Czytelnik nie pyta – Redakcja odpowiada. Kwiecień 2011

16 kwietnia 2011 16:390 komentarzy

Zdziwiony czytelnik z Oleśnicy (p. Rafał Ród), który udał się przedwczoraj na seans filmu „Erratum”, jeszcze z sali kinowej, jeszcze w trakcie napisów końcowych pośpiesznie nie wysłał nam esemesa  następującej treści: „Dlaczego produkując film, którego akcja toczy się w Szczecinie w roli slumsowych, tamtejszych ruder obsadza się rozwalające się kamienice wrocławskie, zamiast pozwolić zagrać oryginalnym. Czy w Szczecinie nie ma ruder?”

Drogi panie Rafale! Szczecin jako miasto wojewódzkie, oprócz lotniska prawdopodobnie posiada również jakieś rudery. Jeśli jednak tak nie jest, to z pewnością za jakiś czas zostaną wybudowane, podobnie jak staromiejski rynek, który z powodzeniem obecnie konstruuje się od podstaw. Cierpliwości!

***
Pan Janusz K. z Kłodzka (niewielkie powiatowe miasto na Dolnym Śląsku) nie zapytał nas drogą mailową o swój stan zdrowia. Nie poprosił o redakcyjną diagnozę oraz stosowne zalecenia, nie zwrócił się też do nas celem uzyskania stosownej recepty. Nie stwierdził też w swoim mailu, jako iż go nie napisał, że – cytujemy – „Kiedy jako dziecko byłem w jugosłowiańskim jeszcze Splicie, w każdym młodzieńcu widziałem titowskiego partyzanta, kiedy teraz bywam w czeskiej Pradze, ilekroć idę do knajpy, każdy niechlujnie ubrany Czech sączący piwo wydaje mi się być wycięty z kartek hrabalowskiej prozy, kiedy zaś w roku ubiegłym byłem w Barcelonie, dosłownie każdy mężczyzna po 60-tce, siwy bądź szpakowaty, w złotych druciakach na nosie, to z miejsca dla mnie był emerytowany frankistowski oficer. A na domiar złego wczoraj, na terenie Panoramy Racławickiej wpadłem przypadkiem na grupę duchownych synodu luterańskiego i każdy z biskupów ewidentnie miał (dla mnie) typowo niemieckie rysy. Czy ze mną jest coś nie tak?”

Szanowny Panie! Niech się pan nie martwi. Nic panu nie jest. Jest pan po prostu prawdziwym Polakiem.

***
Nie jest nim natomiast pan Gamal El-Shafei mieszkający u nas od 3 lat obywatel Wielkiej Arabskiej Libijskiej Dżamahiriji Ludowo-Socjalistycznej (الجماهيرية العربية الليبية الشعبية الإشتراكية العظمى). Pan El-Shafei nie spytał nas, czy to prawda, że nieuchwytny dla lotnictwa NATO (czy ktokolwiek tam udaje, że łap po ropę nie wyciąga) pan pułkownik Mummar K. ukrywa się w Polsce.

/rys. Funk/

Drogi Panie! To nie jest prawda. Gdzie się podziewa obecnie Słońce Sahary – nikt nie wie. Nawet my. Istnieje wszakże możliwość (tak się szepcze na redakcyjnych korytarzach), że ww przebywa całkiem niedaleko. Istnieją poszlaki świadczące o tym, że zwrócił się do władz Białorusi z prośbą o azyl polityczny i od ręki go otrzymał. Z tych samych źródeł wiemy, co płk. Muammar K. w Mińsku porabia – otóż wraz z tamtejszym przywódcą kładą podwaliny pod nową dyscyplinę sportu – wielbłądzi hokej na lodzie /dowody na zamieszczonym tu zdjęciu/. Należy zauważyć, że z polskiego punktu widzenia jest to cenna inicjatywa, jako że wreszcie pojawi się jakaś gra zespołowa na lodzie, w której (przynajmniej na początku) nasi reprezentanci nie będą musieli cierpieć katusze w V lidze.

***
Pewien niezadowolony (i oczywiście niepodpisany) czytelnik z Pomorza (kibic tamtejszej siatkówki) spytał nas po ostentacyjnie kaszubsku, ale pytanie to ocenzurowaliśmy, możemy zatem uznać, że nie padło – jakich zakamuflowanych opcji są poszczególni członkowie naszej redakcji.

