Jan Gryka: Michał Stachyra – wcielenia
Jana Gryki opowiastki o sztuce (4)*
L
Jan Gryka
Jan Gryka
Michał Stachyra – wcielenia
W nawiązaniu do opowiastki o sztuce nr 2 i fragmentu, w którym opisuję sytuację w związku z odkryciem mojego wykutego napisu w ścianie Galerii Białej. Otóż w tym samym miejscu, na tej samej ścianie w 2004 roku Michał Stachyra powołał swoją niezwykłą realizację malarską, której to już nikt nie odkryje, gdyż była już odkryciem, choć zmistyfikowanym odkryciem właśnie.
Michał Stachyra tzw. funkcjonowanie w sztuce rozpoczął bardzo spektakularnie od wystawy Odkrycie fresku w 2004 roku w Galerii Białej w Lublinie, gdzie wcielił się w postać „fińskiego doktora archeologii” i wymyślił następującą intrygę: W czasie remontu Galerii Białej, odkryto niespodziewanie ślady fresku na głównej ścianie w pomieszczeniu, gdzie zwykle są robione wystawy. Odkrycia dokonał znany fiński badacz, historyk sztuki i konserwator, którego nazwisko zostało ujawnione w dniu 5 listopada 2004 roku o godz. 18.00. Wtedy też nastąpiło uroczyste udostępnienie odnalezionego fresku dla publiczności.
.
To sensacyjne odkrycie, prowadzone w tajemnicy i przy zachowaniu specjalnych środków ostrożności wprowadziło sporo zamieszania w kręgi lubelskich konserwatorów i koneserów sztuki. Budynek, w którym mieści się obecnie Centrum Kultury, w przeszłości był klasztorem. Pełnił też funkcje szpitala wojskowego. Znalezisko zlikwidowało tzw. kolejną „białą plamę”, odsłaniając historię tego miejsca sprzed 70 lat.
Na otwarciu wystawy firma ochroniarska bardzo skrupulatnie sprawdzała wszystkie wchodzące osoby oraz wnoszone rzeczy, robiła to tak solidnie, że przedostanie się przez kordon do galerii było rodzajem niezwykłego szczęścia. Tu gości przyjmował fiński konserwator i porozumiewał się tylko po angielsku. Zresztą, tak mocno zmienił swoją fizjonomię, że nie rozpoznawały go nawet osoby znajome. Sam fresk robił wrażenie odkrytego fresku. Był odgrodzony od publiczności i pilnowany przez dwóch ochroniarzy. Wiele osób zresztą uwierzyło w jego autentyczność. Został wykonany przez Michała Stachyrę jako odkrycie na podstawie fotografii z gazety, na której aktorzy odgrywają scenę ze sztuki: „Lot nad kukułczym gniazdem”. Na następną wystawę fresk został zamalowany, a w czasie aktualnego remontu nie został odkryty – i bezpowrotnie już zniknął. W tym wypadku jednak nie oprotestowujemy tego faktu, gdyż realizacja tak właśnie została pomyślana. Natomiast wątki, które pojawiły się w opowiastce nr(3), czyli fakt uciekania artystów do innych miast potwierdza właśnie Michał Stachyra, który wyemigrował do Warszawy. I to nie jest jednostkowy przypadek, jest ich znacznie więcej – może i z tego jakąś opowiastkę da się kiedyś sklecić?
