Czytelnik nie pyta – redakcja odpowiada. Czerwiec 2011

19 czerwca 2011 21:550 komentarzy

W odróżnieniu od innych czytelników, którzy do nas nie dzwonią, nie piszą, nie esemesują – pan H. z Polski południowo-wschodniej jakimś cudem wciąż do nas dociera ze swoimi gorzkimi żalami. Tym razem dla odmiany, zapragnął podzielić się z nami swoją radością. List cytujemy w całości.

Kochana Redakcjo,
tym razem mam dobrą wiadomość. Stanęło na moim. Aż nie mogę, naprawdę no!
Przyszła wiadomość do nas, do pracy, że przyjedzie Dyrektor. I wszyscy się zobaczymy i będzie można porozmawiać.
Nie chodziłem wcześniej na takie spotkania, bo takie one były, że z kim tam, niby, pogadasz? A ja, jak już mówię, to tylko o rzeczach ważnych, istotnych, głębokich. I zachęciło mnie to, że Dyrektor. I przecież pomyślność naszego zakładu: jak produkować, jak istnieć, leży mnie na sercu jak nie wiem co!
Muszę tu objaśnić – robimy też w zakładzie farby. I jest z tym wielki kłopot. Ileż się natłumaczyłem – róbmy tylko czerwony, zielony i niebieski kolor! Niech czerwony czerwony znaczy, zielony zielonym będzie, a niebieski niebieskim. A nie jakieś tam mieszanki. Ale oni robią, co tam sobie chcą! I właśnie ten problem chciałem poruszyć. Nawet powiedziałem koledze, przed wyjściem na spotkanie, że o rzeczach głębokich i ważnych będę mówił.
I poszedłem, bo na sercu mi pomyślność leży.
No i co było? Dyrektor się ze mną przywitał na samym końcu, coś tam mówił, ale nie rozumiałem, tylko patrzyłem i uśmiechałem się.
No i sami widzicie – nie uda się o sprawach istotnych porozmawiać! Nie ma z kim! I ja to już dawno wiedziałem. Więc na moim stanęło.

Cóż, trudno redakcji podjąć dyskusję, Panie H., bo wszystko jest jak te farby: czerwone, zielone i niebieskie, a kolorów pośrednich pan najwyraźniej nie lubi. Zresztą i tak wie  Pan swoje. Możemy tylko ubolewać, że na tym polega demokracja.

***
Zaniepokojona czytelniczka z Suśca (Roztocze) nie pyta nas, ale wiemy że chciałaby, czy kordon sanitarny wokół prezesa K. proponowany przez panią Kluzik-Rostkowską ma obejmować również nią samą.

Szanowna pani – oczywiście nie. Ależ skąd. Gdyby kordonem miano otoczyć i pana prezesa i panią poseł, nie byłoby sensu, by Kluzik-Rostkowska opuszczała okręt prezesa. Fakt, że opuściła jednoznacznie dowodzi, że jej osobiście kordon nie dotyczy i dotyczył nie będzie.
Redakcja ze swej strony pragnie zauważyć, że czas formowania kordonu nie jest bez znaczenia – skoro pierwsze ucieczki z okrętu już miały miejsce, należy się spodziewać, że i kapitan go opuści (oczywiście, zgodnie z honorowym kodeksem jako ostatni) i co wtedy?  Utrzymanie czegokolwiek w sanitarnych ryzach jest zdecydowanie łatwiejsze, zanim załoga okrętu rozejdzie się po najbliższych portach.

***
Proboszcz parafii luterańskiej z [redakcja już wie, skąd] nie pyta nas drogą mailową, o co chodzi w aferze z międzynarodowym jury na festiwalu kina polskiego w Gdyni, które bezczelnie nie zrozumiało ponoć znakomitego filmu „Róża”, a zrozumiało obraz reżysera Skolimowskiego.