Szanowny panie! Nie jesteśmy obecnie w stanie udzielić wyczerpującej odpowiedzi, przynajmniej dopóki prokuratura nie zakończy śledztwa rozpoczętego tuż po tym, jak (zainspirowani pańskim pytaniem) sami na siebie złożyliśmy doniesienie o popełnieniu przestępstwa. By jednak nie musiał pan trwać w niepewności – wyciągamy pomocną dłoń owiniętą w opcjonalną mapę Polski, na której zaznaczono wszystkie funkcjonujące zakamuflowane opcje (oraz jedną ostentacyjną). Posługując się tą ściągawką (znając przecież skład i miejsca pobytu członków redakcji), bez trudu wyda pan w naszej sprawie stosowne wyroki i to zanim jeszcze proces się rozpocznie. Frajda to podwójna i satysfakcja murowana, jako że w tym trybie zapadłe wyroki nie podlegają apelacji. Dziękujemy.

Mapa zakamuflowanych opcji w skr. ZO

Publikowana tu Opcjonalna mapa Polski (mimo iż wcale o to nie prosiliśmy) została nam nadesłana przez doc. J. Kichawę-Renault z podparyskiego Centrum Badania Opcji Europejskich.

Ponieważ w wielu miejscach diagnoza może budzić zdumienie, publikujemy fragment wyjaśniającego rzecz listu p. profesora:

„…Kujawsko-Pomorskie to zakamuflowana opcja Wenezuelska? Podstawowym produktem regionu „Olej kujawski”, czyli prawie olej napędowy, a zatem to prawie ropa. Co się wydobywa w Wenezueli? Wiadomo. […] W przypadku lubuskiego […] są tam, jak wiemy dwie stolice, a w zasadzie jedna. Zamieszanie to powoduje, że trudno tam mówić o opcjach innych, niż żużlowa, dominująca w obu metropoliach regionu. […] opcja syjonistyczna woj. łódzkiego jest przypisana regionowi – zgodzę się – nieco na wyrost. […] antycypuję tu sytuację, jaka powstanie po zwróceniu obywatelom Izraela majątków, czego się przecież dopominają. […] opcja Joannicka (na mapie błędnie zapisana z jednym „n”) w Świętokrzyskiem. No, cóż… Kamuflaż znakomity, nawet nazwa („Świętorzyskie”!) na pierwszy rzut oka nie budząca zastrzeżeń, kiedy się jednak wie, co na płaszczach nosi pewien zakon rycerski, sprawa staje się oczywista. Istnieją wszakże jeszcze gorsze casusy mimikry, patrzmy na Mazowsze – w opozycji do usiłującej słusznie centralizować państwo Warszawy, okoliczna ludnością stawia na opcję łowicką. Ewidentne przygotowanie aryleryjskie do oderwania regionu od RP. […] Na wschodzie jedno z dwóch ciążących  ku Ukrainie województw do secesji szykuje się od dawna: nie od dziś koników huculskich w polskich Bieszczadach jest więcej, niż na huculszczyźnie ukraińskiej. A to nie przypadek! […] Nie ulega wątpliwości, że najbardziej perfidna jest opcja niemiecka. O ile Górny Śląsk bez trudu przyłapano in flagranti, to opcjonalność innych jest bardziej skryta i tym samym musi budzić wielki niesmak. Taka choćby Wielkopolska faryzejsko udaje opcję… śląską! Jeszcze gorzej Opolszczyzna – o opcji niemieckiej – cisza, ze śląską (a to już kamuflaż!) też im rzekomo nie po drodze. Przyjmują zatem opcję… wielkopolską! Ergo – skoro zakamuflowana opcja niemiecka jest niemiecka, a śląska (w Wielkopolsce) tym bardziej niemiecka,  więc opolska jako wielkopolska, czyli śląska również jest niemiecka i to par excellence…”

Na tym na wszelki wypadek kończymy cytowanie wywodów pana docenta, jako że kolejne akapity są już kompletnie niezrozumiałe.  Niestety – to nie koniec tematyki opcjonalnej. Zanim jeszcze doszło do publikacji niniejszego odcinka, już nadszedł do redakcji list zawierający krytyczną wobec koncepcji do. Kichawy-Renaulta polemikę. Publikujemy ją oddzielnie – patrz – „Mapa opcjonalna – polemika”, również w dziale „Różności”.

