Justyna Aleksandra Sikorska: Słowo o paru obrazach

15 lutego 2012 11:510 komentarzy

Study

      Pisanie recenzji sztuki artystów takich jak Rafał Karcz zaczyna się zwykle bardzo wiele razy. Jeśli używa się w tym celu długopisu, kolejne kartki przypominają dzieła Picassa, po czym lądują w koszu. Jeśli jest się na tyle nowoczesnym, by pisać na komputerze, podstawowym i nieodzownym przyciskiem staje się backspace. Podczas gdy Karcz kilkoma prostymi i spontanicznymi ruchami dłoni stara się utrwalić chwilę (i udaje mu się to znakomicie), ja walczę ze słowami i przemożną chęcią, by zamienić stek wirtualnych słów na pędzel. Staram się swoim niedoskonałym drukiem utrwalić teraźniejszość, ale ona właśnie odchodzi. Tak. Teraz. W tym momencie to, co napisałam, nie ma już żadnego znaczenia. Poza tym nigdy nie wierzyłam w wartość opisów sztuki plastycznej. Literatura i malarstwo to dwie obce sobie materie, a każda rządzi się własnymi prawami. Jestem pod tym względem pełna uznania dla Gombrowiczowskich przekonań dotyczących sztuki. Oczyma wyobraźni oglądam po raz kolejny scenę, którą opisuje ów nieustraszony ferdydurkista w swoich Dziennikach: „Dziś znowu dyskutowali o malarstwie na herbatce u Atilla (o czymże mają dyskutować?) Ale sęk w tym, że o malarstwie nie można mówić. Te rozmowy przypominają więc dialogi niemych – cmokają, machają rękami, wyszczerzają się… >>Jak to, nie rozumiesz tej plamy?<< … >>W tym jest coś… coś… coś takiego, wiesz, no…<< >>Cacy, cacy, teee… psiakrew!<< … >>Genialne, słowo honoru!<< (…) I ta niema gadanina toczy się w ludzkości… toczy się…” (1) Może zatem należałoby zajrzeć głębiej, pod warstwę farb i grafitu, wczuć się w dzieło? Może właśnie o osobistych odczuciach związanych z dziełem najbardziej wolno nam pisać?

Bez tytułu

      Analizuję cykle Afterparty, Faces, Concert, Clubbing. To nie jest rzeczywistość, w której czuję się jak ryba w wodzie, nie należę do pokolenia lat 60., mam inne sposoby uciekania przed brudną i szarą rzeczywistością. A jednak ta sztuka każe mi do siebie wracać. Nie chodzi o tematykę, ale o ten wewnętrzny głos, który krzyczy „Help!” i który wszyscy w sobie nosimy, choć często nie chcemy się do tego przyznać. Karcza nie interesuje to, co na powierzchni, ale to, co prześwituje przez szczelinę. Przystawiam do niej jedno oko i widzę materializację stanu „flow” w najróżniejszych jego odcieniach. „Flow” pojmuję – za Richardem Reevesem – jako „tę chwilę, kiedy jest się tak pochłoniętym zadaniem, że wysuwa się język. Tak robią dzieci, kiedy kolorują obrazki”.(2) Celem tego zjawiska jest samo płynięcie, nie natomiast osiągnięcie konkretnego punktu czy przekroczenie jakiejś granicy.(3)  Liczy się teraz. Wiedzą o tym dzieci i nastolatkowie, później ten prosty fakt odchodzi w labirynt niepamięci. Artysta o nim przypomina. W swoich szkicowych rysunkach i gwaszach ukazuje wszystkie chwile, które być może miały ogromny wpływ na nasze życie, a jednak w powszechnym społecznym odczuciu nie mają one żadnego znaczenia lub są wręcz szkodliwe. Małgorzata Karolina Piekarska w swojej interpretacji sztuki Karcza napisała: „Może poprawiając krawat przy garniturze, bo czasem uwiera nie tylko twoje ciało, ale i duszę, czasem przypominasz sobie, że kiedyś miałeś inne marzenia. Chciałeś zmienić świat. Prace Rafała Karcza przypominają ci, że ideały porzuciłeś, ale… może nie jest dla ciebie za późno?”.(4)Te proste chwile na koncertach, w klubach, na ulicach, kiedy wydawało nam się, że jednoczymy się w tej samej idei, że razem możemy zdziałać cuda, przeprowadzić rewolucję zawsze niedoskonałej rzeczywistości – one właśnie, choć tak utopijne i ulotne, dawały szczęście i nadzieję. Jako dorośli boimy się do nich wracać, bo podświadomie tęsknimy za tym beztroskim czasem, w którym wszystko, choć bezcelowe, miało głęboki sens. Teraz pracujemy w ogromnych korporacjach, firmach, biurach, gdzie wszystko poukładane pod linijkę zmierza pozornie do konkretnego punktu, gdzie zadania są rozplanowane, a my usadowieni na identycznych stanowiskach, w których trudno byłoby się zagubić, wiemy, co mamy robić i kiedy. A jednak nie możemy wyzbyć się przekonania, że nasze codzienne zajęcia pozbawione są znaczenia. I jest to przekonanie, które musimy przełknąć w milczeniu wraz z kanapką podczas przerwy na lunch.

