Honor spożywczy w domu rozpusty, czyli Redakcja sięga po Wilqa.
Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz
Wilq Superbohater nr 19
„Honor spożywczy w domu rozpusty”
Wydawnictwo BM Vision
Grudzień 2013
40 stron
Wilq – zdecydowanie najbardziej wk…, no powiedzmy, że wkurzony superbohater na świecie. Wiecznie skrzywiony, sfrustrowany i rozdrażniony. Nieustraszony obrońca Opola. Zgodnie z oficjalną charakterystyką /za www.wilq.pl/ Wilq „mieszka na 5 piętrze bloku na osiedlu ZWM. Jego znak to rzuff na klacie. Jego moce to umiejętność latania i takie tam różne. Interesuje się ekonomią, językiem japońskim i muzyką gitarową. Jest skwaszonym samotnikiem, pracuje w agencji reklamowej i nieźle gra w Quake III arena”.
Wilq pojawia się na kartach serii komiksowych albumów stworzonej przez Bartosza i Tomasza Minkiewiczów już od ponad dziesięciu lat, chociaż narodził się jeszcze w szkolnych zeszytach autorów w latach dziewięćdziesiątych, a na półki księgarskie wędrował poprzez legendarne komiksowe czasopismo „Produkt”. I przez ten czas nieustająco ratuje świat, choć nie jest to świat zbyt rozległy. W czasie kilkunastu lat swej działalności Wilq et consortes zawędrowali poza Opole ledwie kilkukrotnie. Umiejscowienie miejsca akcji w Opolu to świadomy wybór autorów i jeden z ich co najmniej kilku świetnych pomysłów stojących za sukcesem Wilqa. W rozmowie z Aleją Komiksu Bartosz Minkiewicz wspomina:
„Opole jest mniejsze i to mi bardziej pasowało do takiej koncepcji kontrastu. To znaczy, świat superbohatera kojarzy się z reguły z jakimiś ogromnymi metropoliami – amerykańskimi bądź też wymyślonymi. Zależało mi na kontraście, żeby superbohatera zestawić z czymś takim przyziemnym, prozaicznym. Wykorzystać to zderzenie jako taką pożywkę dla humoru, czyli zestawić supermoce, superzagrożenia ze zwykłym miejscem, takim jakim jest Opole, ze zwykłymi budynkami, osiedlem, kioskiem, psem jamnikiem, koszem na śmieci. Im większy kontrast, tym lepiej, tym to się wydaje bardziej dziwacznie i jakby odsłania ten absurd superbohaterski.”
Nic dodać nic ująć. Opole z komiksu Minkiewiczów to istne siedlisko katastrof i bezprawia – potworów, szalonych naukowców i innej maści złoczyńców. Lokalny, prowincjonalny koloryt, mikroświat opolskiego blokowiska, niemieckie resentymenty, wszystko to mocno nasiąknięte popeerelowską popkulturą – to czyni z Opola, miasta średniej wielkości, znacznie lepsze miejsce na dowcip i granie absurdem, niż rozkwitające duże metropolie. Łatwiej w tej lokalności osadzić też frustrację Wilqa. Wilq bowiem składa się z samej frustracji, co zresztą powoduje, że niektórzy recenzenci dopatrują się w Wilq postaci wręcz alegorycznej. Jak pisał Wojciech Orliński przy okazji pierwszego albumowego wydania Wilqa:
„Poza wulgarnym humorem komiksy o Wilqu mają moim zdaniem głębsze znaczenie. Socjolodzy opisujący stan polskiego społeczeństwa lat 90. zwracają uwagę na paradoks rozziewu między oceną obiektywną a subiektywną – obiektywnie wiedzie nam się coraz lepiej, subiektywnie jesteśmy sfrustrowani i wściekli niczym Wilq. Lata 90. to może najlepsza polska dekada nie tylko XX wieku, ale ostatnich kilkuset lat – no, ale kto się odważy powiedzieć to głośno na polskiej ulicy?
Ta frustracja jednoczy wszystkie grupy społeczne. Kto nie ma pracy – jest wściekły, że jest bezrobotny, ale kto ją ma – jest wściekły, że nie ma na nic czasu. Samotni rozpaczają nad brakiem bliskiej osoby, a członkowie rodzin narzekają na ograniczenie wolności.”