***

Zdruzgotany czytelnik w Polski południowo-wschodniej, pan H. (personalia znane redakcji) nie spytał nas – cytujemy – dlaczego podłość ludzka nie ma granic. W pierwszej chwili zamierzaliśmy list, jako żenująco trywialny, wyrzucić do kosza, ale zmieniliśmy zdanie po lekturze dalszych słów czytelnika H. Podał on mianowicie konkretny przykład wzmiankowanej podłości, nad którym zdecydowaliśmy się z troską pochylić. Otóż pan H. utrzymuje, że całkiem niedawno udał się do pracy „zwyczajnie na siódmą, podpisał się na liście obecności, przyrządził i wypił (sic!) pierwszą kawę i zaczął zbierać się do domu. Wówczas kierownik pana H. brutalnie go zaatakował w te słowa: – A dokąd to?” Zdumiony niedomyślnością przełożonego pan H. wyjaśnił, że udaje się do domu. Mało tego – podkreślił (i zademonstrował), iż zabiera ze sobą służbowy telefon, przez który – cytujemy – „też umie pracować”. Niby sytuacja banalna, a jednak kierownik pana H. nie uwierzył w zapewnienia, iż nasz czytelnik potrafi pracować przez telefon i ukarał go kradzieżą premii w wysokości 304 pln (czytelnik nie podał czy netto czy brutto).

Nie da się ukryć: podłość ludzka faktycznie granic nie posiada. Jak piosenka radziecka. To dla redakcji jest zupełnie jasne i oczywiste. Podobnie zresztą jak i przyczyny zjawiska. Szanowny panie H.! Podłość ludzka nie ma granic, ponieważ kraj nasz  znajduje się w tzw. strefie Schengen, która charakteryzuje się tym, że ma wprawdzie granice zewnętrzne, wewnętrzne wszakże są w zaniku. Stąd właśnie skierowana do wewnątrz (np. zakładu pracy) podłość bezgraniczna. Oczywiście – w sytuacjach kryzysowych kontrolę na nieistniejących granicach się w strefie Schengen przywraca, ale to tylko i wyłącznie wówczas. Jeśli nam pan nie wierzy, proszę manewr z wyjściem z pracy do domu (z telefonem w teczce) powtórzyć podczas Euro 2012 – przekona się pan: kierownik panu premii nie zabierze. Najwyżej wyda zakaz stadionowy, ale zbyt dolegliwe to nie będzie, jako że na mecze wyjazdowe (delegacje!) spokojnie będzie pan mógł jeździć. To w Polsce każdy kibic (czy dziecko, czy staruch) wie, proszę pana, od dawna.

Jeśli natomiast chodzi o drugie pytanie, którego nie zadał nam pan na końcu swego listu, czyli: „Jakie szkoły, kursy lub cóś w podobie trzeba skończyć, aby umieć przez telefon pracować? Też przecież jestem ładny, jak tamci panowie…”… Odpowiadamy: pomijając już fakt, iż z powodu braku stosownej dokumentacji fotograficznej nie jesteśmy w stanie zweryfikować oświadczenia o pańskim podobieństwie do „tych panów”, musimy też z żalem zauważyć, iż wymaganie świadectw ukończenia jakichkolwiek kursów, a tym bardziej szkół wydaje się kolosalnym nadużyciem, wobec ich bezwartościowości skoro można je bezproblemowo zakupić (na rynku papierów bezwartościowych). Obserwacja naszego ograniczonego a jednocześnie bezgranicznego życia politycznego nierzadko bywa praktycznym potwierdzeniem zasady, że im mniej dyplomów (a najlepiej ich brak), tym wspinaczka po szczeblach kariery szybsza. A wtedy to już spokojnie można sobie, panie, przez telefon pracować.

 [niniejszy odcinek zilustrował ponownie Rysio Więckowski (7), z pomocą Helenki Niezabitoskiej (9),  która (przy wsparciu wojego taty(42) ) rysunki Rysia poprzekształcała.]

Zostaw odpowiedź