Kolejne realizacje Michała Stachyry wiązały się zwykle ze zmianą jego tożsamości. Jego projekty stawały się rozbudowanymi procesami przetwarzającymi się w realne zdarzenia a ich efekty są niewątpliwymi artefaktami będącymi misternymi konstrukcjami post-wizualnymi, uwikłanymi w szereg okoliczności, które pojawiają się jakby niechcący. Stachyra eksploruje różne role społeczne. Poprzez nie właśnie, jako reprezentacje ogólniejszych zjawisk, uruchamia wydarzenia, które powracają w społeczną przestrzeń międzyludzką zwykle powodując rozchodzącą się falę domniemań, przypuszczeń i niejednoznacznych interpretacji. Sam artysta delikatnie i płynnie przechodzi z jednej postaci w drugą, nie robiąc nikomu najmniejszej krzywdy. Jedynie wysyła delikatne fluidy, które niewidocznie i bezzapachowo rozchodzą się w przestrzeni…
Stachyra przeistoczył się dotychczas w fińskiego archeologa, uczestnika wyborów na najprzystojniejszego studenta Lublina, człowieka-pająka, polityka w wyborach samorządowych w Niemczech, kuratora sztuki organizującego „Pielgrzymkę przez sztukę”, robotnika sztuki, członka Związku Artystów Plastyków, cywilnego anty-terrorystę i malarza akwarelistę, który pojechał na artystyczną misję do Iraku, a wspólnie z Katarzyną Cichoń założył firmę artystyczną ARTYŚCI DO WYNAJĘCIA oraz założył Poradnię psychologiczną dla artystów.
Za każdym razem artysta, przyjmując określoną społeczną rolę, próbuje z nią się utożsamić. Dostosowuje swoje ciało, wygląd, sposób bycia oraz nastawienie psychiczne do tej nowej roli. Poziom identyfikacji z kolejną nową postacią wydaje się pełny i wiarygodny. I choć wszystkie akcje mają odmienny, zwykle ironiczny i autoironiczny podtekst to niewątpliwie stają się one wydarzeniami wymagającymi osobnych omówień. Konteksty, które im towarzyszą zdecydowanie wzmacniają pierwotne artystyczne intencje. Pojawia się coś w rodzaju odzewu, reakcji – zwykle negatywnej, która natychmiast uzmysławia nam wartość tych realizacji.
Tak też było z finałem projektu MISJA OBRONA w Galerii Białej, w grudniu 2006, podczas której Stachyra przedstawił zarówno film MORO jak też dokumentację ukazującą historię projektu.
Na otwarciu wystawy zamiast Stachyry pojawił się jego wspólnik z Iraku, który zastąpił go, gdyż artysta wyruszył na kolejną artystyczną misję – misję specjalną – jako malarz akwarelista udał się do Bagdadu, aby tam na miejscu szerzyć, za pomocą malowanych akwareli, najwyższe idee sztuki.
To doświadczenie doprowadziło do kolejnego projektu, którego finałem był jego udział w wystawie „Spojrzenia” w Galerii Zachęta, gdzie postanowił urządzić katolicki pogrzeb dla Saddama Husajna a następnie na wystawie Remont Generalny (2008) w Galerii Białej na podstawie internetowych zdjęć odtworzył miejsce jego kaźni.
Realizacje Michała Stachyry nie są obojętne, od razu stają się czytelne i coraz bardziej nasycają się różnorodnymi znaczeniami. Są to wyjątkowe i bardzo aktywne przedsięwzięcia w aktualnie kształtującej się sztuce. Stachyra jest świadomy uwikłań, wobec których staje, ale w perfekcyjny sposób potrafi je wykorzystać i nadać im artystyczne brzmienie.
