Posty otagowane: "felieton"

Janusz St. Andrasz: Ekskrólowie i skarby „Pana Pięć Procent”.

15 kwietnia 2012 15:052 komentarze
Janusz St. Andrasz: Ekskrólowie i skarby „Pana Pięć Procent”.

Jednym z mało znanych, chociaż przecież przez nikogo nie skrywanych klejnotów lizbońskich, jest niewątpliwie Muzeum Gulbenkiana. Cóż to za muzeum i skąd to, wybitnie nie-portugalskie nazwisko w jego nazwie? Aby zrozumieć dobrze, jak doszło do powstania jednego z mniejszych, ale jednocześnie i najciekawszych muzeów w Europie, powinniśmy przyjrzeć się bliżej temu, co działo się w Portugalii podczas drugiej wojny światowej i bezpośrednio po niej. Przenieśmy się więc na początek do czasów drugiej wojny światowej. Europa jest nieomalże bez reszty ogarnięta gorączką wojny, podzielona na dwa wrogie sobie obozy. Portugalia jest jedną z nielicznych wysepek spokoju na naszym kontynencie. Spokój to oczywiście względny i pozorny – wywiady aliantów z jednej i nazistów z drugiej, prowadzą pomiędzy sobą prawdziwe wojny podjazdowe. Oprócz Lizbony, głównym miejscem tych wywiadowczych potyczek były nadmorskie kurorty Cascais […]

Czytaj więcej ›

Rafał Klan: Miasto podskórne albo rondo bez nazwy – cz.1

Rafał Klan: Miasto podskórne albo rondo bez nazwy  – cz.1

      Kiedy budowano pierwsze rondo w moim szesnastotysięcznym miasteczku, to ulica, na której mieszkałem, przez okres wakacji była zamknięta na cztery spusty. Wychodziło się wtedy na balkon, odgłosy samochodów pozostawały dalekim wspomnieniem, siadało się na fotel (bujany, jeżeli oczywiście było się szczęśliwym posiadaczem fotela) i czytało się jakąś lokalną prasę (lub więcej niż lokalną) np. o takim Bronisławie Geremku. W lokalnej – że ojciec Geremka w 1945 roku przyjechał do Wschowy wraz z rodziną i że tutaj Bronisław zdał małą maturę, a w 1948 roku Wschowę opuścił, a potem po 50 latach znowu do Wschowy przyjechał. Że o Bronisławie Geremku wtedy się czytało, to nic dziwnego, bo rzecz działa się w 2008 roku. A przecież co niektórzy na pewno kojarzą –  w lipcu 2008 roku Geremek tragicznie zginął w wypadku […]

Czytaj więcej ›

Jacek Toczkowski: Tamara, jej mężczyźni i ja

15 marca 2012 14:292 komentarze
Jacek Toczkowski: Tamara, jej mężczyźni i ja

Zacznę od tego, że uwielbiam wszystko co brytyjskie. Nie, nie oczywiście, nie wszystko co brytyjskie w ogóle. A nawet i w szczególe pewnie też nie wszystko. Wszak Zjednoczonego Królestwa nie znam praktycznie wcale i udało mi się jakoś nie postawić tam jeszcze mojej słowiańskiej nogi. Zaglądam tam  pośrednio przez  moich bliskich, których los tam swoim zrządzeniem rzucił. Ba, szczycę się nawet koleżeństwem z dwoma niezwykle sympatycznymi Britiszami /Hi Tony, hi Nick!/ którzy te rzucone przez los bliskie mi osoby /przedstawicielki płci żeńskiej zresztą/ złapali i trzymają jako te skarby najdroższe /i nie ma się co im dziwić, mówię Wam/.  Ale to już zupełnie inna historia. Wracając jednak do tematu. Mimo, że moja wiedza ogólnobrytyjska jest mocno powierzchowna, lubię z tego co brytyjskie całkiem sporo i mam absolutną pewność, że się […]

