Jolanta Sztejka: Dla kogo to bajka?

20 lutego 2011 10:191 komentarz

Salman Rushdie
Harun i morze opowieści
tyt. oryg.:  Haroun and the Sea of Stories
tłum.: Michał Kłobukowski
Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2010

     „Było raz sobie w kraju Alifbej smutne miasto, najsmutniejsze z miast – tak katastrofalnie smutne, że zapomniało nawet własnej nazwy. Stało się smętnym morzem, w którym całymi stadami pływały ponuryby o tak żałosnym smaku, że ludziom po ich zjedzeniu odbijało się melancholią, chociaż niebo było błękitne.”

      Tak zaczyna się opowieść o Harunie, jedynym synu gawędziarza Raszida Khalify. Prawda, że zachęcająco? Ten początek tak mnie zaintrygował, że przeczytałam tę bajeczną opowieść niemal jednym tchem.            Gawędziarz Raszid zyskał sobie aż dwa przydomki: dla wielbicieli był Oceanem Pomysłów a dla zazdrosnych rywali Mistrzem Wodolejstwa. A skąd ojciec Haruna miał tak fantastyczną zdolność opowiadania swoich historii? Odpowiedź była oczywista – to Sprawa Przez Swą Zawiłość Niewytłumaczalna. W ten sposób Harunowi tłumaczy się większość rzeczy, których próbuje on dociekać.      Tak więc Harun dorastał szczęśliwie, otoczony z jednej strony nieprzerwanym strumieniem wspaniałych opowieści ojca, z drugiej słodkim głosem rozśpiewanej matki. Ale jak sam słusznie zauważył: „szczęście ma to do siebie, że pewnego dnia się kończy, bez najmniejszego ostrzeżenia. Żyje sobie człowiek pod szczęśliwą gwiazdą, a ta w jednej chwili potrafi się urwać.”      Pewnego zatem dnia Soraja – matka Haruna – opuszcza rodzinę, uciekając z sąsiadem. Tego dnia wszystko się zmienia. Wskazówka zegara zatrzymuje się na godzinie jedenastej i od tej pory Harun nie może skupić się na niczym dłużej niż jedenaście minut. Staje się też Rzecz Nie Do Pomyślenia – na skutek wypowiedzianych w złości przez syna słów-  Raszid traci swój dar gawędziarstwa. Harun, od tej chwili zdaje sobie sprawę, jak ogromną moc mają słowa. Raz wypowiedzianych… nie można już cofnąć.

     Harun czując się winnym nagłej ułomności ojca, postanawia pomóc Raszidowi w odzyskaniu jego cennych zdolności. Wyrusza więc z nim w podróż po niezwykłych krainach, w czasie której będzie próbował odkręcić bezmyślnie wypowiedziane słowa. Czy to się uda?

     Lektura „Haruna…” stała się dla mnie  podstawą do nieoczekiwanej dyskusji z rodziną i przyjaciółmi o tym, dla kogo właściwie są bajki? Tę o Harunie zdecydowanie można polecić zarówno dorosłym, jak i dzieciom. Mimo, że autor używa swoistego języka głównie z myślą o najmłodszych, to gwarantuję – przekaz jest ciekawy w odbiorze również dla starszych. Szczerze polecam właśnie dorosłym… dla budowania pozytywnych emocji.

 

Jolanta Sztejka

Tags:

1 Komentarz

  • Oj, chce się czytać „morze opowieści”, zwłaszcza po powyższej recenzji.
    A swoją drogą, bajki – te niby dla dzieci – to często dla dorosłych są. Tu się, widzę, zgadzamy:)

Zostaw odpowiedź