MORO
W roku akademickim 2005/2006 Michał Stachyra złożył na ręce Dziekana Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie swój projekt dyplomu artystycznego. Miała to być ogromna realizacja publiczna, polegająca na pomalowaniu całej elewacji budynku Wydziału Artystycznego we wzór MORO. Intencjonalnie miał być to gest chroniący Wydział przed wszelkim zagrożeniem również terrorystycznym. Autor uznał, że budynek, w którym setki osób zajmują się na co dzień sztuką, należy chronić za wszelką cenę, gdyż jest to wartość sama w sobie. Starania rozpoczął dość wcześnie, gdyż musieliśmy uzyskać wszelkie zgody i pozwolenia oraz sponsora na realizację przedsięwzięcia. Sprawa nabrała biegu, uzyskaliśmy pisemną zgodę od projektanta budynku oraz przychylność działu inwestycji UMCS. Nagle okazało się, że proces utknął na podstawowym poziomie. Pani Dziekan nie wyraziła zgody i nie poparła projektu. Odwołaliśmy się do nadrzędnej i ostatecznej instancji, czyli Rektora UMCS. Niestety, nie zmienił on decyzji Pani Dziekan. Michał rozpoczął więc proces ubiegania się o taką możliwość w inny sposób. Przychodził na zajęcia w białej koszulce z napisem: Ta koszulka jest w MORO. Przed wejściem do budynku, tam gdzie zwykle jest tablica z nazwą instytucji, umieścił czerwoną urzędową tablicę: Ten budynek jest w MORO. Rozpoczął zbieranie podpisów pod petycją popierającą jego projekt. Po kilku zaledwie dniach okazało się, że wszyscy studenci i ponad 99 procent pracowników popierają ten projekt. Petycja została przekazana do Rektora UMCS, ale to również nic nie dało. Te negatywne doświadczenia dały asumpt do powstania innej wersji jego dyplomu. Film wideo, w którym Michał przeprowadza wywiad ze swoim dziadkiem, oficerem wojskowym w stanie spoczynku, na temat funkcji i znaczenia MORO w czasie wojny i pokoju. Jednocześnie autor rozpoczął przygotowania do obrony dyplomu stając się zawodowym wojskowym. W ciągu pół roku przeszedł szkolenia na wszelkich kursach: samoobrony, pomocy medycznej, strzelania itd. Dyplomu bronił jako żołnierz w polowym mundurze MORO i go obronił.
Istnieje jedynie projekt tej pracy jako wydruk. Konsekwencją tych działań była właśnie wystawa w grudniu 2006 w Galerii Białej „Misja obrona”, podczas której Stachyra przedstawił film Moro i dokumentację ukazującą historię projektu.
Jako Michał Stachyra, artysta w roku 2004 wykonał studium z natury: billboardu ze znaną piosenkarką reklamującą „Cisowiankę”. Ten wątek na tyle mu się spodobał, że sam próbował wpisać się w to medium jako „człowiek pająk”. Na kilkadziesiąt sekund przykleił się do pustego billboardu. Klej nie wytrzymał i autor zsunął się na trawnik. Na szczęście akcja odbywała się na niskiej wysokości i udało mu się wyjść z tego bez większych obrażeń. Policja nie interweniowała, zaś przechodnie niczego nie zauważyli.
Kolejny projekt Stachyry w roku 2005 dotyczył specyficznych wątków kulturowych, które odnoszą się do kategorii niegdyś związanych ze sztuką, a obecnie występujących na wyborach „Miss” lub „Mistera”. Są to sytuacje niezwykle powabne i w wielu wypadkach sygnują „piękno” jako takie, zwykle na jeden rok. Po tym czasie kategorie piękna są odnawiane i podlegają weryfikacji. Nieco inaczej jak w sztuce – mistrzowie renesansu jak do tej pory takiej weryfikacji nie podlegają.
Michał zgłosił się na jeden z takich konkursów. Ponieważ kandydatów zgłosiło się jedynie dziesięciu, I etap zaliczył bez trudu. Potem pojawiły się trudności, gdyż wszyscy musieli uczestniczyć we wszelkich przygotowaniach, w tym: w spotkaniach z wizażystą, próbach scenicznych, zajęciach na siłowni, umiejętności depilacji całego ciała czy zbudowania trzech zdań w języku polskim itp.
Po wielu trudach udało mu się dobrnąć do finału i w dodatku nikt się nie zorientował, że jest to ironiczny, ośmieszający ideę konkursu – projekt artystyczny. Michał został wybrany pierwszym vice – misterem i miał dużą szansę na odkrycie dalszych kulisów związanych z ustanawianiem kategorii piękna jako wartości transcendentnej. Film wideo „Number one” jest dowodem w sprawie i jednoczesnym prześmiewczym pastiszem kultury masowej i mechanizmów, które jej towarzyszą.
