„Oprócz błękitnego nieba…” czyli Joanna Mucha rozmawia z Krzysztofem Rutkowskim
Henrietta Troć-Sobota wpadła z impetem do gabinetu swojej szefowej.
– Ministro, ministro! – krzyknęła zziajana – skandal!!! Skannn… – urwała, wlepiwszy wzrok w monitor – niezłe ciacho z tego strażaka. Gdyby mnie taki chciał potraktować swoją sikawką, to bym się tak rozgrzała, że uhmrrr…
– Cicho, głupia – zgasiła ją szefowa – wzięłabyś się lepiej do roboty, a nie tylko wciąż o samcach myślisz.
– Do roboty, do roboty, phi… – oblicze Troć-Soboty wyraźnie spochmurniało – a ministra se tu jakieś strażackie przystojniaki ogląda…
– Nie oglądam żadnych przystojniaków, ciumo, tylko pracuję. Zamawiam właśnie dodatkową ochronę przeciwpożarową na Euro.
– O! A… a po co?
– Jak to po co? Jak to: Po co!?! Słuchaj, w środę Polsat reklamował, że wieczorem będzie grało Milano. Super, pomyślałam, rozerwę się cokolwiek po robocie i trochę bioderkami pokręcę, choć przed telewizorem. No to pstrykam ten telewizor tak coś przed dziewiątą, żeby reklamy ominąć, a tam żadnej muzy nie ma, tylko jakiś mecz. Na początku ciut się wściekłam, ale potem pomyślałam, że ministrą się przecież jest dwadzieścia cztery na siedem i zamiast się obcyndalać, mam wreszcie szanse zrozumieć, o co w tej piłce chodzi. Oglądam, oglądam, a tu nagle Borek, wiesz, ten taki ładny, uczesany, choć go widać nie było, krzyczy „spalony!” Teraz wiesz już po co?
– Nnno… nnniby tak.
– No dobra. Czterdzieści dwa wozy przeciwogniowe zamówione na ósmego czerwca. A teraz gadaj, co to niby za skandal?
– A no bo widzi ministra, to Euro, to na nie zjadą do nas tłumy ludzi. I, kurka, wstyd się będzie przed nimi pokazać…
– Co?! Przestań już, klepiesz jak jakiś Brudziński, albo ten Pawłowicz z Netkultury. Drogi są? Są. Dworce są? Są. Lotniska są? Są. Że wszystko mało? Małe jest piękne. Za to stadiony mamy wielkie. I strażaków będzie dużo.
– A… Ale ja zupełnie nie o tym. No bo jak ci ludzie tu przyjadą, to też się naszą piłką pewnie trochę zainteresują. A u nas w lidze gra taki klub jeden, że… no obsuwa po maksie normalnie. Błękit Cyców się nazywa.
– Jak…!? Ccco…!? A w której lidze oni grają?
– No chyba w pierwszej.
– Zaraz sprawdzę – ministra ponownie odwróciła się do komputera – nie no, są tu jakieś kluby, niektóre nawet śmieszne: Pogoń Szczecin, Zawiasy Bydgoszcz, jakieś Ząbki nawet… Ale żadnych Cyców nie ma. Coś ci się, moja droga, popiętroliło.
– No tak, ale widzi ministra, z tymi ligami to tak dziwnie jest. Ta, co jest pierwsza, wcale nie nazywa się pierwsza.
– To która w końcu jest pierwsza?
– No ja się niby nie znam, ale miałam kiedyś takiego italiano amoroso i on mówił, że najlepsza liga na świecie to jest Serie A. Zresztą tam też grali jacyś błękitni, Lacjo, czy jakoś tak, którym ten amoroso kibicował. To u nas by była A klasa, tam, gdzie gra ten cały Błękit…
– Ty norrrmalnie nie mogę, masz rację – stropiła się Mucha klikając odpowiednią tabelę – łącz do tych Cyców, bo faktycznie skandal będzie jak ta lala!
Troć-Sobota posłusznie wykręciła numer w lubelskie. Po chwili w słuchawce odezwał się miękki baryton…
KR: Krzysztof Rutkowski, z kim mam przyjemność?
JM: Czy przyjemność, to się jeszcze okaże. Ministra Joanna Mucha z tej strony.
KR: O, witam serdecznie, czym mogę służyć?
JM: Jak to: czym!? Wyjaśnieniami, panie Rutkowski, wyjaśnienami! Czy mógłby pan, z łaski swojej, wytłumaczyć mi, co pan najlepszego wyprawia!?!