Trudno powiedzieć czy jest to diagnoza trafna. Jeszcze trudniej, czy dzisiaj aktualna. Bo też Wilq sprawia oceniającym poważne trudności. Co jest kolejnym jego atutem. Być może zanadto staramy się wprzęgnąć popkulturowe ikony, komiksowe obrazoburstwo, polityczną niepoprawność w coś więcej niż zwykła zabawa. Pisze o tym w kontekście Wilqa Agata Sierbińska. Choć pewnie ten sam problem mamy z South Parkiem i innymi podobnymi produkcjami. Jednak jeśli nawet Wilq byłby głównie rozrywkową wariacją na temat istniejącej rzeczywistości, a nie próbą walki z nią, nie obniżałoby to jego wartości. Być może potrzebna jest również refleksja nad tym, że niektórych naszych uprzedzeń, stereotypów, zaściankowości, ksenofobii, seksizmu nie pozbędziemy się tak prędko i zbyt łatwo nie odrzucimy – stanowią bowiem część naszej tożsamości. /Nieodparcie pojawia się odniesienie do Świata według Kiepskich, który to serial jest zarówno satyrą ośmieszającą nasze przywary, jak i bezpretensjonalnym ich wykorzystaniem po to, by widza bawić./
Najtrafniej ujmuje to Agata Sierbińska:
„Wilqowy żart nie polega zatem na wskazaniu na stereotypy, ale raczej na kpinie z postawy, która zakłada, że jeżeli dowiedziemy, że stereotypy istnieją, a następnie je napiętnujemy, to ostatecznie znikną (właśnie tak komentuje Wilq skuteczność poprawności politycznej). Tymczasem, schematy myślowe są jak wilqowi superłotrzy – nieustannie pączkują, by ukazać się w (wydawałoby się) całkowicie spokojnych miejscach (na przykład na opolskim osiedlu ZWM, w kiosku, w supermarkecie, czy na wyspie Bolko).
I choć Wilq narysowany jest (dosłownie i w przenośni) grubą kreską, to w istocie skonstruowany jest z tego rodzaju subtelnych różnic.”
i dalej
„Wilq nie pyta bowiem o Polskę, a co najwyżej o-polskie, a kwaśność tego żartu przystaje dobrze do tego, jak bardzo skwaśniałym superbohaterem jest sam Wilq. Pod salwami śmiechu, które wywołuje komiks Minkiewiczów, kryje się bowiem, jak sądzę, postawione (prawie) serio pytanie o to, kim stałby się superbohater (rozumiany jako pewien konstrukt kulturowy), gdyby przypadkiem wylądował tutaj. Przy czym „tutaj” nie oznacza (inaczej, niż zdaje się sugerować Pawłowski) wielkich narracji, które budowane są na trasie Pałac Prezydencki-Belweder (tam Wilq się nie zapuszcza); „tutaj” nie jest także Polską konstruowaną przez politykę historyczną, czy przekazy medialne. Jest za to polską codziennością, złożoną z języków, schematów myślowych, powtarzalnych czynności, zwyczajów, przyzwyczajeń etc., w której superbohater, przybywający z innego miejsca, fermentuje, zamieniając się we frustrata.”
Być może więc przyjdzie nam przyznać, że Wilq jest po prostu politycznie niepoprawny. I już. Chociaż, jak wspomnieliśmy z Wilqiem nigdy nic do końca nie wiadomo…
Wiadomo natomiast na pewno, że cykl o Wilqu jest zabawny. Skrzy się absurdem i humorem. Arcydosadnym, co prawda, ale błyskotliwym i inteligentnym. Również jeśli chodzi o język, który w dużej części składa się z niebywale kreatywnie skomponowanych wulgaryzmów. Ale to też nie jest takie proste. Język w komiksie Minkiewiczów jest i narzędziem, i przedmiotem opisu. Powołując się znowu na Agatę Sierbińską –” Wilq faktycznie cały jest frustracją, ale ta frustracja kumuluje się w języku. A jeżeli komiks Minkiewiczów jest satyrą, to jej przedmiotem jest właśnie język (a nawet języki), który jest w nas „wdrukowany” i poprzedza nie tylko doświadczenie, ale i racjonalną analizę.”