Czytaj więcej ›

Michał Zięba: Czarne toto… ja je lubię…

Michał Zięba: Czarne toto… ja je lubię…

Któż nie słyszał piosenki śpiewanej przez Wojciecha Młynarskiego Lubię wrony: Los im dolę zgotował nielekką: Cienką gałąź i marne poletko, Czarne toto i w ziemi się dłubie – a ja je lubię… Gdy rozdziawią dziób – wiedzą dokładnie, że ich głosy brzmią raczej nieładnie, Lecz nie wstydzą się i nie tłumaczą, że brzydko kraczą…          No, cóż…Właściwie nasza wiedza o tych ptakach ogranicza się do tych kilku wersów piosenki, które przytoczyłem. Nic prawie nie wiemy o tych „brzydactwach”, które coraz częściej mieszkają w pobliżu naszych domów i bezczelnie panoszą się na miejskich śmietnikach. Ba! Mało kto wie jak odróżnić wronę od gawrona.      Wrona, to średniej wielkości ptak z rodziny krukowatych, zasadniczo wędrowny, coraz jednak częściej osiadły już w miastach. Występuje w północnej i wschodniej Europie, w Środkowej (głównie w […]

Czytaj więcej ›

Jolanta Sztejka: Apetyt na pocztowy tort

Jolanta Sztejka: Apetyt na pocztowy tort

     Rynek usług pocztowych w Polsce rozwija się dość prężnie. Operatorzy dwoją i się i troją, aby po otwarciu rynku (1 stycznia 2013 roku) uszczknąć jak najwięcej z pocztowego tortu. A na czym to otwarcie rynku ma polegać?      Obecnie art. 47 ustawy Prawo Pocztowe gwarantuje Poczcie Polskiej jako operatorowi publicznemu wyłączność na doręczanie przesyłek o wadze do 50 g. Wprawdzie inny operator pocztowy, nie będący operatorem publicznym może przyjąć przesyłkę z obszaru zastrzeżonego dla Poczty Polskiej, ale za wyższą opłatą. Więc chcąc nie chcąc wydawałoby się, że Poczcie ten „monopol” służy. Jak jest naprawdę, wiedzą najlepiej decydenci operatora publicznego, którzy dysponują informacjami na temat rentowności placówek czy doręczania na terenach wiejskich. I tu zastanawia fakt, że InPost rozliczenia PIT wysyłał swoim pracownikom za pośrednictwem Poczty Polskiej.       Jak mniemam, […]

Czytaj więcej ›

MiKasa: Kocham cię, wiosko!

MiKasa: Kocham cię, wiosko!

      Przyjęło się uważać (czy słusznie?) że transmisje są nie tylko po to, żeby informować. Powinny też zarażać widzów emocjami, ekscytacją, euforią ewentualnie. Bywa jednak, że zamiast tego budzą ciągoty (trwajmy przy literze „e”) eskapistyczne. To akurat niespecjalnie ucieszyłoby reklamodawców, jednak telewidz-kibic to dziwak. On nawet, choćby ekstremalnie dyszał przemożną, a nabytą, żądzą mordu na telewizji karmiącej go niestrawną papką, to i tak zasiądzie następnym razem. Bo transmisja jest jak codzienna gazeta – albo się ją czyta teraz, albo nigdy. Kibic może fonię wyłączy i „dubbing” puści z radia, ale zasiądzie. Może też (jeśli to możliwe) – zmieni kanał. A który to spośród tychże kanałów, ach który z nich najsilniejszy rodzi w kibicu eskapizm?       Każdy fan koszykówki pamięta, jak kiedyś profesjonaliści z Woronicza skończyli  na kilkadziesiąt sekund przed końcowym […]

Czytaj więcej ›

Z-M-P: www.ukamienuj.pl

15 lutego 2012 11:5825 komentarzy
/rys. Magdalena Jemielity/

Prawo jest. Należę do jednego z pierwszych roczników objętych nauczaniem Wiedzy o Społeczeństwie. Moja edukacja w zakresie WoS, rozpoczęta w podstawówce, tempa nabrała w liceum, gdzie pani profesor z uporem godnym naprawdę dobrych spraw wymagała od nas wiedzy o zasadach funkcjonowania wszystkich wielkich, dużych i mniejszych instytucji państwowych oraz ich aktualnym składzie osobowym. Tekst konstytucji musieliśmy nie tylko znać w zasadzie na pamięć, lecz również rozumieć, jak litera naszej ustawy zasadniczej reguluje zakres działania władzy ustawodawczej, wykonawczej i – zwłaszcza – sądowniczej RP. Dlatego „zwłaszcza”, że po maturze spora część moich koleżanek wybierała się na prawo i kierunki pokrewne. Najwyraźniej pani profesor doszła do wniosku, że im mocniej uświadomi im, w jakie bagno się pakują, tym więcej duszyczek zdoła uratować. Straszyła nas zatem apelacjami i kasacjami. Przerażała zawiłą mozolnością procesu […]

Czytaj więcej ›

Janusz St. Andrasz: Sardynka, rybka nieduża.

