Wywiady Netkultury: Aleksandra Kasprzyk – Nergalu, czy ci nie żal?

15 listopada 2011 19:032 komentarze

/fot. Agnieszka Tracz - www.delusions.pl/

Aleksandra Kasprzyk – dziewczyna spod znaku racka… to jest, r o c k a… Wokalistka grupy Mothernight, uczestniczka „The Voice of Poland” (drużyna Nergala), dziewczyna o mocnym, charakterystycznym głosie. Niewysoka, słodka, ale z charakterem. Pochodzi ze Śląska, ale od 7 lat mieszka w Warszawie, dokąd przeprowadziła się ze względu na kapelę. Mama dwuletniego Tymona-Demona. Planów na przyszłość ma wiele, jak mówi: większość z focusem na muzykę. Zdradzamy, czego słucha na co dzień, jaki jest jej wymarzony zawód i czy muzyka ma zawsze leczniczy wpływ na człowieka. Panowie i panie, nadzieja polskiego żeńskiego rocka i metalu, Aleksandra Kasprzyk

 

Nergalu czy ci nie żal…

albo

Pink Floyd zamiast kołysanki

 

Z Aleksandrą Kasprzyk dla Netkultury rozmawia Małgorzata Maciejewska

Małgorzata Maciejewska: W jaki sposób w twoim życiu pojawiła się mocna muzyka? Miłość do rocka wyniosłaś z domu czy to może odkrycie licealne?

Aleksandra Kasprzyk: Miłość do muzyki rockowej/metalowej zaszczepili mi rodzice, często słuchali klasyków rocka. Zamiast kołysanek słuchałam Pink Floyd. Led Zeppelin, Deep Purple i Pink Floyd to była święta trójca w moim domu… Ja sama od dziecka zakochana byłam do szaleństwa w Guns’N’Roses. Zespołów, których się u mnie słuchało jest jednak wiele. Wystarczy wymienić sobie rockowe (i prog-rockowe), metalowe, a chwilę później grunge’owe kapele i już masz listę tego na czym się wychowałam. A potem zaczęłam śpiewać.

MM: I trafiłaś do zespołu…

AK: …Mothernight. Basista, Krzysztof „Gabriel” Wawrzak znalazł mnie przez ogłoszenie na portalu muzycznym. Nagrałam dla kapeli dwa kawałki i załapało… Nagraliśmy razem płytę „Mothernight”, promował ją teledysk „Another Chance”…[klip]
Rozstaliśmy się z powodu różnych oczekiwań co do przyszłości muzycznej.

MM: Kierunek studiów wybierałaś ze względu na to, że należałaś do zespołu i w zgodzie ze swoimi muzycznymi zainteresowaniami czy raczej nie?

AK: Nie. Studiowałam w Katowicach socjologię i dziennikarstwo. W Warszawie skończyłam jeszcze kosmetologię.

Female Voices Tour - Mothernight - Club Graffiti Lublin /fot. Agnieszka Tracz - www.delusions.pl/

MM: Wykorzystujesz wiedzę ze studiów na polu muzycznym?

AK: Wiedza o kosmetykach i umiejętności związane z wizażem przydają się w życiu codziennym i na scenie (koleżanki też korzystają ). Z miłości do dziennikarstwa zostało mi prowadzenie bloga, a socjologia sprawdza się każdego dnia…  Mam doświadczenie z radiem ale związane raczej z byciem po drugiej stronie mikrofonu – grałam koncert w radiu i udzieliłam kilku wywiadów. Jeśli miałabym wybierać, chętnie spróbowałabym swoich sił w pracy radiowca.
A blog to moja prywatna sprawa, niezwiązana z muzyką.

MM: Czyli sama wypracowałaś swój styl śpiewania? Czy może zaprzyjaźnieni wokaliści-metalowcy udzielali Ci lekcji growlu?

AK: Nigdy nie uczyłam się śpiewać, ćwiczyłam sama. Śpiewam tak, jak czuję.

„My pain” [audio:http://www.netkultura.pl/wp-content/uploads/2011/11/01-My-pain.mp3|titles=01 – My pain]

 

MM: A grasz na jakimś instrumencie? Zwykle fani rocka mają słabość do gitar…

AK: Od 12 roku życia gram na gitarze, klasycznej i elektrycznej. Poza tym komponuję, piszę teksty. Jestem autorką wszystkich linii wokalnych i większości tekstów na płycie Mothernight.
Illumination

[audio:http://www.netkultura.pl/wp-content/uploads/2011/11/04-Illumination.mp3|titles=04 – Illumination]
MM: A z czego czerpiesz inspiracje gdy tworzysz? Czekasz  na natchnienie czy potrafisz usiąść i przełożyć na tekst utworu swoje przeżycia, obserwacje?