Przyznajmy, że sama refleksja nad tym, że język nie tylko opisuje rzeczywistość zastaną i skrzeczącą, ale ją, nawet wbrew nam samym kreuje i wzmacnia, jest w polskich warunkach całkiem poważną wartością. I to jest chyba jeden z najlepszych kluczy do Wilqa.
Wydaje się, że takie wprowadzenie do lektury Wilqa będzie dla wilqowych debiutantów wystarczające, by z uniwersum wilqowym oswoić ich na tyle, by weszli w nie bez poznawczego szoku. Szczegółowe informacje, charakterystyki głównych bohaterów komiksu, opis lokacji itd., Czytelnicy znajdą na oficjalnej stronie Wilqa .
My natomiast przechodzimy do albumu nr 19. „Honor spożywczy w domu rozpusty” rozpoczyna bezpośrednio nawiązująca do tytułu całości historia „Burdello bum bum”. A tam bohaterowie grają w Pro Evolution Soccer, poznajemy nieskomplikowane reguły honoru spożywczo-biurowego, a także z okazji Dnia Kobiet udają się do burdelu nad restauracją „Czardasz” na ul. Ozimskiej, by koniec końców uratować jego pensjonariuszki przed Robotem-Pteranodonem. Kolejna z dłuższych historyjek to „Lot nad aryjskim gniazdem”, chyba najbardziej humorystycznie brawurowa – dowiemy się z niej m.in. dlaczego w opolskiej filharmonii faszyści-melomani wznoszą okrzyki na cześć… Agnieszki Holland.
Poza tym poznajemy nietypowy sposób na negocjacje /”Negocjator 2″/, śledzimy losy ekologicznego zamachu na Wilqa i poznajemy jego stosunek do Matki Natury /”Pieszczoty w śpiworze”/ oraz kulisy tłumienia nagiego protestu przed siedzibą Opolskiego Związku Filmowego /”Protest”/. W historyjce „Ten magiczny czar pacyfizmu” zetkniemy się natomiast z mentalnym przeciwieństwem Wilqa jakim jest, stanowiący superbohaterską konkurencję Człowiek-Wulgaryzm z Wielunia. Album kończą dwie przygody- kosmiczna „W kosmosie nikt nie będzie siedział i wysłuchiwał twoich poj…ych krzyków” i morska „Wilq i jego jedyna przygoda, czyli rzeczywistość alternatywna.” Dłuższe opowieści kilkukrotnie przeplatają krótsze historyjki w których mamy kosmitów, Miecz Zguby i podróże w czasie.
Jak widać pomysłów Minkiewiczom nie zabrakło. Nawet jeśli zdarzają się miejsca mniej dynamiczne, czy historyjki nieco słabsze /naszym zdaniem – dwie ostatnie/, to w każdej z opowieści znajdziemy żart, czy figurę na tyle zabawną i absurdalną, że lekturę kończymy bez niedosytu.
Jaki jest Wilq Superbohater nr 19? Dosadny, zwariowany, inteligentny, tylko dla dorosłych /i to nie wszystkich/ i co najważniejsze – ŚMIESZNY.
I to ostatnie to właściwie najistotniejsze co recenzent może w recenzji dzieł takich jak Wilq napisać.
Red.
Zamieszczone ryciny pochodzą z materiałów wydawcy, strony www.wilq.pl, oraz www.komiks.gildia.pl
Przy okazji recenzji korzystaliśmy i polecamy:
1/ Nie trzeba być fanem komiksów, żeby czytać „Wilqa” – rozmowa z Bartoszem Minkiewiczem przeprowadzona przez Redakcję Alei Komiksu.
2/ Wojciech Orliński: „Polska odmiana Batmana i Supermana w undergroundowym opolskim komiksie”, Gazeta Wyborcza o książkach, 2003.
3/ Agata Sierbińska: „Wilq”, Mała Kultura Współczesna /www.malakulturawspolczesna.org/, 2012.