Zygmunt Żeligowski: 1% na rupturę

15 listopada 2011 18:560 komentarzy

     I w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Niestety. ładnych parę lat temu padły nieśmiałe sugestie, żeby nie narzekający na brak pieniędzy polski kościół katolicki finansował się z podatku kościelnego płaconego przez wiernych. Prymas-kynolog Glemp (ekspert od szczekania kundelków) założył weto i sprawa – jak to zwykle bywa u nas – upadła. Nawet „lewicy” z SLD nie przyszło do głowy, by ten nieszczęsny pomysł forsować. Zapewne G. Napieralski teraz sobie w metroseksualną brodę pluje, że on te jabłka, te tańce, te grzyby… A tu kościół ubiegł go ustami rzecznika Konferencji Episkopatu – zaproponował, by wierni 1% swoich podatków odprowadzali na konto kościoła. Wtedy chcieli jedni, teraz drudzy i nijak konsensusu nie widać nawet na horyzoncie.

     A wyglądało, że się dogadamy. Tylko propozycja KK padła, a już politycy naparli na szkło i wyrazem twarzy zdecydowanie dając znać, że – niektórym słabo to wychodziło – pogrążeni są w zadumie, że doceniają, że interesująca propozycja, że – tu już niektórzy przeszarżowali – sprawę muszą przemyśleć. Nawet poseł Kalisz, który zdawać by się mogło liczyć potrafi i to na tyle nieźle, że jaguarem jeździ. Nawet posłanka Wanda Nowicka, która zdawać by się mogło, że antyklerykał pierwszoklaśny. Wszystkim się kościelna podatkowa krucjata bardziej lub mniej podobała. Jasne się stało, że posłom PIT-y wypełniają, bo to przecie skomplikowane. Dopiero po 24 godzinach szef pani Nowickiej przystąpił do ataku, twierdząc, że nie krucjata to fiskalna, a rekonkwista. Nieco prędzej (cykl produkcyjny GW spowodował, że nieco później) eks-kolega partyjny pana Kalisza, Marek Borowski wylał podatkowa kawę na kościelną ławę. Można się zresztą było tego po nim spodziewać, jako że od dawna krążą o nim plotki, że na pieniądzach się zna, na rachunkach również, żeby nie wspomnieć o IQ jakimś zawstydzającym pozostałych). Borowski stwierdził, że większość spontanicznie prących na szkło w dniu wypuszczenia przez kościół sondy ma kłopoty ze słuchem, ponieważ nie dosłyszała, że chodzi o 1% „z”, a nie „oprócz”. Jednym słowem państwo straci, kościół zyska.

     Niby nic nowego, bo to u nas reguła, jak choćby biorąc pod uwagę finansowy aspekt wprowadzenia religii do szkół (państwo płąci nauczającym w imieniu kościoła, a dyrektorzy szkół mogą katechetom nagwizdać, nadto przykościelne salki katechetyczne spokojnie da się wynająć). Niby nic nowego, a cieszy. Najbardziej chyba to, że niektórym się wydaje, że sugerowany przez kościół 1% wyprowadzi stosunki państwo kościół na finansową prostą drogę. jednakże warto pamiętać, że wszystkie drogi prowadzą wiadomo dokąd i nie po to kościół jako instytucja ma już ponad 2 tys. lat, by pierwszy z brzegu polityk mógł go oszwabić, albo na oszwabianiu przyłapał. Co to bowiem jest za prosta droga, skoro biskupi chcą mieć ( i pewnie kiedyś im się to uda) pełen wgląd w portfele katolickich podatników, a finanse kościoła nadal dla państwowego fiskusa będą czarną magią. Bo nie słychać jakoś, by w kierunku transparentności swoich dochodów podążać biskupi zamierzali w przewidywalnej przyszłości. Był już jeden (sic!) taki polski biskup, który usiłował to robić, ale jakoś nie znalazł naśladowców za życia, trudno więc przypuszczać, że teraz się narodzą.

     Cała sytuacja nie powinna w sumie dziwić, jako że pecunia non olet, a przecież biskupi są jedyną w Polsce podgrupą zawodową finansistów, która łacinę zna perfekt. Nadto dobrze wiedzą, że kryzys do bram puka i jakoś trzeba temu zaradzić, by przetrwać. A kiedy biskupi przetrwać chcą, z reguły im się udaje. Z nadmiaru środków finansowych jeszcze się nikomu (prawie) nic złego nie stało, a że trudniej bogaczowi dostać się do nieba, niż wielbłądowi przejść przez ucho igielne – żaden problem. Hierarchowie do igły zbyt prędcy nie są, od przyszywania guzików jest w tej strukturze kto inny, więc żadnemu biskupowi nie grozi unieruchomienie w igielnym uchu. Obawiam się jednak, że purpuraci mogą mieć problem poważniejszy: już zysk z pracy osławionej komisji majątkowej mógł ich przyprawić o finansową niestrawność, a co dopiero powiedzieć, kiedy się ok. 90 milionów funduszu kościelnego zamieni na 600 wyrwanych z budżetu państwa? Ruptura do bram puka i złośliwe rechocze.

Zygmunt Żeligowski

Tags:

Zostaw odpowiedź