Jarosław Kolasiński: Wielki Brat słucha (generałów Wehrmachtu)
Sönke Neitzel
Podsłuchiwani niemieccy generałowie
w brytyjskiej niewoli 1942-195
przedmowa: Ian Kershaw
tyt. oryg.: Abgehört
tłum. Jola Zepp i Marek Zepp
Replika 2009
Znakomita krytyczna relacja z Trent Park, gdzie to w latach 1942-1945 Brytyjczycy niezbyt eleganckiego, aczkolwiek bajecznie skutecznie podsłuchiwali rozmowy wziętych do niewoli (i więzionych w nieomal luksusowych warunkach) hitlerowskich wyższych oficerów: generałów, pułkowników ale i paru niższej rangi. Skoro sam Ian Kershaw chwali Neitzela w entuzjastycznej przedmowie – nie sposób być innego zdania. Na szczęście żaden to problem: książka jest znakomita.
„Podsłuchiwani…” składają się z trzech zasadniczych części. Na początku autor analizuje sytuację w Trent Park: procedury stosowane przez Brytyjczyków, postawy reprezentowane przez więzionych Niemców, treści wypowiadanych przez nich sądów oraz stosunki panujące między gnuśniejącymi w niewoli dowódcami. Część druga, nie mniej intrygująca, to obszerne fragmenty zapisów (głównie) podsłuchanych rozmów, a trzecia (jedyna do której mam niewielkie zastrzeżenia), to obszerny zestaw krótkich notek biograficznych bohaterów książki – tych z niemieckich oficerów, których zarejestrowane przy pomocy sprzętu podsłuchowego wypowiedzi zostały przez Neitzla przytoczone i analizowane.[zapisy te jako źródło wykorzystuje też A. Beevor w „D-Day”]
Rozważania zawarte w części pierwszej autor rozpoczyna od opisu warunków bytowych generałów, analizuje to specyficzne środowisko biorąc pod uwagę zarówno okres przed niewolą, jak i już za drutami. Sporo tu ważkich i celnych spostrzeżeń na temat esprit hitlerowskiego (i szerzej – niemieckiego) korpusu oficerskiego. Chwilami humorystyczna okazuje się analiza metod, jakimi Brytyjczycy wydobywali informacje z Niemców, którzy paplali jak najęci, zdradzając wiele wehrmachtowskich tajemnic. I to nawet podczas rozmów, w których zastanawiali się, czy aby nie są podsłuchiwani (sic!). Bywało, że Brytyjczycy aranżowali rozmowy jeńców na interesujące wywiad Jej Królewskiej Mości tematy. Preparowali wówczas materiały „publikowane” w angielskiej prasie codziennej dostarczanej jeńcom zgodnie z konwencją genewską. Mieli wtedy pewność, że sprawa zostanie w rozmowach jeńców gruntownie i fachowo przeanalizowana. Bywało też, że wywiad JKM celowo umieszczał razem oficerów różnych broni, by podsłuchując ich wymiany poglądów poznawać tajemnice np. taktyki hitlerowskiej flot podwodnej. No bo jakże dzielny kapitan u-boota miałby się koledze z Luftwaffe nie pochwalić? Chwalił się. A wróg słuchał, nagrywał, spisywał z taśmy i analizował. A my to teraz czytamy, a nieostrożność i wręcz chorobliwa gadatliwość Niemców robi na piorunujące wrażenie.
Analizując materiał źródłowy (zapisy podsłuchów) Neitzel systematyzuje go chronologicznie, ale też i podług tematyki poruszanej w rozmowach generałów. Od militariów po politykę. Od prób odpowiedzi na pytanie „czy już wszystko stracone”, po snucie wizji Niemiec powojennych. Z uwagi na to, że generalicja w Niemczech zawsze należała do warstwy mającej niezwykle wiele do powiedzenia, mają te partie książki ogromną wartość poznawczą, choć naiwność i wręcz głupota niektórych generalskich koncepcji programowych może nieraz nieźle rozbawić czytającego. Jeszcze częściej się to zdarza podczas lektury części drugiej, gdzie Neitzel prezentuje obszerne fragmenty podsłuchów.
Dla niemieckich generałów więzionych w Trent Park nie ma tematów tabu. Choć kwestia ich winy w przypadku zbrodni wojennych popełniane przez nazizm ciężko większości przez gardło przechodzi i na tym głównie punkcie tworzą się między nimi podziały, które podsłuchujący diagnozują, systematyzują i wykorzystują dla własnych celów. Co ciekawe, aczkolwiek w pełni naturalne, wiedza na temat sytuacji na frontach II wojny (mimo nader silnego oporu przeciw przyjmowaniu faktów do wiadomości) decydująco wpływa na postawę oficerów wobec nazizmu, samego Hitlera, Waffen SS, kacetów. Spora grupa przechodzi na pozycje, które można w pewnym sensie uznać za opozycyjne, część trwa niewzruszenie przy nazizmie, inni (większość) usiłuje lawirować. Zdarzają się jednak i tacy, którzy swoich nowych poglądów nie ukrywają nawet w listach do rodzin Niemczech, jakby nie zdawali sobie spawy z zagrożenia. I nie skutkują błagania bliskich, by uważali na słowa.
