H. Gaszek: Zdrowie Wasze w gardła nasze (2)…

15 grudnia 2011 14:224 komentarze

Zdrowie Wasze w gardła nasze (2)

 czyli

Emeryci, popierajcie władze czynem,
umierajcie przed  terminem!

     Niedawna kampania wyborcza pobiła wszystkie rekordy w wychodzeniu naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Hasło było jedno: „Byczo jest!” a będzie jeszcze lepiej! Wprawdzie gdzieniegdzie gęgano, że może nie całkiem, ale… Słowem było tak, jak w Polsce przedwojennej. W końcu tradycja zobowiązuje. Ojciec opowiadał mi jak to w rzeszowskim Pan Starosta ubiegał się o reelekcję – cokolwiek to znaczy. Otóż, przyjechał do wsi, zebrano chłopów i i „słońce” przemówiło:

– Chłopi, jak mnie wybierzecie, to zbuduję we wsi most!

Biedne pospólstwo zamarło z wrażenia na taką łaskawość. Ale, że takim nigdy nie dogodzisz, jeden z nich spytał nieśmiało:

– Jakże to tak Panie Starosto, u nas we wsi nie ma rzeki…

Pan Starosta nie tracąc rezonu odpowiedział, wzbudzając podziw chłopów:

– Jak mnie wybierzecie, to i rzeka się znajdzie!

      I wydawało się, że zostanie to niedościgłym wzorem uprawiania polityki, aż tu nagle, gdy pospólstwo już zagłosowało okazało się, że może być jeszcze lepiej. Otóż, oczom zdumionych wyborców ukazał się kryzys! I nie to, że nadszedł nagle, przełamując rozpaczliwie stawiane zapory, ale on już był – mieszkał między nami…

Kroczem do socjalizmu, unii europejskiej, rozwoju (niepotrzebne skreślić)

Oczywiście czytelnik dobrze się domyśla, że w momencie  gdy on już jest, ten kryzys, to nie można już walczyć by go nie wpuścić, trzeba po prostu znaleźć kogoś kto za niego zapłaci. I nie ma co szukać wśród żadnych premierów, ministrów, posłów, senatorów, czy bogatych kapitalistów, bo grupa to niewielka, oszczędności marne. Zostaje więc – jak zwykle – tylko pospólstwo, czytaj społeczeństwo. Żaden członek owego społeczeństwa, nie chcąc być populistą, nie pomyśli, że może minister Sikorski mógł nie kupować mebli do gabinetu za kilkaset tysięcy złotych lub Pani Prezydent Warszawy powinna lepiej pilnować pieniędzy podatników i nie wydawać ich na setki laptopów i zleceń dla firm z kosmosu – najbardziej strzeżona tajemnica magistratu. Minister to w ogóle fajny gość, przekonał mnie do siebie nie tylko przemówieniem w Berlinie ale i pięknymi fotkami w kabinie F-16 w hełmie pilota.

     Jest mi bliski, bo mój ojciec, będąc co prawda we wrażym wojsku z PRL ma fajne zdjęcie w atrapie samolotu. Niektórzy jeszcze pamiętają jak u fotografa wkładało się głowę w wycięty w kartonie otwór. Choć nie miało to wtedy na celu pokazania, że jest się supermanem pilotującym samolot. Następny krok ministra powinien być więc w kierunku przylądka Canaveral a nie Berlina. Wielki szum bowiem z tego powstał, niektórzy nawet mówią o odwadze i historycznej myśli. Rzecz jest chyba bardziej prozaiczna, wpisuje się bowiem w filozofię nic nie robienia z poprzedniej kadencji. Teraz  UE ma za nich podejmować decyzje, bo jak wiadomo urzędnicy będą podejmować decyzje sprzeczne z interesami wielkich państw a zgodne z interesem Polski. Przypomina mi to – jako żywo – sytuację jaką widziałem w przeszłości na 1 maja, gdy w tłumie studentów, pomiędzy Politechniką a Uniwersytetem, szły Panie Nieciężkich Obyczajów z transparentem zrobionym z prześcieradła z napisem: Kroczem do socjalizmu!. To  jakoś dość precyzyjnie określa siłę naszej prezydencji…

Umierajcie przed terminem

     Flagowe reformy walki z kryzysem, to odebranie bogatym becikowego i przedłużenie i zrównanie okresu przechodzenia na emeryturę przez kobiety i mężczyzn na 67 lat. Jeśli idzie o pierwszą reformę to wszyscy krzyczymy hurra, gdyż wreszcie sprawiedliwość społeczna zatriumfowała! Niezła jest też druga reforma, bo to i sprawiedliwe i zgodne z potrzebami kasy państwowej. Tylko z hurra gorzej. Niewdzięczny bowiem naród (czytaj pospólstwo) w 84% mówi nie pomysłom rządu i premiera osobiście. To obrazuje stopień populizmu pospólstwa. Cóż, można jak kiedyś sugerował Brecht władcom NRD, zmienić naród…

     Chyba będą musieli tak zrobić, bo pospólstwa nie przekonały nawet erudycyjne wystąpienia ministra o wydatnych ustach i Pani Kluzik ksywa „Niezłomna wędrowniczka”. Pierwszy bajał o tym, że charakter pracy się zmienia, że to robotyzacja itp. Sugerował biedaczek, że my coś produkujemy! Przestraszyły się tylko kobiety pracujące w supermarketach, gdyż pomyślały, że pampersy dla Pań na kasach będą całomiesięczne. Zresztą to całe gadanie o reformie emerytalnej, to zwykłe powielanie pomysłów ze strefy euro. Tylko Tusk ze swoim zoo nie wspomina o tym, iż w bogatych krajach UE zarabia się 3-4 razy więcej.

