Andrzej Grzechot: Seriale których /prędko/ nie zobaczycie.”Black Books”

18 maja 2011 10:041 komentarz

Są produkcje telewizyjne o których przeciętny polski telewidz nie wie i prędko się nie dowie. W zalewie polskiej serialowej mizerii sformatowanych samograjów, nie ma miejsca na produkcje o nieco większej oryginalności. Szczęśliwcy z odrobiną wolnych środków mają szansę dotrzeć do ciekawych seriali będąc abonentami płatnych kanałów tv w stylu HBO czy Comedy Central, co nie zmienia faktu, że nasz serialowy rynek i oferta płyciutkie są i mizerne.

Można jednak zacząć szukać u źródła, choć jest to metoda wyłącznie dla osób znających języki obce w stopniu wystarczającym. Wtedy dowiemy się choćby tego, że oprócz sztandarowych w naszych telewizorach dzieł reprezentujących humor brytyjski jak np.  „Pan dzwonił Milordzie”, „Allo, allo”, „Co ludzie powiedzą” czy „Czarna Żmija”, mamy całe mnóstwo jeszcze bardziej zakręconych i dziwacznych dzieł filmowych, których niestety w krajowych telewizjach prędko nie zobaczymy /choć jest wyjątek od reguły w postaci polskiej emisji „Małej Brytanii”/. Niezwykła w tym bogactwie brytyjskiego humoru zasługa BBC jako producenta i dystrybutora, a zwłaszcza legendarnego Channel 4.

Jednym z brylantów z ich kolii /Channel 4 był dystrybutorem serialu/ jest autorski serial znakomitego irlandzkiego komika Dylana Morana „Black books”.

FRAGMENT FILMU

Czy można prowadzić księgarnię będąc nienawidzącym klientów, szaleńczo rozmemłanym, egoistycznym, wrednym i nie do końca trzeźwym Irlandczykiem? Okazuje się, że można, odznaczając się w dodatku wyjątkowo odrażającym wdziękiem. Taki właśnie jest Bernard grany przez Dylana Morana, dziwak i leniwy ekscentryk. Towarzyszy mu równie przedziwne duo – neurotyczny i nieśmiały księgowy Manny /znakomity muzyk i komik Bill Bailey/ oraz postrzelona przyjaciółka, prowadząca sklep z nie wiadomo do czego służącą galanterią, Fran /świetna  aktorka brytyjska Tamsin Greig/. To trio kompletnych dziwaków w każdym z półgodzinnych epizodów rozkręca spiralę surrealistycznych, a przede wszystkim prześmiesznych zdarzeń. Już w pierwszym odcinku Bernard próbuje odciąć sobie nogę z przyczyn podatkowych, Manny połyka  psychologiczny poradnik z niespodziewanymi tego konsekwencjami, a Fran próbuje odkryć co właściwie sprzedaje w swoim sklepie. Wisienką na torcie jest jednak zaskakująca odpowiedź na pytanie co właściwie dzieje się gdy wpuścimy do mieszkania Świadków Jehowy /co przecież jak wiadomo normalnie nigdy się nie zdarza/. W kolejnych odcinkach mamy już tylko najazd fałszywej rodziny z Europy Wschodniej, otrucie papieża winem dębowym czy złośliwe rozgrzewanie Mannyego do dokładnie 88 stopni Fahrenheita prowadzące do straszliwych następstw.

To może nie jest humor dla najbardziej konserwatywnych telewidzów, ale jeśli masz w sobie choć odrobinę szaleństwa to film dla Ciebie. Niewiele jest produkcji filmowych, które mógłbym polecić Czytelnikom „Netkultury” równie mocno. Miejmy nadzieję, że któryś z polskich dystrybutorów w końcu ten serial nabędzie, a jeśli ktoś zna angielski, za naprawdę niewielkie pieniądze może nabyć „Black books ” na dvd w brytyjskim Amazonie do czego niezmiernie mocno zachęcam.

 

Andrzej Grzechot

 

 

 

 

 

 

Tags:

1 Komentarz

  • Będąc fanką brytyjskiego humoru, do tego konserwatywną w takim stopniu jak rozkładówka w magazynie dla panów, nie znalazłam jakoś szczególnego upodobania w Black Books, ale jestem skłonna winic nie tyle sam serial, ile natłok produkcji komediowyach i komediowatych w telewizji brytyjskiej. Chociaż większośc mnie bawi, to czegoś mi w nich brakuje, tej iskry geniuszu, która natchnęła Johna Cleesa do nakręcenia Fawlty Towers (Hotelu Zacisze) czy panów Crofta i Lloyda do stworzenia nieśmiertelnego Allo Allo. Nawet Mała Brytania po drugiej serii zaczyna przynudzac powtarzalnością gagów (co nie przeszkadza mi cytowac ich przy każdej okazji, lub bez). Jest jeden serial, który mnie ostatnio ubawił prawie do łez, Miranda, nie kojarzyc z kinematografią wenezuelską, warto rzucic okiem, jeśli trafi do polskiej telewizji.

    Właściwie, po przeczytaniu tej recenzji pomyślałam sobie, że dam Black Books jeszcze jedną szansę, patrzą się na mnie teraz wyzywająco z półki, czemu nie..

Zostaw odpowiedź