Pełna paleta postaw, charakterów, poglądów. Wiele podsłuchiwanych dzieli, ale też i wiele łączy, nawet w dość nieoczekiwanych, zdawać by się mogło, kwestiach. I tak, o ile budzący szacunek lider obozu antynazistowskiego gen. Ritter von Thoma serdecznie współczuje Stauffenbergowi (którego znał z Afryki), to jednak wespół z pozostałymi odrzuca zamach, jako środek walki z Hitlerem. Generałowi się marzy „odosobnienie führera” i przejęcie władzy przez wojsko. Znajduje też wspólny język ze swoimi przeciwnikami (liderem tu gen. Ludwig Crüwell) w zaskakująco chłodnych analizach samego planu „Walkiria” oraz jego żałosnej realizacji. Bardziej gorzkich słów na ten temat nigdy nie czytałem.
Wiele czasu zajmuje podsłuchiwanym kwestiach ewentualnej współpracy z wrogiem przeciw nazizmowi. Możliwość działalności w rodzaju komitetu „Wolne Niemcy” z von Paulusem na czele jest stanowczo negowana nawet przez von Thomę. Jednakże nie odrzuca się współpracy powojennej z aliantami, a nawet (niejako po myśli twórców planu „Walkiria”) jeszcze przed końcem wojny bierze się pod uwagę „zamknięcie” frontu zachodniego i wspólną z Zachodem „obronę twierdzy Europa” przed Stalinem. Co oficer, to odmienna postawa w tej i w innych kwestiach. Liczne dyskusje, przekonywania, nawet próby zastraszania (von Thomy przez zagorzałych nazistów) – wszystko to Neitzel podaje nam na tacy – wypada za poczęstunek grzeczne podziękować. Słowa pochwały należą się również parze tłumaczy, jako że specyficzny język został dobrze oddany w polskim wydaniu książki.
Publikowane zapisy rozmów (wzbogacone o niezwykle wartościowe przypisy) pozwalają na naszkicowanie prawie pełnego portretu niemieckiej generalicji (przynajmniej tej branej do niewoli w Afryce i na froncie zachodnim). Tak od kuchni. Niektórych zapewne zaskoczy, że znajdują się pośród generałów osobnicy o horyzontach kwalifikującym ich na najwyżej feldwebla. Kto jednak „służył w marynarce”, dobrze wie, że wysokim oficerem bez większego problemu w każdej armii może zostać człowiek nader ograniczony intelektualnie. Na poprawę nastroju zwolenników tezy przeciwnej, spieszę zapewnić, że pośród podsłuchiwanych był i gen. von Heydte, najpierw zagorzały hitlerowiec, później jeszcze bardziej szczery i zawzięty antynazista, który po wojnie (będąc członkiem CSU) zrobił wielką karierę naukową. Rolę Falstaffa w tym specyficznym gronie gra (z wielkim powodzeniem) ekskomendant Paryża – gen. von Choltitz. Falstaffa? Może prędzej quasi-Schilkego z „Rozmów z katem”.
Trzecia część „Podsłuchiwanych…”, to notki biograficzne oficerów. Zawierają one przebieg służby do chwili wzięcia ich do niewoli, postępowanie ich jako jeńców, krytyczna analizę etykietek nadanych im przez brytyjski wywiad oraz określenie pozycji, jaką w tym specyficznym zbiorowisku zajmowali. I wszystko pięknie. Dlaczego jednak w kilku zaledwie przypadkach coś wiadomo o ich losach po końcu wojny i powrocie do Niemiec? Z reguły Neitzel ogranicza się jedynie do podania daty śmierci. Tymczasem czytelnik ma chyba prawo wiedzieć, co dany oficer robił w Republice Federalnej z uwagi na pro lub antynazistowską postawę w niewoli. Brak tych informacji to niemały mankament niewytłumaczony ani w przedmowie, ani w posłowiu, ani też w przypisach. Aż się prosiło chyba, by wydawca pokusił się o uzupełnienie tych wątków. Nie uczynił tego, więc publikując „Podsłuchiwanych…” na szóstkę z plusem nie zasłużył. Na samą szóstkę – owszem.
Lektura obowiązkowa.
Jarosław Kolasiński
19:35
Nie da się ukryć, recenzja frapująca. Trzeba książkę przeczytać!
Marek Rezler
20:05
Ano trzeba. Z setki też powodów, o których w recenzji nie wspomniałem, by jej nie rozdymać przesadnie. Jedna z ciekawszych książek o II wojnie jakie ostatnio (poza Boehlerami i Beevorami) czytałem.