Female Voices Tour - Mothernight - Club Graffiti Lublin /fot. Agnieszka Tracz - www.delusions.pl/

AK: Jestem z tych, którzy im mniej mają bodźców tym więcej piszą. Kiedy jestem pod wpływem dużych emocji nie mogę się skupić na pisaniu. Inspirują mnie zwykle sytuacje, które już minęły i mam do nich chłodniejszy stosunek. Choć są oczywiście wyjątki.

MM: Kolejny ważny etap Twego rozwoju artystycznego po Mothernight to udział w „The Voice of Poland”. Czy brałaś udział w przeglądach dla młodych kapel, w festiwalach lub w podobnym do „The Voice…” programach?

AK: Brałam udział w wielu przeglądach i festiwalach kiedy byłam w liceum i na początku studiów. To zwykle norma dla osób, które zajmują się od wczesnych lat muzyką. Zwykle zaczyna się od imprez, które organizuje szkoła. Z nagrodami różnie bywało, czasami tylko wyróżnienia, czasami miejsca na podium… Festiwale i konkursy miały zwykle na celu pokazanie kapeli miejscowym dzieciakom, a nie zdobycie prawdziwej, poważnej nagrody. W programach typu „The Voice…” nie występowałam wcześniej.

MM: Jak więc trafiłaś do programu? Dowiedziałaś się o programie sama czy ktoś Ci o nim powiedział i zmotywował do udziału?

AK: Do „The Voice…” wysłałam clip i kilka kawałków. Przyznaję, że bliscy mnie namówili, sama byłam sceptycznie nastawiona…

MM: Dlaczego? Warto chyba gromadzić różne doświadczenia i pokazać się w telewizji.

AK: Zawsze wydawało mi się, że nie pasuję do tego typu produkcji. Poza tym to również spora dawka stresu i emocji. Wcześniej sądziłam, że muzyka rockowa może się nie sprzedać. Komercja to co prawda nic złego, ale w naszym kraju ciężko o komercyjną, a jednocześnie dobrą muzykę.

MM: Ale jednak udało się, a w grupie Nergala – poza tobą – znalazło się kilka osób, które rocka się nie boją, więc może jednak nie jest to już tak bardzo dyskryminowany gatunek jako skierowany do szerszego grona słuchaczy?

AK: W grupie Nergala oprócz mnie znaleźli się jeszcze Damian Ukeje i Filip Sałapa [wywiad z nim ukaże się w następnym numerze Netkultury – JK]. Sądzę, że właśnie dlatego, że w jury zasiada Nergal. Inaczej przepadlibyśmy.

MM: Właśnie, Nergal jest tym, który mógł dać szansę rockowym wokalistom, tymczasem najpierw program opuściłaś Ty, a potem i Filip…Nie masz żalu do jurora za to, że zrezygnował z was obojga? 

AK: Szczerze wierzyłam, że udział Nergala w tego typu produkcji będzie czymś przełomowym. Pokaże, że na scenie istnieją też bardzo sprawni wokaliści, śpiewający mocniejszą muzykę. Ciężko mi oceniać decyzję Nergala o odrzuceniu mnie na etapie „Bitwy”. Uważam, że błąd został popełniony w momencie przydzielania nam przeciwników. Wydaje mi się, że w programie było miejsce i dla mnie, i dla Filipa. Decyzja Nergala o pozbyciu się także Filipa jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Odcinek po odcinku wyrzucił dwie osoby, o których mówił, że są dla niego nadzieją na brak lukru w programie. Zabolało mnie to, bo do tej pory sądziłam, że koniec mojej przygody z tym programem da coś Filipowi, z którym się zaprzyjaźniłam. Z rockowych głosów został już tylko Damian, życzę mu jak najlepiej i to właśnie za niego będę teraz trzymać kciuki.

MM: A medialne skutki tej decyzji? Myślisz, że jednak program zdążył już wam dwojgu pomóc czy jest raczej nastawiony na promocję jurorów – głównie Nergala?

AK: Nie oszukujmy się, że programy telewizyjne są po to, żeby lansować młodych ludzi. Dają im oczywiście ogromną szansę pokazania się szerszej publiczności, ale docelowo służą czemuś zupełnie innemu. Ja sama od początku miałam duży dystans do programu. Nigdy nie nastawiałam się na wygraną. Poszłam się pokazać i faktycznie zobaczono mnie, usłyszano – cel osiągnięty.[klip]

 MM: Czy pomimo dystansu, zjadały się czasem nerwy?

