20 lutego 2011 10:26
Grupa Rafała Kmity to na polskiej scenie kabaretowej prawdziwy fenomen. W zalewie kabaretowej tandety, którą średnio, co wynika z gorzkich wywiadów, znosi nawet sam Piotr Bałtroczyk, przedstawienia Kmity to nie żadna perełka, a prawdziwa perła. Podczas gdy w kabaretowym światku króluje chałtura, wygłup i dosłowność Grupa Rafała Kmity serwuje nam od lat spektakle mądre, finezyjne, znakomicie zagrane i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Nic w tym dziwnego, bo motorem przedsięwzięć Grupy jest, nie waham się powiedzieć, geniusz Rafała Kmity, który wymyślając kolejne scenariusze dobiera do nich aktorów i tak sformowaną trupę doskonale reżyseruje. Nieprzypadkowo użyłem terminu trupa, bo mamy tu do czynienia z prawdziwą teatralną trupą, a raczej trupami, złożonymi z profesjonalnych aktorów, koncentrującymi się wokół każdego z kolejnych spektakli, gdzie do kilku stałych współpracowników Kmity dołączają kolejni artyści. […]
Czytaj więcej ›
10 stycznia 2011 17:02
Jest coś takiego, co możemy śmiało nazwać magią cyrku. Dla nas współczesnych już będącą czymś przebrzmiałym, ramotą, banałem, ale wciąż jeszcze jakoś tam dla niektórych pociągającą. Choćby dzieciaki, które naturalnie i w sposób nieskażony konwenansem śmieją się z głupawych klownów, albo radośnie wykorzystują jedyną możliwość zobaczenia prawdziwego lwa, a nawet /o zgrozo/ kucyka. W każdym razie, kiedy do mego miasta przyjeżdżają kolorowe namioty, jakoś chętnych nie braknie. Jakiś czar, egzotyka trwa mimo, że wypierana telewizją, kinem, globalnym reality show i całym zamętem popkultury będącym skrzyżowaniem komedii dell’arte z publiczną egzekucją. Można zresztą powiedzieć, że oto wszystkie gatunki „gawiedzianej” sztuki zlały się w jedną wszechpotężną siłę, która już nie dla odbiorcy, a odbiorca dla niej, i oto cyrk prawdziwy ustępuje cyrkowi przysłowiowemu, globalnemu kuglarstwu w megaskali. Mimo to jak mówię ślad fascynacji jeszcze […]
Czytaj więcej ›
9 stycznia 2011 18:53
Różne niespodzianki przynosi nam życie. Autor niniejszej publikacji na przykład nie spodziewał się, że zbliżając się powoli do kryzysu wieku średniego, zostanie entuzjastą inicjatyw krakowskiego „ha!artu”, a słowo „hipertekstualność” wypowie bez normalnej w jego przypadku rezerwy. Nie wiedział również, że chętnie uda się w te rejony sztuki, których, chroniąc się za okładką starej, poczciwej, „tradycyjnej” książki, starał się usilnie nie dostrzegać Gdzieś z tyłu głowy autora rodzi się jednocześnie niepokój, że może obudziło się właśnie COŚ co dojrzewa, co na razie czeka zbierając siły i rośnie, szykując się do ostatecznej rozprawy. COŚ co chociaż od dawna wieszczone i przewidywane /nierzadko z entuzjazmem/, osacza nas powoli, usypia naszą czujność, a kiedyś przyniesie Człowiekowi zagładę w tym co w nim najbardziej udane. Co może jest jedynym cokolwiek w tym człowieczeństwie wartym. Świat […]
Czytaj więcej ›