     Jak jest i jakie są perspektywy życia w ramach nowej ustawy? Czyli to, o czym wiedzą rządzący a nie zdają sobie do końca sprawy przyszli emeryci.

Po pierwsze – Bezrobocie wśród osób po 50. jest wyższe niż wśród młodych ludzi. Pod koniec października nie pracowało 411 tys. osób w tym wieku.

Po drugie – Emeryturę minimalną dostaje dzisiaj 400 tys. osób. Co miesiąc muszą wyżyć za 635 zł na rękę. To jedynie 22 proc. średniej krajowej i aż o 309 zł mniej niż minimum socjalne dla emerytów szacowane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Za 20 lat osób skazanych na minimalne świadczenia będzie znacznie więcej niż teraz. Skończą się bowiem dopłaty państwa do emerytur. Dzisiaj emerytura to 56 proc. ostatniego wynagrodzenia, a za kilkanaście lat może to być nawet o połowę mniej.

     Ile są warte obietnice rządu pokazują badania dr Joanny Ruteckiej i dr Barbary Więckowskiej z SGH w Warszawie. Ile więc trzeba zarabiać, żeby na starość nie żyć z emerytury minimalnej?

     Otóż, kobieta przechodząca na emeryturę w wieku 60 lat po 30 latach pracy, musi zarabiać przez całą karierę zawodową więcej niż 60 proc. średniej krajowej. Dzisiaj to 2,1 tys. zł brutto. Inaczej będzie skazana na emeryturę minimalną od państwa. Jednak w 2009 r. prawie 45 proc. otrzymujących emeryturę miało średnią pensję z dziesięciu najlepszych lat niższą niż przeciętne wynagrodzenie. W nowym systemie, gdzie do wyliczania świadczenia brane są pod uwagę wszystkie lata płacenia składek będzie to znacznie więcej osób. Wynika z tego, że w 2040 roku aż około 30% kobiet pracując do 67 roku życia będzie żyło z emerytury 2100 zł! Hurra!!!

     A ile kobiet dożyje do tego okresu przechodzenia na emeryturę? Niewiadomo. W takim przypadku lepiej by pospólstwo w proteście przeciwko populizmowi funkcjonowało, bo trudno użyć słowa żyło, według hasła: Emeryci, popierajcie, władze czynem, umierajcie przed terminem!

Inkwizycja, niewolnictwo i usmażony Joza

     Wydawałoby się, że przynajmniej opozycja powinna gardłować w sprawie tak niezwykle ważnej sprawie jak propozycja rządowej reformy emerytalnej. Nic bardziej mylnego. Jedni natychmiast zajęli się zdejmowaniem krzyży w sejmie, drudzy powrotem kary śmierci, trzeci niczym czyli sobą. Trzeba jednak zmienić naród, nie ma innej opcji! Najśmieszniejsze są przepychanki między Pis i czymś co się nazywa Solidarnym Państwem. Pan Prezes przeszedł samego siebie i wystąpił z orędziem  by kara śmierci znowu obowiązywała, a Solidarne Państwo szuka czym by przebić swego dawnego pryncypała. Już służymy pomysłem. Otóż, zaproponujcie, choćby trzy z całej gamy postulatów Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa:

1. Ponowne wprowadzenie niewolnictwa. Dlatego, że dopóki istniało niewolnictwo porządny człowiek nie musiał nic robić, a już na pewno pracować! Rozwiązuje to w sposób ostateczny dylematy rządu Tuska…

2. Zorganizowanie sieci państwowych zakładów wychowawczych dla niedorozwiniętych posłów. Metodyka kwalifikacji jest prosta. Każdy wie co to poseł, a który z nich jest niedorozwinięty także każdy wie.

3. Wprowadzenie inkwizycji. To postanowienie idzie jeszcze o krok dalej niż kara śmierci – może być czytelnym wyróżnikiem Solidarnego Państwa!

     Inkwizycja, jak to wspaniale brzmi! Prawie tak samo słodko jak inne pochodne słówko w opowiadaniu „Zły Joza” umieszczonym w „Rajskim ogródku”.  A było to tak. „O większym łotrze nikt nie słyszał. Chłopcy w jego wieku wybierają młode ptaki z pojedynczych gniazd, zły Joza jednak wybierał całe kurniki, katechecie pokazywał język i z łobuza został drwalem. Potem zepsuł się zupełnie, mieszkał w małej chałupinie w lesie, zapuścił brodę aż po kolana, nie mył się, nie obcinał paznokci, a gdy pewnego razu zdarzyło się, że w burzliwą noc do drzwi jego zaniedbanej chałupy zapukał mnich, prosząc o dach nad głową, zły Joza wypędził go w straszną zawieruchę. Tej samej nocy grom – poseł boży, uderzył w chałupę i trafił złego Jozę akurat w momencie, kiedy używał najgorszych przekleństw. Opowiadanie kończyło się tym, że Jozę znaleziono rano usmażonego”.  Usmażonego – jakie to piękne słowo!

 H. Gaszek

Tags:

4 komentarze

Zostaw odpowiedź