Na wystawie „Nova Biała” (Galeria Biała, 2005) Michał zrealizował fresk na ten temat, używając swojego ikonograficznego pierwowzoru.
Akt męski odwrócony lekko tyłem nieomylnie przywodzi na myśl akty kobiece od renesansu poczynając. Ponieważ był to fresk dość zniszczony, umiejscowienie go w historycznym czasie stawało się problematyczne. Dlatego też powstał obraz olejny przedstawiający Michała w identycznej pozie, oprawiony w złote ramy miał sugestywnie zaświadczać o ideale męskiego ciała w dzisiejszych realiach.
W Galerii Kordegarda w Warszawie w roku 2006 Stachyra zrealizował ogromny fresk na czołowej ścianie. Był to monumentalny „Portret Konny” korespondujący z istniejącym przedstawieniem portretu konnego Księcia Józefa Poniatowskiego naprzeciwko Galerii. Na koniu zamiast Księcia siedział Robert Kuśmirowski, który zaprosił Stachyrę na tę wystawę i artysta złożył mu specjalny hołd dziękczynny. Jednakże sens tego malowidła jako odkrytego fresku pojawił się w sposób przewrotny. Artysta od momentu ujawnienia fresku, czyli na otwarciu wystawy, wcielił się w postać pracownika remontowo-budowlanego, który pijąc piwo i paląc papierosy niespiesznie zamalowywał go do końca wystawy z rusztowań, które specjalnie zostały zbudowane i zabezpieczone zieloną siatką.
Ten naturalny stan Michała Stachyry, polegający na wcielaniu się w różne postacie, przedstawicieli różnych zawodów i zmieniającego na daną okoliczność nazwisko, wygląd, język i sposób zachowania staje się aktywnym procesem dopasowania do otoczenia.
Kolejna jego mutacja zmierzała do nazwania mechanizmów funkcjonujących w polskiej rzeczywistości. Zwykle większe znaczenie mają te sytuacje, które stają się odkryciem czy odnalezieniem czegoś co ma swoją historię i współcześni nie biorą za to odpowiedzialności. Zamalowanie „artystycznego dzieła” przez tzw. „robotnika” jest zatem przeniesieniem znaczeń, które jak się wydaje obowiązują w naszym społecznym życiu wobec aktualnej sztuki – patrz opowiastki o Tarasewiczu i Tarkawianie.
W roku 2007 Michał Stachyra wykonał na ulicy Kowalskiej w Lublinie fresk w stylu Mistrza Andrzeja z Kaplicy św. Trójcy opowiadający o historii Lublina do czasów współczesnych. Nie jest opisany i nie funkcjonuje w przewodnikach turystycznych. Turyści, którzy przypadkiem trafiają w to miejsce, ze zdziwieniem się przyglądają i robią pamiątkowe fotki, że niby przy gotyckim fresku. Po odkryciu współczesnych elementów tam funkcjonujących tym bardziej robią sobie fotki…
Ostatnie wcielenie to św. Sebastian jak na załączonym obrazku poniżej.
A niedługo niespodzianka w Galerii Białej czyli CUD W BIAŁEJ pod nadzorem Michała Stachyry!!!
Jan Gryka
– – – – – – – – – – – – – –
*Inne nasze publikacje pióra „Jana Gryki opowiastki o sztuce”:
– „Zenek„ [rzecz o Iłarionie Daniluku]- -> tutaj
– Opowiastka (1) – „Nenufary w tapczanie„ –> tutaj
– Opowiastka (2) – „Leon Tarasewicz, malarz z Walił„ –> tutaj
– Opowiastka (3) – „Mariusz Tarkawian: urwane części ciała„ -> tutaj