20 września 2011 10:52
Pierwsi Polacy przyjechali tu z Bochni w 1791 roku. Zbudowali kopalnię soli, karczowali lasy, budowali domy, kościoły, linie kolejowe. Ich potomkowie mieszkają tu do dziś i do dziś mówią po polsku. Przez ponad 200 lat zmienia się granice, ustroje, rządy. Oni trwali. Zachowali tożsamości dzięki Kościołowi, wierze, rodzinie, izolacji – oraz dzięki szczególnemu klimatowi bukowińskiej tolerancji. Najtrudniej było za socjalizmu, po II wojnie światowej. W roku 1989 nadeszła rewolucja. Dzięki zmianie ustroju polskie stowarzyszenia w Rumunii odzyskały możliwość działania, kultywowania tradycji i nawiązywania kontaktów z Polską. W polskich wsiach w szkołach znowu dzieci uczą się polskiego, przyjeżdżają nauczyciele z Polski. Bukowina, której nazwa większości Polaków kojarzy się co najwyżej z Bukowiną Tatrzańską, to wielka kraina w Karpatach o bogatej przeszłości. W wieku XIX pod panowaniem austriackim przeżywała […]
Czytaj więcej ›
10:48
Do Bułgarii jechaliśmy samochodem (do Wrocławia), pociągiem (do Katowic) i autobusem (do Pyrzowic), potem samolotem (do Burgas) i autobusem (do Słonecznego Brzegu). Nie wiem, czy w ogóle trzeba wspominać, że najdłuższy etap to polski pociąg. Dobrze że wyjechaliśmy z trzygodzinnym zapasem. Postój w polu za Wrocławiem i mogliśmy nie zdążyć. Bułgarski – dziwnie brzmiący język. Słowiański, ale dość twardy, specyficzna wymowa. Dopiero po jakimś czasie zaczyna się rozpoznawać słowa – brzmiące bardzo obco, w rzeczywistości swojskie. Widać to w nazwach miejscowości: Burgas, Kazanłyk, Kaliakra, Sozopol, Łowecz, Tyrgowiszte, Dobricz, Pomorie, Primorsko, Sveti Vlas, Obzor, Carewo. Cyrylica sprawia, że człowiek automatycznie próbuje składać proste zdania po bułgarsku ze wschodniosłowiańską, miękką (a przynajmniej tak wyobrażaną sobie przez Polaków) manierą. Nie tędy droga – Bułgarzy nic nie rozumieją. Trzeba przyjąć najbardziej nieprawdopodobną […]
Czytaj więcej ›
10:46
Dobre samopoczucie to podstawa. Rzecz oczywista. Obcując z zabytkową architekturą mam się z reguły świetnie, ponieważ stare cegły i kamienie spojone zaprawą uwielbiam oglądać. Bywa jednak, że wolałbym nic nie widzieć, bo strach, bo niesmak, bo samopoczucie złe – ale to się okazuje post factum. Nie lubię tak. Gdybym był masochistą, do tego zamku pojechałbym już dawno. Ale nie jestem. Ruszyłem tam dopiero parę tygodni temu. Trochę sobie wcześniej, wprawdzie niedokładnie, poczytałem i spodziewałem się architektonicznej perełki. I pewnie taką zamek był, póki dychał. Teraz już tylko agonalnie rzęzi. Jedyne „dychanie”, z jakim ma się tu do czynienia, „czuje się” w rozmowie z przewodnikiem, który oprowadza po ruinie. Ruina sama w sobie jest bardzo malownicza, a przerażenie ogarnia na myśl, że niebawem ten jej walor zasadniczo wzrośnie. Na […]
Czytaj więcej ›
19 czerwca 2011 22:16
Wieki temu festiwal programów rozrywkowych w Montreux wygrał norweski filmik „Murowana zabawa”. Większość skeczy była w nim na poziomie hm… średniojeżowym, jeden wszakże zapamiętałem jako wyśmienity. Ogromna staroświecka jadalnia, pośrodku stół na kilkadziesiąt osób, zastawiony arcybogato, kandelabry, ściany osłonięte kotarami z ciężkiego czerwonego pluszu. W sali tłum. Wszyscy twarze chowają w dłoniach, wtulają je w kotary, wyłamują palce i w zakłopotaniu drapią się po głowach. Cicho, jak makiem zasiał. I wyjaśniający wszystko napis: „Kłótnia ludzi nieśmiałych”. Cięcie. Co innego widać, co innego w istocie się dzieje. Zdarzyło mi się uczestniczyć w czymś podobnym – nic dziwnego, że mi się wówczas norweski filmik przypomniał. Z uwagi na miejsce oraz okoliczności w jakich na własną prośbę się znalazłem: w hostelowej jadalni pośród hordy fotografów. Ze dwudziestu, ale może więcej. Kolacja to była, […]
Czytaj więcej ›
18 maja 2011 10:30
Tu spoczywają ich najdrożsi Cmentarz wojenny Grzanka w Makowie jest jednym z większych i piękniej położonych cmentarzy wojennych w Polsce. Pochowano na nim 17.500 radzieckich żołnierzy. Po Warszawie, Braniewie i Kędzierzynie jest to czwarty – pod względem liczby pochowanych żołnierzy – cmentarz w Polsce. Rzędy słupków z numerami, oznaczającymi ostatnie żołnierskie kwatery. Cmentarz – jedno z ulubionych miejsc spacerowych makowian – jest bardzo ważnym miejscem dla rodzin pochowanych tu żołnierzy. Często szukają uparcie całymi latami, by przyjechać na grób syna, ojca, stryja. Przywożą ziemię z rodzinnych wsi, tablice nagrobkowe, cukierki. Żegnają z nimi, uspokojeni, że po latach odnaleźli grób. Cmentarz powstał w 1950 r. Pochowani na nim zostali żołnierzy radzieccy, którzy zginęli na terenach powiatu makowskiego, przasnyskiego i częściowo ostrowskiego. Ekshumacja rozsianych na tym obszarze mogił rozpoczęła się w […]
