Małgorzata Maciejewska: Enjoy the trombone, enjoy the moon

15 lipca 2012 17:190 komentarzy

Przyznaję się. Dopóki nie weszłam na stronę Enter Music Festivalu, poznańskiej inicjatywy muzycznej Leszka Możdżera, nazwisko Nilsa Landgrena nic mi nie mówiło. Właśnie dzięki temu, że  przeglądałam program festiwalu, trafiłam na informację, że szwedzki puzonista zagrał 5. czerwca nad Jeziorem Strzeszyńskim. Pogrążyłam się więc na chwilę w odmętach Internetu. Najpierw trafiłam na okładkę jego najnowszej, wydanej w 2011 roku płyty The Moon, The Stars And You – skromną, z malowaną (prawdopodobnie) olejno abstrakcją, podobną do tej z okładki Komedy Możdżera. Chwilę później dowiedziałam się, że płytą Funk for Life, nagraną przez Landgrena zespołem Funk Unit, z którym wystąpił w Polsce, pragnął pomóc organizacji Lekarze bez granic. Kolejną chwilę później buszowałam w sieci, usiłując kupić choć jeden z albumów. Udało się. Kilka wieczorów później układałam się do snu z księżycem, gwiazdami i… muzyką puzonisto-wokalisty.

[youtube YUtlk1M3by0]

Pierwsze takty The Moon, The Stars And You Landgrena (ciekawe, Word z uporem zamienia nazwisko na „Lindgren”) spowijają mnie łagodną, ciepłą muzyką, jak z Washing Up The Water Petera Gabriela. Po chwili pojawia się wokal – również ciepły, trochę szorstki, śpiewający prosto, załamujący się delikatnie i wzruszająco. Mruczano-nucone fragmenty Moon Shadow Cata Stevensa wzmogły jeszcze przyjemny nastrój przytulnego pokoju ze światłem księżyca w pełni, wpadającym przez okno.

Tytułowe The Moon, The Stars And You jest troszkę inne, choć też kołysze. Są aksamitne smyczki, dyskretne klawisze, „kocia” perkusja ze smaganiem miotełką talerzy. Kompozycję ożywia puzon, zupełnie nie będąc przy tym krzykliwym czy gburowatym. Taki zestaw instrumentów pojawia się w większości utworów. Do tego kojący, swingujący gdzieniegdzie leciutko głos… I ten wszędobylski księżyc, pojawiający się w prawie wszystkich utworach już w tytule. Między innymi w gitarowo-puzonistycznej, potem także w akordeonistycznej wersji Moon RiverKLIK

Warto zauważyć, że księżyc Landgrena ma różne oblicza, od spokojnego i trochę sennego, przez zadumane (Oh You Crazy Moon), po szelmowskie i wyraźnie rozbawione, jak w Joe’s Moonblues. Ba! Księżyc w tym utworze udaje nawet, że tańczy – czuć to wyraźnie! – i jeszcze sobie pośpiewuje pod nosem do taktu.

Angels of Fortune to z kolei nastrojowy duet z Caecile Norby, znanej między innymi z występów z trio Larrsa Danielssona, którego też usłyszeliśmy na Enter Music. Razem zresztą skomponowali utwór. Til’There Was You Beatlesów to z kolei grzeczna piosenka z głosem męskim. Stars In Your Eyes Herbiego Hancocka jest dynamiczne i taneczne, wykonane  we wdzięcznej asyście chórku. Tu muzyka swinguje bardziej niż wokal, a puzon błądzi swobodnie. Please Don’t Tell Me How Story Ends Kristoffersona to wyciszenie, dzięki któremu na pewno dostrzeżemy cień Franka Sinatry w The Moon’s Harsh Mistress Webba z finałem trochę jak z szerokich kompozycji do bajek Disney’a. Ku końcowi wiedzie w rytm bossa-novy Holofotes João Bosco, w którym śmiało odzywa się i puzon, i gitara, a głos, pierwszy raz na płycie śpiewający nie po angielsku, nie zawsze daje się zapędzić w jasne linie melodyczne. Album zamyka soczysta, ale stonowana wersja Lost In Stars Kurta Weila.

            Czytając kolejne tytuły i nazwiska można się spodziewać, że krążka nie powstydziłby się Rod Stewart… nic bardziej mylnego. Płyta znacznie lepiej mieni się nastrojami, od łagodnej melancholii przez zamyślenie do głębokiego zadowolenia i szczerej radości. Wokal, męski, ale jednocześnie subtelny i nie zarozumiały, świetnie prowadzi słuchacza przez proste, ale celne teksty piosenek o miłości i tajemnych wpływach księżyca na duszę ludzką.

Pianistyczne meandrowanie i wciąż obecne, miłe dla ucha miotełki perkusyjne sprawiają, że przy odrobinie wyobraźni kompozycji słucha się jak granych na zadymionej, pachnącej dobrą whisky scenie w znajomym barze. Frazy rozwijają się miękko, falują, przenikają płynnie, to wzmacniają i nabierają żartobliwego, ale zawsze dobrodusznego charakteru. Poetyckie, choć proste teksty przekazują przyjazny stosunek do życia, pogodzenie ze sobą, pogodę ducha i spokój, godne pozazdroszczenia. Instrumentacja jest świetna. Udana to płyta, dobrze znana, ale do odkrywania na nowo, zwłaszcza w letnie, spokojne wieczory.

[youtube 2FMx5VKJlmg]

Małgorzata Maciejewska

Tags:

Zostaw odpowiedź