AK: Tak, udział w programie to wielki stres. Stresuje nie rywalizacja (ja jej nie odczułam), ale wszystkie dodatkowe sprawy związane z programem. Dni zdjęciowe, przygotowania, miliardy pytań… Lekiem na nerwy było towarzystwo moich przyjaciółek i rozmowy z uczestnikami. Poznałam w programie kilka naprawdę genialnych osób i coś czuję, że to znajomości na dłużej.

Female Voices Tour - Mothernight - Club Graffiti Lublin /fot. Agnieszka Tracz - www.delusions.pl/

MM: Prywatne? Czy muzyczne też?

AK: Też. Mam już pewne muzyczne plany, związane z jednym z uczestników „The Voice…”, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu… Jesteśmy też z kolegami z grupy Nergala po happeningu śpiewanym w Poznaniu. W klubie „Pod Minogą”  Ares & The Tribe zagrali swój koncert.  Damian, Filip i ja wystąpiliśmy tam gościnnie, śpiewając troszeczkę. Byliśmy tam bardziej w celach rozrywkowych – i tak też się czuliśmy na scenie. Ares grał swoje kawałki, Damian zaśpiewał utwór z „Przesłuchań w ciemno”, a we trójkę – Damian, Filip i ja –  zaśpiewaliśmy kawałek z „Bitwy”. Atmosfera była super,  sympatyczni ludzie… Poznań to dobre miasto do koncertowania.

MM: A jak w ogóle oceniasz program pod względem organizacji, szansy na rozwój uczestników, wreszcie – jakie to było doświadczenie dla Ciebie?

AK: VOP jest specyficznym programem. Jest jednym z najlepiej zorganizowanych przedsięwzięć w jakich brałam udział. Znajomi, którzy przewinęli się przez konkurencyjne programy zawsze narzekali na bałagan i brak organizacji, a co za tym idzie –  stratę czasu. W VOP wszystko chodzi jak w zegarku. Dodatkowo współpracuje się z bardzo fajną ekipą. Po tym, jak Nergal porozdzielał nas w pary, zaczęły się dwa dni wypełnione po brzegi nagrywaniem setek. Mieliśmy jedną próbę z trenerami i jedną z nauczycielką śpiewu. Cała praca nad kawałkiem i aranżacją wokali to tylko nasz wkład.. Spędziliśmy na ćwiczeniach sporo czasu. Te dwa dni pozwoliły mi też całkiem nieźle poznać kilku wspaniałych uczestników. Bardzo podobała mi się praca przy programie. Jestem osobą, która lubi kiedy dużo się dzieje. Taki program to ciekawa odmiana od dnia codziennego. Przyznaję, że męcząca, ale w satysfakcjonujący sposób.
[klip]

MM: A doświadczasz już jakichś efektów swojego udziału w „The Voice…”?

AK: Efektem udziału w VOP jest mój stale rosnący w siłę fanpage (uśmiech). I oczywiście propozycje muzycznej (i nie tylko) współpracy – czyli to, na co liczyłam. Pojawiło się kilka naprawdę ciekawych ofert… Zobaczymy co z tego będzie.

MM: Śpiewasz, grasz, koncertujesz… Jak udaje Ci się to pogodzić z życiem rodzinnym, z opieką nad maluchem? Maluchem, powiedzmy sobie, także wychowywanym na rocku, sądząc po jego koszulkach i towarzyszeniu ci na castingu do programu…

AK: Opieka nad dzieckiem „pożarła” mi ostatnie 2 lata. To nie jest łatwe zajęcie, ale nie zamyka mi perspektyw na muzykę… Oczywiście miłość do muzyki mój syn ma zaszczepianą od zygoty. To, jak go ubieram wynika pewnie z mojego zamiłowania do ubierania ludzi w ogóle (taka mała pasja poza muzyką). Jeśli zawieszę śpiewanie zajmę się stylizacją dzieci…(śmiech) Żartuję, oczywiście.
Większym problemem jest raczej choroba Ménière’a, która jakiś czas temu się do mnie przykleiła i jest nieuleczalna. Stopniowo prowadzi do głuchoty. Mogę oczywiście spowalniać proces głuchnięcia i innych nieprzyjemnych objawów za pomocą leków – i tak też robię. Muzyka specjalnie nie przeszkadza, ale na przykład ostatni koncert Behemotha  „zakręcił mi w głowie”… Muszę uważać i tyle. Ta przypadłość mobilizuje mnie do tego, żeby zajmować się muzyka – a nie zniechęca.

MM: na co dzień też słuchasz rocka czy starasz się, żeby to było coś delikatniejszego?

