Posty otagowane: "film"

Andrzej Grzechot: Lechkość bytu cz.1

14 kwietnia 2011 22:080 komentarzy
Andrzej Grzechot: Lechkość bytu cz.1

Moje Miasto reż. Marek Lechki Polska 2002 59 min. Uroda polskiego kina. Premiera dvd po 9-u latach od premiery filmu. Choć sam film powstawał jeszcze w okresie względnej szczęśliwości, gdy program „Pokolenie 2000” realizowany w latach 2000-2002 pozwolił młodym reżyserom na realizację kilku udanych  projektów filmowych. Owocem „Pokolenia 2000” były m.in. „Belissima” Urbańskiego, „Inferno” Pieprzycy, „Moje pieczone kurczaki” Siekierzyńskiej i „Moje miasto” Lechkiego. To wszystko filmy będące znakiem tamtych czasów, zrywające z niejednym tabu, pokazujące zderzenie człowieka ze wszystkim co niosą ze sobą „nowe czasy”, odkrywające jako nowość rzeczy z którymi dziś jesteśmy oswojeni i z którymi radzimy sobie nieco lepiej niż wtedy. Różnie toczyły się losy wszystkich tych dzieł pomyślanych jako filmy telewizyjne. Jeden z nich trafił właśnie do sklepów w postaci dvd i na nim właśnie zatrzymało się […]

Czytaj więcej ›

Kasia Czekot: Lechkość bytu cz.2

Kasia Czekot: Lechkość bytu cz.2

„Erratum” reż. Marek Lechki Polska 2010 90 min.                   Gdy się nie jest „Ciachem”        Ciekawymi drogami podąża nasza kinematografia. Z jednej strony Polski Instytut Sztuki Filmowej chwalony jest za swoją działalność i wielu, zwłaszcza młodych, reżyserów twierdzi, że bez wsparcia i dotacji PISF-u ich filmy w ogóle by nie powstały. Z drugiej strony stopień dofinansowywania przez PISF dzieł o, delikatnie mówiąc, marnej jakości, jest też całkiem spory. Ze strony trzeciej prywatnych sponsorów i producentów trudno do ambitniejszych produkcji zachęcić /”kasa Misiu, kasa”/, a ze strony czwartej dla mnie  najważniejszej, nasila się zjawisko „filmów-widm” i  „nowych półkowników”, gdzie z braku prywatnych i publicznych środków wiele ciekawych projektów utyka na etapie produkcji bądź szukania sponsorów, a spora część już zrealizowanych, filmów czeka latami na […]

Czytaj więcej ›

Andrzej Grzechot: Czarny czwartek czyli zostawcie Janka Wiśniewskiego.

19 marca 2011 17:530 komentarzy
Andrzej Grzechot: Czarny czwartek czyli zostawcie Janka Wiśniewskiego.

„Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł” reż. Antoni Krauze Polska 2010 100 min.       Nie ukrywam, że na film „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł” w reżyserii Antoniego Krauze udawałem sie z pewną obawą. Bałem się tego „jankawiśniewskiegopadadła”. Bałem się taniej symboliki, uproszczeń podszytych emocjami, „jankowiśniewskiej” bezrefleksyjności, wreszcie manipulacji rodem z polityki historycznej, która ma to do siebie, że więcej w niej polityki niż historii, obojętnie, któremu /od lewa do prawa/ manipulantowi-ignorantowi socjotechniczny wolant wpadnie w rączki.  Bałem się, że film będzie patchworkiem naszych współczesnych okołohistorycznych spazmów i potraktowany zostanie jako pretekst dla całkiem niehistorycznej wojny polsko-polskiej.        Moje lęki uspokajała jednak osoba reżysera. Antoni Krauze to artysta doświadczony, dojrzały  i, co nie bez znaczenia, człowiek pamiętający dokładnie czasy PRL-u. Historię i historie umie opowiadać z dystansem i bez kiczowatych naleciałości, kto widział świetny film „Dla […]

Czytaj więcej ›

Kasia Czekot: Historia wcale nie na opak

Kasia Czekot: Historia wcale nie na opak

„Dziewczyna i chłopak wszystko na opak” tytuł oryg. „Flipped” USA 2010 90 min      Naczelny Netkultury twierdzi /ponoć na własnym przykładzie/, że prawdziwy męski urok  mieści się w triadzie: „duże, grube, sympatyczne” i, że w harmonii tego pojęcia jeden element wynika z drugiego. Nie znam na tyle Naczelnego by ową tezę potwierdzić, ale wiem, że w przypadku Roba Reinera sprawdza się to znakomicie.      Rob Reiner reżyserował już chyba każdy rodzaj filmu /no, może poza space operą/. To oczywiście żart, ale dla Roba Reinera niestraszna jest ani romantyczna komedia, ani dramat sądowy czy klasyczny melodramat. To on jest reżyserem kultowej „Narzeczonej Księcia” /swoją drogą czas przypomnieć ten film i książkę na łamach Netkultury/, „Kiedy Harry spotkał Sally”, czy „Misery” albo „Choć goni nas czas”. We wszystkich jego filmach widać doskonałą reżyserską rękę i świetny […]

Czytaj więcej ›

Jarosław Kolasiński: Rule Britannia! Czyli windsorski ninja mikrofonu.

20 lutego 2011 11:068 komentarzy
Jarosław Kolasiński: Rule Britannia! Czyli windsorski ninja mikrofonu.

Rule Britannia! czyli Windsorski ninja mikrofonu (idiotyzm tytułu – nieprzypadkowy)    „Jak zostać królem” tytuł oryg.”Kings Speech” reżyseria: Tom Hooper Australia, Wielka Brytania 2010 118 min.      Co do niedawna wiedzieliśmy o Jerzym VI? Niewiele: to nieżyjący ojciec aktualnie panującej Elżbiety II, który na tron wstąpił dzięki abdykacji brata rozkochanego w ślicznej (rzecz gustu) Amerykance, a podczas wojny odwiedził polskich lotników. Jednym z ciekawszych fragmentów „Dywizjonu 303” Fiedlera jest relacja z wizyty Jego Królewskiej Mości w Northolt, którą zakończył alarm bojowy. Polacy pędem pognali do maszyn i wystartowali w bój.  Można sobie było wyobrażać minę króla, gdy uroczystą wizytację przerwał przeraźliwy brzęczyk  i Polacy zniknęli mu sprzed oczu. Fiedler pisze, że król był lekko skonsternowany, a jednocześnie  pełen podziwu dla sprawności naszych asów i poprosił o informację o przebiegu akcji. Kiedy […]

Czytaj więcej ›

Makary Krajewski: Bazyl. Prosta historia o mistrzostwie.

Makary Krajewski: Bazyl. Prosta historia o mistrzostwie.

     „Bazyl. Człowiek z kulą w głowie” tytuł oryg. „Micmacs à tire-larigot” Francja 2009 105 min.            W recenzji obok Kasia Czekot narzeka na nieumiejętność opowiadania prostych historii w polskim kinie. Być może ma rację, ponieważ są na świecie przykłady świetnego opowiadania prostych historii, których w naszej rodzimej kinematografii ostatnio nie uświadczysz. Oto przykład najbardziej adekwatny.             W 2010 roku z ponadrocznym opóźnieniem zagościł na naszych ekranach film Jean Pierre Jeuneta „Micmacs à tire-larigot”, w polskiej wersji „Bazyl, człowiek z kulą w głowie”. Trudno porównywać dzieło francuskiego mistrza z dziełem Jakubika opisywanym w recenzji Kasi Czekot, ale nie da się ukryć, że mamy tu do czynienia z wzorcowo opowiedzianą prostą historią. Fabuła jest bowiem prościutka. Oto Bazyl, półsierota, którego ojciec zginął w wybuchu miny wyprodukowanej przez jeden […]

Czytaj więcej ›

Kasia Czekot: /Zbyt/ prosta historia o miłości.

Kasia Czekot: /Zbyt/ prosta historia o miłości.

   „Prosta historia o miłości” reż. Arkadiusz Jakubik  Polska 2010 80 min.             Śmiem twierdzić, że do dobrego filmu nie trzeba epickich historii. Wręcz przeciwnie, najwięksi potrafią skonstruować fascynującą filmową opowieść z fabuły, którą da się streścić w kilku zdaniach. Resztę załatwia magia kina oparta na talencie i precyzji reżysera. Niestety polscy filmowcy do prostych fabuł dorastają, delikatnie mówiąc, rzadko. Artystów może i kilku mamy, ale ja tęsknię /to kolejna netkulturowa recenzja odsłaniająca tę moją obsesję/ do rzemieślników  robiących solidne kino gatunkowe. Do komedii romantycznych mających choć cień kontaktu z reczywistością, do dobrego bezpretensjonalnego melodramatu, do sprawnie zrobionego kryminału, czy autentycznie śmiesznej komedii. Filmowy mainstream a to tonie w wiejskiej sielskości, bądź miejskim brutalizmie, a to trzęsie nim od historycznej martyrologii po egocentryczne, psychologiczne wiwisekcje, a kino tzw. „niezależne” przy wszystkich […]

Czytaj więcej ›

Kasia Czekot: „Soul Kitchen” czyli „Dym” po niemiecku.

11 stycznia 2011 13:247 komentarzy
Kasia Czekot: „Soul Kitchen” czyli „Dym” po niemiecku.

      Działo się to za górami, za lasami, w kraju, którego prawie nie znamy, o którego współczesnej kulturze zwykle nie mamy zielonego pojęcia, a który… dzieli od autorki tej recenzji jakieś 25 minut jazdy samochodem. W Niemczech.              W zalewie amerykańskiej tandety, w którym rekordy bije ostatnio również telewizja w nazwie wciąż publiczna i potężne multipleksy, europejska kultura i kino uciekały nam coraz bardziej.  Pół biedy, jeśli chodziło o wysublimowane kino artystyczne, czy laureatów filmowych festiwali. Paradoksalnie to najbardziej utytułowane czy wyrafinowane artystowskie produkcje miały największą szansę na kontakt z polskim widzem. Trafiały do kin studyjnych, czy na jakiś festiwal, miały też swoje miejsce w ramówce TVP Kultura. Jeśli chodzi o te obszary kina, spadały nam ze stołu światowej kinematografii całkiem smaczne okruchy o smakach z całego świata.        […]

Czytaj więcej ›