Czytaj więcej ›
19 marca 2011 18:17
Dlaczego Polacy nie lubią Rumunów? Jest coś absurdalnego w fakcie, że naród żywiący – jak rzadko który – wielką do nas sympatię, jest przez Polaków wyjątkowo odrzucany. Dlaczego, skoro – w przeciwieństwie do innych nielubianych przez nas nacji – trudno się dopatrzyć jakichkolwiek powodów, prawdziwych lub wyimaginowanych? Stereotyp Rumuna w świadomości przeciętnego Kowalskiego jest nader niekorzystny. Mówiąc uczenie, wzajemna stereotypizacja obydwu narodów: Polaków i Rumunów wyznaczona przede wszystkim przez pamięć okresu komunizmu i gwałtowne przemiany społeczno-polityczne, jakie zaszły w obu krajach. Współczesny stereotyp Rumuna w Polsce ukształtował się nie pod wpływem kontaktów z Rumunami, ale z Romami/Cyganami, przyjeżdżającymi z tego kraju, co spowodowało zmianę sposobu myślenia o Rumunii w Polsce. Fakt, że stosunkowo niedawno Polska i Rumunia miały wspólną granicę uległ zatarciu w pamięci zbiorowej obydwu społeczeństw. Wydawało się, że […]
Czytaj więcej ›
20 lutego 2011 11:07

Witold Szabłowski Zabójca z miasta moreli Reportaże z Turcji Wydawnictwo Czarne 2010 Witold Szabłowski /rocznik 1980r./ przebojem wdarł się do reportażowego topu. Tym przebojem jest wydany przez Wydawnictwo Czarne w świetnej Serii Reportażu zbiór „Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji”. Szabłowski odkrywa przed nami Turcję pełną sprzeczności, zawieszoną pomiędzy Wschodem a Zachodem. Stanowiącą mieszankę postępu i konserwatyzmu, trzymającą się swoich korzeni, a jednak nieuleczalnie „zainfekowaną europejskością”. Docierając do prawdziwego, bijącego serca Turcji, o którym turysta wylegujący się na tureckich plażach nie ma zapewne pojęcia, opowiada nam Szabłowski o dziejach i współczesności Turcji poprzez historie zwykłych i niezwykłych postaci pozwalając nam posmakować Turcji naprawdę mocno. Widać to już po mapie Turcji dołączonej na pierwszych stronach książki ilustrującej miejsca opowiadanych przez autora historii. Tyle miejsc, tyle opowieści, tylu ludzi tak […]
Czytaj więcej ›
11:04
Te zdjęcia dokumentują obrady Kongresu Kultury Polskiej, które zostały przerwane w wyniku ogłoszenia stanu wojennego – internowania dotknęły także wielu jego uczestników. Według Narodowego Centrum Kultury, są to jedyne zdjęcia z tego wydarzenia, które zachowały się do naszych czasów. Dziś wydaje się to niesłychane, ale wtedy fotografowały Kongres tylko trzy osoby: Stefan Figlarowicz, prezes Związku Polskich Artystów Fotografików, jakiś nieznany mi fotoreporter oraz ja. Ja miałem najlepiej – uczestniczyłem w Kongresie jako członek służb porządkowych (podobnie jak moi koledzy doktoranci i studenci ostatniego roku Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego) – miałem wstęp wszędzie. Zdjęcia te po raz pierwszy opublikowane zostały 5 lat temu w „Polityce” (nr 50 z 16. grudnia 2006 roku) w materiale pod tym samym tytułem. Czemu nie wcześniej? Wtedy, w stanie wojennym, jakoś nie myślałem […]
Czytaj więcej ›
13 stycznia 2011 15:16

Czekał na nas. Po kliknięciu light on ustawił się bokiem do źródła światła potęgując wrażenie. Miałem już przyjemność. Wielokrotnie. Na pustyni, pełnym oceanie, szczelinie lodowca, wulkanicznym kraterze, pięciogwiazdkowym hotelu, zawsze starał się przebywać blisko mnie, dlaczego więc miałoby być inaczej tym razem. Towarzyski, wyrozumiały, puszczający w niepamięć wszelkie przejawy nietolerancji, braku akceptacji we wspólnotach mieszkaniowych, eksterminacji jak też prób ostatecznego rozwiązania kwestii. Wręcz boski w tym swoim wybaczaniu i powrotach, mimo bezustannie wymierzanych atakach. Jednak kilka behawiorystycznych aspektów nie pozwala mi uderzyć w sentymentalną nutę napisać – old friend. Mierząc wzrokiem ten chitynowy transporter o objętości pięści bez wąsów dotarło do mnie, że znani mi z innych kontynentów jego kuzyni, dopuszczają się rażącego nadużycia używając jego budzącej przerażenie pod każdą szerokością geograficzną nazwy wielkiej rodziny. Niezniszczalny terminator zdolny przetrwać wybuch […]
Czytaj więcej ›