Rafał Klan: Killing Bono
Neil McCormick
Killing Bono
Tłum. Bartosz Czartoryski
Replika 2011
Neil McCormick, to taki starszy dzisiaj pan, który w młodości dzielił jedną ławkę z Paulem Hewsonem. Obaj są Irlandczykami. Jeden z nich jest cenionym dziennikarzem, drugi wokalistą U2. McCormick pół życia stracił (dosłownie), żeby stać się gwiazdą rocka. Hewson przeciwnie. Od początku podążał w wyznaczonym kierunku. Po prostu miał w sobie to coś, on i jego przyjaciele z U2.
To nie jest jakiś wyjątkowy scenariusz. W wieku 15-19 lat, kiedy podejmuje się decyzje zasadnicze – jedni z nas wiedzą dokąd zdążają, drudzy podejmują decyzje chwilowe, nietrwałe – jedni zostają McCormickami z zawiedzionymi nadziejami, drudzy Hewsonami – bez trudu osiągając sukces – mały lub duży, zależy od skali – gminny, wojewódzki, krajowy lub światowy.
Hewson i McCornick są do dzisiaj przyjaciółmi. Pomimo tego, że międzynarodowa sława Hewsona mogłaby przytłoczyć niejednego z nas. „Killing Bono” jest opowieścią, która łączy wątki biograficzne McCormicka i poszczególne etapy kariery U2. Począwszy od szkolnej ławki, kiedy wspólnie idealizowali swoją przyszłość, po czas, kiedy jeden z nich nieustannie dobijał się o sławę, a drugi, Bono, spijał jej śmietankę.
Można czytać tę książkę na wiele sposobów. Jako zbiór anegdot mniej lub bardziej znanych, poświęconych szczególnie Bono. Jest też miejsce na historię w pigułce o mechanizmach show biznesu, która na przykładzie McCormicka pokazuje jak wiele, często losowych elementów sprawia, że stajesz się bożyszczem tłumów lub zwykłym gryzipiórkiem.
Ale jest to też opowieść o nieustannej, odwiecznej potrzebie akceptacji. Kiedy Bono mówi do swojego przyjaciela: Jeśli masz święty spokój, nie potrzebujesz słyszeć co noc, że kocha cię siedemdziesiąt tysięcy ludzi, by pozostawać przy zdrowych zmysłach (…) Jakby sam Bóg wywiercił w tobie dziurę. W sumie każdy taką ma, ale u niektórych jest ona czarniejsza i szersza niż u innych.
Czytelnik może podejrzewać, że historia świata (rzecz upraszczając) to jednolita w treści opowieść o ludziach, którzy posiadając w sobie jakiś odwieczny niepokój, wychodzą na pierwszy plan, żeby z jednej strony przywrócić wewnątrz siebie harmonię, z drugiej osiągając rzeczy, które zwykłemu śmiertelnikowi nigdy nie będą dane. A wniosek z tego taki (całkiem prawdopodobny) – lepiej być zwykłym śmiertelnikiem niż składać krwawe ofiary własnej, czarnej dziurze.
Rafał Klan