego śmierci kupiły ją kolejno trzy rodziny żydowskie. Stąd naklejony wizerunek Żyda na murach. /podwórko tej ogromnej kamienicy jest na zdjęciu, gdzie dwoje młodych ludzi żongluje w bramie piłeczkami/
    BW

    • Napis – takich u nas nie brakuje, choć chyba powinny zastanawiać, że adresatów podobnych apeli prawie brak, a się apeluje. „Ciekawe”, co by się działo gdybyśmy Żydów mieli na przedwojenną skalę, murzynów i Arabów jak np. we Francji…
      Faktycznie ciekawa historia kamienicy. Mieszkać to bym w niej raczej nie chciał:) Swoją drogą bardzo filmowe to podwórko – prosto jak z planu pierwszych odcinków Dyzmy czy innego dra Murka.’:)
      A jak się wernisaż udał?

      • Barbara Wilczyńska

        A dziękuję …wernisaż udał się się znakomicie…dużą rolę odegrały piękne wnętrza zabytkowego hotelu Lublinianka..:)

        • Coś mam jakies takie dziwne przeczucie, że jak te wnętrza „ozdobiły” wernisaż, a wernisaż równie ozdobił wnętrza – w każdym razie gratulacje:) [dla koleżanek i kolegów również].

  • czarno-biała fotografia
    to mnie urzeka..
    i wcale świat nie bywa wtedy szary

  • Podobaja mi sie obrazy, ktore Pani prezentuje i pasja, z jaka opowiada o swoim miescie! Ciekawa jestem dalszych historii zakletych w tych fotografiach.

    • Barbara Wilczynska

      Historia czasami miesza się z legendami, ciekawe są dzieje tzw. Domu Kata, gdzie obecnie znajduje sie kawiarnia „Czarna Inez”…działo się to w 1593r. Kat lubelski mimo, że skryty i małomówny – doskonale wykonywał swoją pracę, w nagrodę otrzymał dom przy ul.Rybnej9. Dom był duży a Kat był samotny … założył więc Dom Uciech. Pracowały tam kobiety z różnych stron świata. Pewnego razu przybyła piękna, czarnowłosa kobieta – Czarna Inez. Była piękna i niewzruszona. Złamała wiele męskich serc, kiedy tańczyła – świat zdawał się nie istnieć… przestał istnieć także dla Kata. Prosił i błagał o miłość..ale ona pozostawała niewzruszona. Pewnej nocy odrzucony i wzgardzony odebrał życie tej, która nie chciała tańczyć tylko dla niego. Długo błądził ulicami, mówiono, ze oszalał. Pewnego dnia wołając Inez wybiegł i więcej nie wrócił… Podobno raz w miesiącu można spotkać tę parę spacerującą po ul. Rybnej..:)/leg. z materiałów Kawiarni/

  • Lubię lubelskie klimaty – tutaj dobrze oddane

  • Gratuluję kapitalnych fotografii…. kot na stole dla mnie po prostu boski 🙂 od dawna zachwycam się Twoimi fotkami na plfoto. CocaCola, pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Marcin Kozubowski

    Przeczytałem z zaintresowaniem, pozdrowienia 🙂

  • Nie dośc, że piękne zdjęcia to jeszcze przesympatyczna Autorka z dużym poczuciem humoru. Pozdrawiam 🙂

    • Barbara Wilczynska - cocacola

      Dawno nie zaglądałam a tu taka niespodzianka… dziękuje pięknie za ciepłe słowa…i pozdrawiam serdecznie ..:)

Zostaw odpowiedź