Jacek Toczkowski: Szlachetny wyjątek od zasady, czyli trzeba zabić Sekala

21 sierpnia 2012 22:032 komentarze

Polacy czechofilni, do których i ja należę, nie od dzisiaj zachwycają się czeskim kinem. Potocznie funkcjonuje pojęcie /nie do końca ścisłe/ „realizmu magicznego” czeskich filmów, jakiego u polskich reżyserów próżno szukać. Jak zwał, tak zwał, prawdą jest na pewno, że  filmy te mają w Polsce spore grono oddanych widzów. Za co je lubimy? Za pokazywanie normalności, perspektywę „everymana”, ciepły, czasem rubaszny, humor, raczej niespieszne tempo fabuły, nienachalną refleksję, brak kategoryczności w ocenach, dużą dawkę życiowej mądrości. Przynajmniej tak jest z filmami, które znamy. Ciągnie nas do nich, bo tak się jakoś stereotypowo utarło, że my od szabli, oni od kapci. Tyle, że stereotypy takie są krzywdzące dla obu stron. Choć różnice kulturowe, różnice stylu,  są widoczne, oj są.

Nie oznacza to, że Czesi nie umieją, czy nie chcą zajmować się sprawami trudnymi, albo opowiadać o rzeczach tragicznych, wydarzeniach spektakularnych. Kto ma wątpliwości niech zobaczy film „Wszyscy moi bliscy” ze znakomitym Josefem Abrhamem, czy „Żelary”. Ba, Czesi poradzili sobie z tym, czego nasza kinematografia po 1989r. nie udźwignęła – nakręcili dwa bardzo dobre filmy wojenne – „Ciemnoniebieski świat” i „Tobruk”.  Nic nie jest więc tutaj tak czarno-białe jak czasem myślimy. Łączy nas na pewno jedno, w obu krajach jest grupa widzów oddanych rodzimemu kinu i jednocześnie nań psiocząca. Choć, w odróżnieniu od nas, Czesi walą na swoje filmy drzwiami i oknami, podnoszą się u nich głosy, że to kino bez wyrazu, bez spektakularnych emocji, że w Polsce to kręcą melodramatycznie, że ekspresja, że gwałtowność, że ikra.

Odpowiednio część polskiej publiczności czechofilnej marudzi, że u nas to tylko polityka, krzyki, okropności i głupawe komedyjki /to ostatnie to niestety prawda/ i szuka w czeskich filmach spokoju i ukojenia. Podejmujemy też coraz śmielej próby naśladowcze. Coś z atmosfery „czeskiej” miał „Rezerwat” Łukasza Palkowskiego, a już na pewno, wzmocnione czesko-słowacką parą głównych bohaterów, świetne „Wino truskawkowe” Dariusza Jabłońskiego.

Musi też pojawić się refleksja, czemuż by nie połączyć tych dwóch kinematograficznych światów? Czy dałoby to idealny film środkowoeuropejski? Wydaje się, że jeszcze się tego nie dowiedzieliśmy. Ale wiemy, że próbowano i dwie z tych prób możemy uznać za krańce umownej skali do ewentualnych ocen dzieł następnych.

Komedia „Operacja Dunaj” zderzyła kino polskie i czeskie z delikatnością stada słoni w fabryce bohemskiej porcelany. Próba żartu w dekoracjach, jakże bolesnego dla Czechów, 1968r. zakończyła się satyryczną eksploatacją najgorszych polskich przywar, dokonaną jednak z takim brakiem umiaru i taktu, że dla Czechów wręcz obraźliwą. Niestety polska megalomania nie była tu tylko pretekstem do dowcipu. Mało kto jednak pamięta, że polskie i czeskie kino /film realizowano w koprodukcji polsko-czesko-słowacko-francuskiej/spotkało się na długo przed Operacją Dunaj i spotkanie to było nad wyraz satysfakcjonujące.

Mowa tu o filmie „Zabić Sekala”, filmie większości widzów pewnie nieznanym, a może tylko zapomnianym. Nie dziwi to specjalnie, bo z niewiadomych przyczyn film NIE ZOSTAŁ do dzisiaj wydany w Polsce na dvd. Szczęśliwcy mają go na VHS, w edycji czeskiej na dvd, emitowany jest również z różną intensywnością w telewizji publicznej i kilku kanałach komercyjnych.