AK: Słucham bardzo różnej muzy. Oczywiście rockowo-metalowe klimaty są najbliższe memu sercu, ale lubię też wykonawców z odmiennych nurtów muzycznych. Jak coś jest dobre – to jest dobre i już, gatunek nie definiuje tego, czy kawałek mi się podoba czy nie.

MM: Ale na pewno masz jakichś muzycznych ulubieńców, jakiś autorytet…

AK: Imponują mi Mike Patton, Maynard James Keenan, Corey Taylor i David Bowie. Patton należy do wokalistów wszechstronnych. Tak samo dobrze sprawdza się w dziwacznych kawałkach, jak i w popie, standardach rockowych czy metalu. Myślę, że nawet aria operowa nie stanowiłaby dla niego problemu. Maynard to „klimaciarz”. Wokalista-matematyk. Perfekcyjny, ale nie pozbawiony serca, a to nieczęste i – jak na mój gust – idealne połączenie. Corey Taylor zwyczajnie kreci mnie swoim wokalem. Ma siłę, fajną barwę, genialnie krzyczy i pięknie śpiewa. A Bowie… to po prostu Bowie.

MM: Wymieniłaś samych facetów, czy to znaczy, że dla kobiet nie ma za wiele miejsca w muzyce rockowej i cięższej?

AK: Kobiety śpiewające rock/metal zwykle są dla odbiorców mniej autentyczne. Nie wiem, czy wynika to z przypisywanej nam, kobietom, delikatności, czy z większej nieśmiałości, dystansu w odniesieniu do mężczyzn-wokalistów? Jest kilka rockujących kobiet z naprawdę fajnymi, charakterystycznymi wokalami. Trochę zapomniana już Sandra Nasic czy Otep Shamaya na pewno nie ustępują na scenie mężczyznom.
[klip]

MM: A polska muzyka rockowa/metalowa? Uważasz, że w polskich mediach jest miejsce nie tyle dla wybitnych wokalistów, ile dla rocka w ogóle?

AK: W Polsce muzyka rockowa czy metalowa praktycznie nie istnieje w pojęciu komercyjnym. Stacje radiowe i telewizyjne atakują nas miałkim popem. Czasami próbują ten pop opatrzyć etykietą „ROCK”, ale ludzie to nie idioci. W Polsce jest naprawdę sporo dobrych kapel, niestety kompletnie niewypromowanych.

MM: Czy ta miałkość i brak zainteresowania młodymi zespołami sprawia, że wciąż bardzo popularne są rockowe „dinozaury”?

Female Voices Tour - Mothernight, Lublin /fot. Agnieszka Tracz - www.delusions.pl/

AK: „Dinozaury” są popularne dlatego, że zdarzyło im się stworzyć kawał muzycznej historii. Ludzie ich kochają za stare przeboje. Nowe kapele wcale nie są słabsze, ale jest ich po prostu nieporównywalnie więcej… Gatunki muzyczne są rozbudowane do granic przyzwoitości. Czasami można się w tym wszystkim pogubić, a ludzie chętnie sięgają po to co już znają.

 MM: A czy – nie będąc „dinozaurem” – w Polsce można żyć z mocnej muzyki?

AK: Z mocnej muzyki wyżyć się da, ale takich zespołów w naszym kraju jest dosłownie kilka. Potrzeba wielu lat pracy, dużego poświęcenia, wielu koncertów i jeszcze więcej szczęścia… i może pojawi się szansa życia z tego, co się kocha robić.

MM: A Ty? Chcesz zaryzykować i zawalczyć o szansę na takie życie? Jakie są twoje plany na przyszłość? 

AK: Na razie nie chcę nic mówić, żeby nie zapeszyć.

 

Shadowsblack [audio:http://www.netkultura.pl/wp-content/uploads/2011/11/05-Shadowsblack.mp3|titles=05 – Shadowsblack]

MM: Ale pozostajesz przy muzyce?

AK: Oczywiście, nie wyobrażam sobie bez niej życia.

Ressurectme[audio:http://www.netkultura.pl/wp-content/uploads/2011/11/06-Ressurect-me.mp3|titles=06 – Ressurect me]

rozmawiała: Małgorzata Maciejewska
[współpraca: Jarosław Kolasiński & sons]

Tags:

2 komentarze

  • Dobry wywiad, porządnie zrobiona rozmowa z mądrą osobą. Trochę mi zabrakło refleksji ogólnych nt. sytuacji na rynku muzycznym, ale może następnym razem. fajne te muzyczne „przypisy”. Olka – powodzenia!

  • ser(giusz)kowa

    poznałam Cię trafiając na Twego bloga i tak zakochałam się w Twojej osobie. Jesteś niesamowita. Życzę Ci spełnienia marzeń i gratuluje osiągniętych sukcesów.

Zostaw odpowiedź