Jacek Gulanowski: Inna Ameryka

20 lutego 2011 10:240 komentarzy

 

Henry David Thoreau

Życie bez zasad i inne eseje

 

wybór, przekład, przedmowa i opracowanie:
Hanna Cieplińska

Rebis, Poznań 2011.

 

     Henry David Thoreau jest w Polsce jako tako znany, na polski przełożono najgłośniejsze dzieła tego autora Walden i Obywatelskie nieposłuszeństwo, jednak nie jest on w naszej kulturze obecny w takim stopniu jak w amerykańskiej. I nie ma co dziwić się Amerykanom, w końcu Thoreau, Ralph Waldo Emerson, Margaret Fuller, Walt Whitman i inni transcendentaliści stworzyli jeden z najciekawszych (co niekoniecznie znaczy najlepszych) nurtów intelektualnych XIX-wiecznego zachodu. Sam Thoreau na trwałe wniósł do amerykańskiej kultury archetyp porzucającego cywilizację intelektualisty a do światowego słownika – pojęcie obywatelskiego nieposłuszeństwa.

 

     Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, gdy czytelnik sięga po najnowszy wybór esejów Thoreau jest – jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało – sama książka. Ładna, gustowna okładka, przyjazna dla oka czcionka, poręczny format. Drugą rzeczą jest objętość. Otóż całość liczy sobie niecałe sto stron, a pod enigmatycznym „i inne eseje” kryją się w rzeczywistości dwa krótkie teksty. Na książkę składają się tytułowe Życie bez zasad (Life Without Principle), Hodowca ostryg z Wellfleet (fragment Cape Cod) i Ostatnie dni Johna Browna (The Last Days of John Brown), do tego wprowadzenie zarówno do całości jak i do poszczególnych tekstów. I to właśnie mała objętość stanowi największy minus książki. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że teksty oryginalne dostępne są w Internecie. Kolejnym mankamentem jest brak spisu treści, co przy kilku różnych tekstach nie ułatwia lektury.

 

     Życie bez zasad pod względem reprezentatywności i znaczenia nie może równać się ze wspomnianymi Walden i Obywatelskim nieposłuszeństwem, ale stanowi ciekawy suplement dla zainteresowanych tym autorem czytelników. Pierwszy esej ze zbioru to głos w sprawie wagi najwyższej – jak żyć we właściwy i prawy sposób. Thoreau krytykuje postęp techniczny, rodzące się nowoczesne społeczeństwo, materializm, władzę i kult pieniądza, prasę i kulturę popularną. Opowiada się za życiem prostym i dobrym, wolnym od hipokryzji, nieróbstwa, chciwości, używek. O ile dobrze rozumiem intencje autora wyboru – dwa pozostałe teksty stanowią ilustrację tej tezy. W pierwszym pojawia się stary John Newcomb i jego rodzina, ludzie prości, ale dobrzy, nieogłupieni doczesnym blichtrem, żyjący blisko natury, wykonujący uczciwą pracę. Ten fragment książki szczególnie zainteresuje miłośników literatury podróżniczej i historycznej, jest to niestereotypowy obraz Stanów Zjednoczonych – konkretnie północnowschodniego wybrzeża. Ostatni tekst to pochwała Johna Browna – postaci (wbrew wizji Norwida i szkolnej wersji przyczyn wojny secesyjnej) kontrowersyjnej, w obronie której Thoreau uderza w najwyższe tony, traktując Browna jako pierwszego pośród ludzi. Ostatnie dni Johna Browna mimochodem ukazują wielkość polskiej literatury – bez dwóch zdań Norwid w oparciu o ten temat zdobył się na o wiele ciekawszą refleksję.

 

     We wstępie przywołane zostają niekoniecznie najbardziej zachęcające przykłady inspiracji autorem (Martin Luther King, Mohandas Gandhi). Warto jednak podkreślić, że Thoreau inspirował wielu autorów i aktywistów z prawa i lewa, libertarian, socjalistów, anarchistów, demokratów i wielu innych. Jest też przedstawicielem tej innej Ameryki – zagubionych w lasach wsi i miasteczek zamieszkanych przez prostych i poczciwych ludzi. Jego twórczość udowadnia, że najgłośniejsze amerykańskie ruchy kontrkulturowe ubiegłego wieku nie wzięły się znikąd, lecz były kolejnym etapem i kolejną odmianą refleksji obecnej w kulturze amerykańskiej właściwie od momentu jej narodzin. I chociażby dlatego po Thoreau warto sięgnąć. Inną kwestią jest to, czy Thoreau ze swoim fascynującym i inteligentnym antymodrnistycznym reakcjonizmem, inspirowanym purytańskim duchem odnowy moralnej, jest myślicielem najwłaściwszym na nasze czasy. Czy współczesny człowiek może uciec przed współczesnością do lasów nad Walden Pond? Być może naszą sytuację o wiele lepiej rozumieją pesymiści pokroju Ciorana… Ale to już problem, któremu należałoby poświęcić zupełnie inny tekst.

 

Jacek Gulanowski

Tags:

Zostaw odpowiedź