źródło: Wikipedia/fot. Citron

Zapiski z roku 1552 podają, iż w Lizbonie, w miejscu znajdującym się nieopodal dzisiejszej hali targowej Ribeira, ówcześnie noszącym (przewrotną) nazwę Malcozinhado (dosłownie: źle ugotowane), mieściło się „10 budek, w których nieprzerwanie pracowali mężczyźni i kobiety, grillując sardynki”. Już wcześniej znanym miłośnikiem sardynek był król Jan II (1455 – 1495 r.). Uważał on, iż jest ich dużo, są smaczne i nie kosztują wiele. Cóż za praktyczne podejście do życia kogoś, kto z pewnością nie narzekał na brak funduszy. Swoją drogą szkoda, że poznał się na sardynkach a odrzucił projekt morskiej wyprawy przedstawiony mu przez pewnego pana, zwanego Kolumbem… Wracając jednak do sardynek – ich sprzedawcy i sprzedawczynie, zwani frigideiros (patelniarze?), byli charakterystycznym elementem lizbońskiego krajobrazu. Zostali uwiecznieni na wielu obrazach i doskonale opisani w portugalskiej literaturze. Jak wyglądały te prototypu […]

Czytaj więcej ›

Rafał Klan: Byłem z prezesem koła Młodzieży Wszechpolskiej (2)

/rys. Katarzyna Rymarz/

      Po wpisie na blogu, relacjonującym pierwszą rozmowę z Michałem, mój serdeczny przyjaciel, wyszukał w sieci dwa zdjęcia z koncertów, organizowanych przez Młodzież Wszechpolską w Lesznie, a więc za czasów prezesury Michała. Jedno zdjęcie zarejestrowano podczas koncertu z 2001 roku (1), drugie rok później (2). Na jednym mężczyźni w geście wyciągniętej ręki, zaciskają pięść, na drugim  przed sceną na rynku w Lesznie, Wojciech Wierzejski brata się z półnagimi uczestnikami koncertu.      Zdjęcia pierwotnie opublikowano na stronie internetowej Młodzieży Wszechpolskiej, potem ponoć je zdjęto – tak informuje przynajmniej Gazeta Wyborcza. Wyborcza publikuje zdjęcia pięć lat po pierwszym koncercie, w tym czasie króluje w Polsce PiS, LPR i Samoobrona.      Powstaje więc mały kwas, bo na zdjęciu co najmniej jeden uczestnik rzeczywiście wyciąga rękę w geście sieg-heil. W rozmowie ze mną, Michał […]

Czytaj więcej ›

Jolanta Sztejka: O dążeniu do szczęścia słów kilka

/rys. Magdalena Skiba/

      O tym, że warto mieć marzenia, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Rzecz w tym, co w tych marzeniach umieścimy. Można marzyć o rzeczach, które mają szanse się spełnić, czasem przy odrobinie szczęścia… albo gdy się o to bardzo postaramy, jak np. podróż do ciepłych krajów albo nowy samochód. Wielu osobom marzenia kojarzą się z czymś tak nieosiągalnym, nieodstępnym, że bujają w obłokach wiele wyżej i w sferze ich marzeń jest lot w kosmos, albo podróż dookoła świata… te możliwe do osiągnięcia cele, zwą zazwyczaj życzeniami…        Ja wolę marzyć ostrożnie, o czymś, co może mieć jakąś szansę na spełnienie, a lot w kosmos, zdobycie Mont Everest itp. to już dla mnie nie marzenia, a bujanie w obłokach. Można jednak wysnuć tezę, że obojętnie czy mamy życzenia, marzenia, czy bujamy […]

Czytaj więcej ›