Redakcja na to pytanie nie odpowie, jako że w kwestii oceny werdyktu jury jest mocno podzielona. Jedno możemy pastorowi zagwarantować, że celem uniknięcia podobnych dysput w przyszłości, zasugerujemy odpowiednim czynnikom takie zasady rekrutacji do gdyńskiego jury w roku 2012, by nie było później nieporozumień. Najlepiej byłoby zaprosić jurorów ni w ząb nierozumiejących polskiego, zabronić zdobienia filmów angielskojęzycznymi napisami, a grającym aktorom zabronić mówienia „wow” częściej niż w co drugim wypowiadanym na ekranie zdaniu. Wtedy dyskusja o zrozumieniu lub nie poszczególnych filmów, będzie bezprzedmiotowa – ku chwale polskiej kinematografii.


***
Nie zamierzaliśmy odpowiadać na nienadsyłane pytanie pani Marii W. z Kwasisierpska „Dlaczego akurat p. Maria Rotkiel występuje jako flagowy psycholog telewizji publicznej”, ale w związku z tym, że czytelnicza nie pyta o to przynajmniej raz w miesiącu, odpowiadamy:
A kto to może wiedzieć, droga pani. Kto to może wiedzieć…

***
Sensacja! Nie zadzwoniła do nas p. Schymalla, aktualna bossowa telewizyjnej jedynki  (lub nawet całej TVP – ciężko się w tym rozeznać) z pytaniem: „Jak Netkultura myśli, dlaczego zawiesiłam na okres wakacji seanse teatru telewizji?”

Droga pani redaktor. Redakcja do tej pory myślała, że pani o czymś myślała podejmując tę cenną decyzję. Skoro okazuje się, że jednak nie, to bez problemu możemy podpowiedzieć. Zawiesiła pani Teatr TV, ponieważ telewidzowie oglądający (również) TV publiczną zidiocieli już do tego stopnia, że teatr jest dla nich czymś zbyt ciężkim na upalne wieczory. Wprawdzie można – kierując się podobnym założeniem – emitować wakacyjnie spektakle komediowe, ale przecież się nie da, bo twórcy z IPN też chcą mieć urlopy, a po drugie nie są specjalistami od pisania komedii. Już prędzej fars – mamy tu na myśli poziom artystyczny tychże spektakli.

***
Państwo Krowiccy z Wrocławia nie zadzwonili do nas z pytaniem – czy w Polsce doby obecnej funkcjonuje (w ramach opisu realnej współczesności) określenie „arogancja władzy”.

Czym prędzej odpowiadamy, że nie funkcjonuje i słusznie. Aroganckie wobec obywateli były władze PRL. Teraz jest inaczej, a jakakolwiek  sugestia, że rzekomą arogancją władzy wykazuje się np. pan urzędnik Czuma z WrotsLovia, to bezczelna potwarz. To prawda, że p. Czuma nie widzi nic dziwnego w tym, że we Wrocławiu zamiast 1500 punktów sprzedaży biletów miejskiej komunikacji będzie teraz 150 i tzw. osoby starsze mogą mieć trudności z zakupem. To prawda, że p. Czuma sugeruje korzystanie seniorom z karty miejskiej i doładowywanie jej przez internet lub komórkę. Gdzie tu jednak arogancja władzy? Po prostu p. Czuma słusznie uważa, że całe społeczeństwo składa się tylko i wyłącznie z jego rówieśników.
Nie jest też tak, że p. Czuma jest nieczuły na ludzkie troski, gdy pyta w czym w ogóle problem, skoro 65-latków jest niewielu, a poza tym już za chwilę będą mieli lat 70 i bilety MPK przestaną im być potrzebne? Nikt proszę państwa nikomu nie obiecywał, że okres od 65. do 70. urodzin danego obywatela, to będą wczasy w Ciechocinku. A jeśli komuś się to nie podoba, może nie jeździć tramwajem, prawda?
Nie, nie, nie! – wyprzedzamy pytanie – takie stanowisko, to nie jest żadna choroba, ale po prostu w dzisiejszych czasach norma. Niech państwo włączą sobie telewizor albo wyjdą na ulicę i się rozejrzą.

Zostaw odpowiedź