      W dodatku współczesne czasy nie sprzyjają refleksjom. Świat przyśpieszył. Jego rozkład jazdy nie pozwala już czekać na zamyślonych filozofów, którzy pozostają nieświadomi na przystankach z dziwnym przeświadczeniem, że coś ich ominęło. Karcz-dokumentalista chce utrwalić jak najwięcej chwil – może dzięki temu w przyszłości będzie łatwiej zrozumieć teraźniejszość? Artysta obserwuje i pozwala obrazom przepływać przez siebie. Niezwykle często rysuje z wcześniej zrobionego zdjęcia, ale i tak jego twórczość jest naznaczona pośpiechem, niecierpliwością, pragnieniem, by zapamiętać i utrwalić jak najwięcej szczegółów. Nie dba o estetyczne walory swojej pracy – przecież świat nie jest estetyczny, to tylko złudzenie billboardu, iluzja Photoshopu. Dzięki takiej technice wykonania szkice są niezwykle dynamiczne, czasem poruszone niczym nieudane zdjęcie, poszarpane i niedokładne, ale zawsze nastrojowe, emanujące tajemniczym, magicznym klimatem. Kolejne rysunki układają się później w kompletne reportażowe cykle, wizualne opowieści artysty-transformatora. Podobno niektórzy krytycy zarzucają Karczowi, że tworzy sztukę nietrwałą, ale jest to zabieg celowy artysty. Akwarela zamiast oleju, papier i tektura zamiast płótna. Czas pędzi nieubłaganie, ulice wielkich miast przepełniają ludzie, którzy nie wiedzą, po co się śpieszą, a mimo to i tak przebiegają na czerwonym świetle i gubią klucze na Plantach, piją dużo kawy, która doprowadza ich w końcu do psychodelicznych stanów i uciekają przed ciszą w hałaśliwe centra handlowe, kawiarnie i dyskoteki, ponieważ obawiają się własnego milczenia, boją się przebywania wśród własnych myśli. Impresyjna twórczość Karcza jest niezwykle autentyczną historią o człowieku, który stara dopasować się do kształtu współczesnej cywilizacji.

Lunachicks

      Brett Kahr powiedział kiedyś: „Sądzę, że jednym z powodów, dla których wielu z nas jest nieszczęśliwych, mimo posiadania małżonka, dziecka, jeepa, labradora, domku na wsi i pracy na kierowniczym stanowisku, jest to, że o żadnej z tych rzeczy nie marzyliśmy jako dzieci”. (5) W takim razie o czym marzyliśmy? Ja marzyłam o wolności, o braku przymusu, o znalezieniu zaczarowanego ołówka, o zwiedzeniu świata na objuczonym dwuśladzie, o nauczeniu się latania, o wiecznym lecie… Jest taka chwila podczas jazdy na rowerze, kiedy nie czujemy już tarcia kół o asfalt, kiedy można rozłożyć ręce niczym Meg Ryan w Mieście Aniołów i być powietrzem. Każdy ma swoje „flow” i prawdopodobnie każdy marzy o chwili, w której mógłby wyciągnąć język i zapomnieć, że żyje. Karcz tworząc reminiscencje dawnej i niedawnej przeszłości niewątpliwie budzi w odbiorcy dreszcz osobistych wspomnień.

Justyna Aleksandra Sikorska

– – – – –
(1)     W. Gombrowicz: Dziennik 1957–1961, red. J. Błoński, [w:] Tenże, Dzieła, T. VIII, Kraków 1988, s. 56.1
(2)     Richard Reeves. Cyt za: L. Hoggard: Jak być szczęśliwym, przeł. E. Jagła, Poznań 2006, s. 50.
(3)     Por. T. Witkowski: Szczęśliwie się zapomnieć, [w:] „Charaktery”, nr 12/2003 (83), s. 27.
(4)     M. K. Piekarska: Dla zagubionych w kosmosie, [w:] „Wyspa”, nr 1/2010 (13), s. 80.
(5)    Brett Kahr. Cyt. za: L. Hoggard: Jak być szczęśliwym, op. cit., s. 55.

– – – – – – – – – – – –
* Justyna Aleksandra Sikorska (ur. w 1985 r.) – autorka wywiadów, prac naukowych, recenzji twórczości plastycznej oraz literackiej; redaktor. Debiutowała jako poetka w czasopiśmie naukowym „Konspekt”, w 2006 roku. Autorka pracy magisterskiej Dzieło sztuki jako residuum indywidualnych prawd. Na podstawie twórczości rzeźbiarskiej Jerzego Kędziory. W swoich tekstach o tematyce artystycznej zajmuje się głównie problematyką interpretacji, a także analizą filozoficzno-psychologicznych motywacji krytyków artystycznych. Publikowała między innymi w czasopismach: „Konspekt”, „Aleje 3”, „Sztuka.pl”, „Wyspa”, „Akant”; w almanachach Krakowskiej Nocy Poetów, w zbiorowych publikacjach naukowych oraz w katalogach sztuki plastycznej.

Tags:

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź