Elżbieta Lipińska: Z wielkiej chmury mały deszcz

15 czerwca 2012 15:000 komentarzy

Jonathan Carroll
Kobieta, która wyszła za chmurę

tyt. oryg.: The Women Who Married a Cloud
tłum.: Jacek Wietecki
Rebis, Poznań 2012

 

     Pierwsze moje spotkanie z Jonathanem Carrollem, zupełnie wówczas w Polsce nieznanym, odbyło się za pośrednictwem „Fantastyki” (wówczas jeszcze nie „Nowej Fantastyki”).

     „Kraina chichów”, bo u niej mowa, zachwyciła mnie absolutnie i kiedy wreszcie książki Carrolla się pojawiły, gotowa byłam kupić wszystko. I przez pewien czas to realizowałam. Jego niesamowite pomysły, bohaterowie żyjący niby w naszym świecie, w którym jednak dzieją się  rzeczy nieoczekiwane, niemożliwe, a los bohaterów  bywa zdeterminowany przez zjawiska nieprawdopodobne i częstokroć przerażające, urzekły mnie na długo. Po pewnym jednakowoż czasie znużyły mnie lekko, bo – niby wciąż interesujące – stały się powtarzalne, utraciły świeżość.

     Zaciekawiona po latach streszczeniami kolejnej książki, postanowiłam sprawdzić, co też po latach przerwy słychać u Carrolla. Tytuł był intrygujący sam w sobie, przyznacie: „Kobieta, która wyszła za chmurę”. Pierwszy czytany przeze mnie zbiór opowiadań, poprzednie wszystkie były powieściami. Choć jeden zbiór, „Czarny koktajl”, ukazał się w Polsce.

     Na okładce czytamy: „W najnowszym zbiorze opowiadań, łącząc elementy grozy i fantastyki, Carroll drąży niepokojące go kwestie utraty zaufania między najbliższymi sobie ludźmi, skrywanych głęboko tajemnic, które po latach nawiedzają bohaterów, samotności przeżywanej i przezwyciężanej – nie zawsze tak, jak by się chciało…”

     To prawda. Kiedy żyjąca współcześnie alchemiczka traci pamięć o tym, kim jest i co zrobiła, adwokat porzuca życie rodzinne, by zamieszkać na rusztowaniu, samotna kobieta decyduje się na romans z istotą z innej planety, mamy – zdałoby się – do czynienia z tajemnicą, a nawet TAJEMNICĄ. Czemu zatem nie jestem zachwycona? Bo tajemnica okazuje się tajemniczką, bo wszystkie pytania pozostają bez odpowiedzi, bo tak naprawdę Carroll zostawia nas z pustymi rękami. Obiecuje coś, i nie dotrzymuje słowa. Może wymagam za wiele, książka jest napisana dobrym językiem, każdy z pomysłów jest na swój sposób intrygujący. Czemu więc nie mogę się uwolnić od myśli, że jakoś tam zostałam oszukana? Bo te opowiadania pokazują jedno: Carroll jest nadal niezwykle twórczy, pomysły nadal rodzą mu się na kamieniu, ale chyba nie ma czasu (nie chce mu się?) ich rozwinąć.

     Jeśli ktoś kocha skrót, ten zbiór na pewno mu się spodoba. Świetnie nadaje się do czytania w podróży, w przerwach między zajęciami, wciąga, nie zmuszając do długiego skupienia, koncentracji. Ja jestem rozczarowana. Może oczekiwałam zbyt wiele.

Elżbieta Lipińska

Tags:

Zostaw odpowiedź