Kasia Czekot: Ach, ten Dany! Czyli nic do oclenia.
Ach, Dany Boon…
Cudowny chłopiec francuskiej komedii. Chłopiec co prawda nieco wiekowy /rocznik 1966/, ale jego młodzieńczy wdzięk i wzrok a la zagubiony szczeniaczek czy kot ze Shreka, wciąż wzbudza w kobietach, niezależnie od wieku, uczucia matczyne i chęć przygarnięcia. Jeśli dodamy do tego łobuzerski wzrok i uśmiech mówiący „umiem tez rozrabiać” budzący uczucia już wybitnie niematczyne /mrrr/ mamy doskonały przepis na samogrające aktorskie, komediowe emploi.
Boon, doskonale świadomy swych atutów, kapitalnie je rozgrywa, kreując znakomicie wizerunek sympatycznego fajtłapy, wrażliwego i uczuciowego everymana skromnie czekającego na swoje pięć minut, trochę wystraszonego światem lekkiego outsidera.
Schemat ten powiela w kolejnych swoich rolach /”Mój najlepszy przyjaciel”, „Jeszcze dalej niż północ”, „Bazyl człowiek z kulą w głowie”, „Kobieta na Marsie, mężczyzna na Wenus”/ będąc ostatnio na wyjątkowo wznoszące twórczej fali. I jakoś wcale się nam nie nudzi.
A nie nudzi się nam dlatego, że to przede wszystkim facet piekielnie inteligentny, umiejący swój ulubiony kostium wyposażać w różne smaczne drobiażdżki, grać niby tę samą melodię, ale z precyzyjnie skrojonymi wariacjami, a przede wszystkim operować swoim bohaterem nieco w drugim planie, pozwalając by pierwsze miejsce odgrywał w filmie fabularny, sam w sobie zabawny, kontekst. A w znajdowaniu przywar, stereotypów, animozji, z których można się śmiać Boon jest mistrzem. Śmieje się przy tym Boon z tego wszystkiego ciepło i sympatycznie.
Tak było przy autorskim filmie Boona „Jeszcze dalej niż Północ”, który uczynił z niego międzynarodową /europejską/ gwiazdę – uroczym, zabawnym i wzruszającym filmie o wzajemnych relacjach Południa i Północy Francji, i o Ch’tis mieszkańcach górniczej północy Francji posługujących się dialektem pikardyjskim /dla mieszkańca południa Francji jeszcze bardziej egzotycznych niż dla mieszkańca Pomorza Ślązacy/ . Kto jeszcze nie widział tego filmu niech zobaczy go koniecznie. Jeśli wdzięczni Ch’tis nie postawili jeszcze Boonowi /ich ziomkowi/ pomnika to chyba tylko przez niedopatrzenie. „Jeszcze dalej niż północ” biło we Francji wszelkie rekordy frekwencyjne /ponad 20 milionów widzów/, w Polsce niestety trafiło do widzów kin studyjnych, no ale to nie dziwi gdy weźmie się pod uwagę fakt, że polska publiczność waliła /cóż za adekwatne słowo/w tym czasie drzwiami i oknami na „Lejdis” Koneckiego i Saramonowicza.
Czy można powtórzyć taki sukces? Można, a przynajmniej można spróbować. I Boon spróbował. Gdzie jeszcze można znaleźć uprzedzenia, stereotypy, antagonizmy z których można się pośmiać? Muszą to być jednocześnie zjawiska już na tyle oswojone by mogli się z nich śmiać razem sami antagoniści. Odpowiedź leżała tuż tuż. Na granicy francusko-belgijskiej.
[youtube nHNHeyWrPn4]
Nawet dla nas normalnością stała się już zachodnia Europa bez szlabanów. Wjechaliśmy do niej jak w nieznane i na nasze własne /rzeczywiste, powszednie/ antagonizmy i uprzedzenia /np. polsko-niemieckie/ musimy zapracować. Będzie nam trudniej w dobie globalnej wioski, internetu, poprawności politycznej i oczywistej swobody przemieszczania się w Unii. Tymczasem w połowie lat 90-ych realizacja postanowień Układu z Schengen mogła być dla francusko-belgijskiego pogranicza postawieniem dotychczasowego świata nieco na głowie. A granica przestała oddzielać nie tylko terytoria obu państw ale i wzajemne uprzedzenia i spory, z których jednym z istotniejszych jest kwestia wynalezienia… frytek.
Mamy więc posterunek graniczny w likwidacji i dwóch celników poczciwego Francuza /Boon/ i impulsywnego frankofobicznego Belga /Benoit Poelvoorde/. Czyli dwóch komików, aktorów, scenarzystów, reżyserów /prawdziwe indywidualności/ naprzeciw siebie, w charakterystycznych dla siebie, wiele lat ogrywanych i świetnie na nich leżących kostiumach. O ile Boon jest poczciwy i nieco bezradny Poelvoorde /niestety zbyt mało znany polskim widzom/ to impulsywny furiat, ekstrawertyczny brzydal i twardziel. /Gdyby Borys Szyc miał pokrętło które by można było przekręcić na „full” zapewne mógłby zostać drugim Poelvoordem./ Jeśli do uprzedzeń antyfrancuskich belgijskiego celnika graniczących z rasizmem dodamy fakt, że Francuz potajemnie spotyka się z jego siostrą awantura wydaje się murowana.
Zwłaszcza, że obaj panowie dziwnym splotem zdarzeń staną się członkami pierwszej /dwuosobowej/ mobilnej grupy francusko-belgijskiej. Dodajmy do tego rodzinno-międzynarodowego galimatiasu aferę przemytniczą i kilku zabawnych sekundantów głównych bohaterów i mamy kolejną, całkiem zabawną, autorską komedię Boona. Może nie tak udaną jak „Jeszcze dalej niż północ”, posługującą się znacznie mniej wybrednym humorem, trochę miejscami w zwariowanym stylu defunesowskim /Poelvoorde straszliwie, lecz z wdziękiem, szarżuje/, ale autentycznie zabawną. I równie jak JDP sympatyczną. Jeśli nawet zdarzy się żart mniej wybredny to nie razi. Można tylko pozazdrościć Francuzom, że nawet grubszy żart w ich komediach pozbawiony jest chamstwa.
Jeśli ktoś ma wolne popołudnie i może poświęcić je na sympatyczną, może nie najambitniejszą ale zrobioną z wdziękiem i dystansem filmową rozrywkę – gorąco polecam.
Oficjalna strona Danyego Boona
Kasia Czekot