Wielkopolanie na promocji „Wielkopolan pod bronią”

22 grudnia 2011 01:182 komentarze

      Promocja nowej książki Marka Rezlera odbyła się 14 grudnia tego roku w pięknej sali Pałacu Działyńskich na poznańskim Starym Rynku. Jak zwykle zjawiła się spora grupa zainteresowanych twórczością autora „Wielkopolan pod bronią”, jak zwykle nie było tak, że każdy, kto przyszedł, to tylko i wyłącznie celem urządzenia standing ovation. Marek Rezler bowiem tezy swoje stawia często ostro, nierzadko w poprzek panujących poglądów, wyraźnie przy tym ma satysfakcję  z tego, że kijkiem swych prac historycznych w mrowisku stereotypów grzebie.  Utarło się u nas, że osób posiadających zdanie odmienne od naszego przesadnie się nie kocha, ale w tym wypadku jest nieco inaczej. Żyjący i tworzący w stolicy Wielkopolski (mateczniku endecji) Marek Rezler, który nie ukrywa swych piłsudczykowskich sympatii, zdobył sobie całkiem renomę, jako wprawdzie nieposłuszny wielkopolskim nakazom z regionalnych nawyków wynikającym, ale jednak trochę swój, bo w końcu co książkę wyda, to na mocno łysawej pustyni ogólnopolskiej wiedzy o Wielkopolsce sadzi nowe drzewo. A to się ceni, nawet jeśli drzewa tego gałęzie rosną nie do końca po naszej myśli.

      Nie oznacza to, że spierać się nie było 14 grudnia o co i że się nie spierano. Przynajmniej dwukrotnie zaiskrzyło, kiedy to z sali padły głosy autorowi przeciwne. Najpierw „profesorski głos z sali” zakwestionował powstaniową typologię Marka Rezlera. „Głos” stwierdził, że autor zbyt kategorycznie osądza, który zryw powstaniem był, a który nie zasługuje na owo miano – bo tak kategorycznie się klasyfikować nie da. Kwestionujący zakończył swoje wystąpienie stwierdzeniem, że wbrew M. Rezlerowi w czerwcu 1956 r. miało w Poznaniu miejsce powstanie. Drugi raz poleciały iskry, kiedy ponownie głos (inny) z sali interweniował w sprawie poznańskiego czerwca’56. Tym razem doszło do ugody z autorem w wyniku czego ustalono, że nie były to „wypadki” ani „wydarzenia” lecz… No, właśnie. Ustalono, że prawidłowego terminu ustalić nie sposób, przy czym pytający skłaniał się ku powstaniu, a dr Rezler ku zamieszkom. Stojący za autorem na baczność „powstańcy” wielkopolscy nie reagowali choć wyczuwało się, iż pozostają w pełnej gotowości. Na szczęście w obronie wielkopolskiej drogi do niepodległości występować nie musieli, jako że w tej kwestii na sali (i słusznie) pełna panowała zgoda.

     Jeśli dystrybucja „Wielkopolan pod bronią” będzie przebiegać podobnie z biglem jak spotkanie promocyjne (główna zasługa tu Autora), a dyskusje cechować będzie nie inna werwa – to tylko z korzyścią dla tematu promowanej 14 grudnia książki, czego sobie, jej samej, wydawnictwu a przede wszystkim autorowi Netkultura szczerze życzy.

/ redakcja/

Polecamy również ciekawą relację video dostępną na Youtube w kanale użytkownika RoninPn.

Tags:

2 komentarze

  • Wypada podziękować

    … jako że Zacny Autor przedstawił spotkanie zgodnie z realiami, a charakterystycznym dla siebie, niesamowitym stylem.Co do 1956 roku, to skłaniam się, po przemyśleniu, do terminu „poznański protest”. Bo i taki charakter miały te wydarzenia. A że naprawdę pokojowy protest przekształcił się w zamieszki, o nie do końca jasnej genezie – to juz nie wina uczestników. Powstanie – w żadnym wypadku. A tym bardziej „rewolta, czyli powstanie w ograniczonym zakresie” – jak sugerował „profesorski głos z sali”. Z niecierpliwością czekam na awanturę, która pozwoli na rozwinięcie pozaksiążkowe moich racji i przemyśleń.

  • Wypada podziękować - c.d.

    Oczywiście to pisałem ja – Marek Rezler.

Zostaw odpowiedź do Wypada podziękować