KR: Hmmm… Nie bardzo rozumiem. Właśnie dotarłem do klubu, mam zaraz spotkanie z prezesem Zawiszy Garbów. Gramy z nimi akurat tydzień po Wielkanocy, myśleliśmy, że może jakieś spotkanko przy jajku po meczu, czy coś…
JM: Przy jajku, co za bezczelność! Jajka to pan sobie ze mnie robi! Powie mi pan lepiej, jak pan śmie w przededniu Euro taki seksizm rozprzestrzeniać!
KR: Ależ pani ministro, zaśbym śmiał! Ja nawet chciałem zamiast z prezesem Dadosem, spotkać się z panią Białkowską, ale ministra rozumie: ona pełni w Zawiszy funkcję skarbniki. Jeszcze by było, że to niby jakaś korupcja, czy inne fryzjerstwo…
JM: Dosssyććć! Ja zupełnie nie o tym! Jak pan śmie firmować swoim nazwiskiem istnienie klubu o nazwie Błękit Cyców!? I to w najwyższej klasie rozgrywkowej!?! Przecież jeśli wy tę swoją ligę wygracie, to już w następnym sezonie po Euro zagracie w tej całej Lidze Mistrzów, razem z Milano i innymi Skanerami! Co za wstyd…!
KR: Hmmm… ktoś chyba panią ministrę wprowadził w błędę. My gramy w A klasie, na siódmym poziomie rozgrywek. Od Champions League – dziękuję za życzenia – dzieli nas minimum osiem sezonów…
JM: Siódmym? Nie rozumiem. Nieważne. Grunt, że trochę mnie pan uspokoił. No ale i tak: tych Cyców to by się nie dało pozbyć jakoś?
KR: No były takie próby. W międzywojniu na jakieś trzy lata zmieniono nazwę na Wiszniewice.
JM: Wiszniewice? Nieee… to się za bardzo kojarzy z tymi z Sosnowca, co to im pan pomaga.
KR: Ale ja…
JM: Ćśśś… Nie tłumacz się pan, tylko winny się tłumaczy. No a sama nazwa? Czasem kluby biorą ją od pobliskich rzek. Wisła Kraków, Małapanew Ozimek… Co tam koło was blisko płynie?
KR: Świnka.
JM: Słuuuchaaammm…?!? Ja świnka? To pan jest szowinistyczny wieprz!
KR: Nie, nie. Wieprz to nieco dalej. Już się pani ministra nie dąsa. Przecież w tej naszej nazwie nie ma nic seksistowskiego. Wręcz odwrotnie. Sama ministra pomyśli – błękit to niebo. Niebo to wolność. Jak w tej piosence – „oprócz błękitnego nieba…” Wolność od sztywnych ram, tradycyjnych zobowiązań, stani… eee… no, i takich tam.
JM: No dobrze, przekonał mnie pan. Ale nie każecie swoim kobietom malować biustów na niebiesko?
KR: No… ja kiedyś swojej zaproponowałem. Tak niby żartem. Wskutek tego żartu miałem potem błękit pod własnym okiem.
JM: Aaa… I dlatego pan ciągle te ciemne okulary nosi?
KR: Ale ja…
JM: Oj, już cicho, bo się znowu rozeźlę. Do usłyszenia, uszanowanie dla małżonki!
KR: Kłaniam się.
__________________________________________________
Treść powyższego tekstu jest w całości fikcją literacką. Jakakolwiek jej zbieżność z rzeczywistością może być wyłącznie dziełem przypadku. Niestety. Fikcyjna jest również postać Henrietty Troć-Soboty. Natomiast pozostali bohaterowie, łącznie z ministrą Muchą (niestety), istnieją w rzeczywistości. Podobnie, jak wymienione w tekście kluby piłkarskie, choć oczywiście ekipa z Bydgoszczy nosi nieco inne miano. Prezes Ludowego Klubu Sportowego Błękit Cyców naprawdę nazywa się Krzysztof Rutkowski, aczkolwiek autorowi nic nie wiadomo o ewentualnych związkach pana prezesa z eksdetektywem-celebrytą.
Hej, Błękit, goool…!!! Lalalalalalala…!!!
Zygmunt M. Pawłowicz
12:43
Do ministry Muchi:
łapy precz od Błękitu Cyców
kibice
15:42
Złej tanecznicy uwiera Rutkowski u spódnicy, tralala:)))))
16:34
prosze ten wpis wymoderowac jako seksistowski
19:43
WU-KA-ES! KRÓ-LEM-JEST!
20:44
zaczynam rozumieć fascynacje Euro
09:29
Mnie też euro fascynuje. Chciałbym zarabiać co miesiąc tych euro 2012,00
21:59
” ktoś chyba panią ministrę wprowadził w błędę”
:))))))))))))))
14:47
Łeeehehehehe