A jest to kino znakomite. Nazywane przez krytyków „środkowoeuropejskim „W samo południe””. Myliłby się jednak ktoś kto odpowiednika tego filmu szukałby np. w polskim „Prawie i pięści”. Tu nie ma żadnej umowności, nikt nie ma elegancji Gustawa Holoubka, zło jest zwykłe, prawdziwe i straszne. To coś jak skrzyżowanie „Wyroku na Franciszka Kłosa” Wajdy ze sztukami Durrenmatta w scenerii pozornie sielskiej morawskiej wsi.

Materiał dla aktorów przygotowali Czesi. Znakomity scenariusz napisał Jiri Krizan, a wyreżyserował go Vladimir Michalek. Po stronie aktorskiej film jest popisem prawdziwej maestrii… Bogusława Lindy i Olafa Lubaszenki. Tu nasuwa się smutna refleksja, że później polskie kino nie dało im nawet cienia takiego materiału do zagrania. W rolach drugoplanowych sekundują im dzielnie Agnieszka Sitek i grono wybitnych czeskich aktorów z Jirim Bartoską w roli księdza na czele.

Westernowe starcie dwóch głównych bohaterów ze względu na okoliczności urasta do rangi moralitetu. Jest rok 1943, do wsi wraca Sekal /Linda/, kolaborujący z nazistami wyrzutek, bękart prześladowany latami przez sąsiadów i znajduje doskonałe narzędzie do zemsty. Współpracując z Gestapo przejmuje majątki bogatych gospodarzy, w razie oporu donosząc na nich i wydając na śmierć ze złowieszczą bezwzględnością. We wsi pojawia się również kowal Jura /Lubaszenko/ uciekinier poszukiwany przez Niemców. Terroryzowani przez Sekala gospodarze stawiają mu ultimatum, albo zabije Sekala, albo wydadzą go Niemcom. Niemcom, którzy zresztą nie muszą się nawet w filmie pojawić, reżyser czyni świat morawskiej osady hermetycznym, co nie przeszkadza oddać mu sugestywnie atmosfery zagrożenia i strachu przed okupantem.

Mamy więc w tym filmie i czeskich everymanów, i godny polskiego romantyzmu dramatyzm moralnych wyborów. Całości dopełniają świetne zdjęcia i znakomita muzyka Michała Lorenca.

[youtube 1RqT9rg1s-4]

Okazało się więc, że polskie i czeskie kino może się doskonale spotkać oferując sobie to co najlepsze. To na razie wyjątek od zasady. Mam nadzieję, że wkrótce powstaną podobne dzieła, które wejdą do kanonu obu kinematografii. Może ktoś zmaże plamę Operacji Dunaj i zrobi mądry, prawdziwy film o interwencji 1968r. Oba kraje mają świetnych reżyserów, doskonałych aktorów – kino środkowoeuropejskie? Czemu nie.

Film „Zabić Sekala” zebrał całą masę nagród. M.in. nagrodę jury ekumenicznego w Karlovych Varach, pokaźną pulę Czeskich Lwów i polskich Orłów. Do dzisiaj jest niezwykle cenionym filmem w Czechach i do dzisiaj pamięta się tam klasę polskiej obsady.

Dlaczego ten film nie jest podobnie obecny w polskich mediach i w polskiej dystrybucji tego nie jestem w stanie zrozumieć, i niniejszym pozwolę sobie zaapelować do Czytelników Netkultury o zmianę tego stanu.

POLECAM SZCZEGÓLNIE!

Jacek Toczkowski

Tags:

2 komentarze

  • Widziałem już 2 razy „Zabić Sekala”, leciał na TVP2. Tak jest to naprawde wybitny film, świetnie się ogląda i film sam w sobie ma niesamowity klimat. Jak ktoś nie widział stracił naprawdę dużo.

    • O, super, bardzo się cieszymy! I w dalszym ciągu nie wiadomo dlaczego nie znalazł się na dvd. Dobrze, że ostatnio jest często w legalnej dystrybucji wznawiany. I kolejny raz trzeba powtórzyć, że spotkały tu się udanie kultura czeska i polska. Szkoda, że nie częściej, bo Operacji Dunaj powinniśmy się wstydzić, a następców w dziedzinie kina prawdziwie środkowoeuropejskiego tej klasy co Pan Janusz Majewski – brak.

Zostaw odpowiedź